Prawo i Sprawiedliwość, NIE JEST W STANIE ani teraz (jest Pazdziernik 2025), ani za dwa lata przekroczyć 30 % poparcia. Sa skazani na jakakolwiek koalicje. Ale nie sa w stanie w niej współpracować - (gdyby byl amator na koalicje). Taki (po prostu) maja klimat... Pisowskie DNA.
„Polityka napalmu”, jak Kaczyński roznieca ogień, który może spalić Polskę
Autor: @EwaBrzozowska X
Słowa mają moc, potrafią budować wspólnotę, ale potrafią też ją zniszczyć. Gdy na manifestacji Prawa i Sprawiedliwości Robert Bąkiewicz krzyczał o „napalmie”, „chwastach” i „czasie kos”, nie był to tylko wybuch emocji. To było wystąpienie symboliczne, część większej gry politycznej, w której Jarosław Kaczyński wykorzystuje radykałów, by pobudzić swój elektorat. I choć może mu to przynieść chwilowy zysk polityczny, Polsce grozi coś o wiele poważniejszego: normalizacja przemocy w życiu publicznym.
1. Kaczyński w opozycji - strategia desperacji.
Po przegranych wyborach i utracie władzy Jarosław Kaczyński znalazł się w nowej roli, roli lidera opozycji. Ale jego styl polityczny nie jest opozycyjny w klasycznym sensie. Kaczyński nie szuka porozumienia, nie buduje alternatywy programowej. On szuka emocji.
Polityka PiS od lat opiera się na mechanizmie strachu: „oni wam coś zabiorą”, „Polska jest zagrożona”, „musimy się bronić”. Teraz, pozbawiony instrumentów władzy, Kaczyński musi tę emocję podtrzymać innymi środkami, retoryką zagrożenia i gniewu.
To tłumaczy, dlaczego w otoczeniu PiS pojawiają się postacie takie jak Robert Bąkiewicz, ludzie, którzy nie boją się mówić językiem przemocy, bo ich rola polega właśnie na wywoływaniu szoku i gniewu.
2. Delegowany gniew - mechanizm kontrolowanego radykalizmu.
Kaczyński jest zbyt doświadczonym politykiem, by sam nawoływać do „napalmu”. Ale doskonale wie, jak działa emocja gniewu w polityce:
•konsoliduje własnych,
•odcina przeciwników od umiarkowanych wyborców,
•narzuca narrację, kto jest patriotą, a kto zdrajcą.
Dlatego Kaczyński stosuje mechanizm, który można nazwać delegowanym gniewem. Nie mówi wprost: „bijcie przeciwników”, tylko pozwala mówić tym, którzy zrobią to za niego. Bąkiewicz, narodowcy, skrajni aktywiści, to „zastępcze głosy” prezesa, które mają prawo do radykalizmu, bo oficjalnie nie reprezentują partii, ale faktycznie grają w jej interesie.
A potem wystarczy półuśmiech, uścisk dłoni, pochwała o „prawdziwym patriocie”, by przekaz był czytelny:
„On powiedział ostro, ale w słusznej sprawie.”
To nie jest przypadek. To metoda polityczna, testowana przez Kaczyńskiego od lat - pozwolić radykałom przesuwać granicę języka, samemu stojąc krok dalej, niby powściągliwy, ale zawsze po tej samej stronie.
3. Cel – przejąć elektorat Konfederacji.
Radykalizacja przekazu nie jest celem samym w sobie. Jest narzędziem. Po 2023 roku PiS zaczął tracić część młodszych, bardziej antysystemowych wyborców, tych, którzy przeszli do Konfederacji. Dla Kaczyńskiego to podwójne zagrożenie: z jednej strony odpływ poparcia, z drugiej ryzyko, że Konfederacja stanie się nowym biegunem prawicy.
Dlatego PiS sięga po język, który jeszcze kilka lat temu był nie do pomyślenia na wiecu dużej partii: język odwetu, walki, „oczyszczenia Polski”.
To nie przypadek, że obok Kaczyńskiego stają dziś ludzie, którzy operują metaforami wojny i czystek. W logice kampanii PiS ma to sens, to sposób na pokazanie, że „prawdziwa prawica” jest tylko jedna.
Ale w logice moralnej i obywatelskiej to katastrofa.
4. Od słowa do czynu – jak przemoc w języku staje się przemocą w rzeczywistości.
Nie można bagatelizować tego, co robi język. Historia uczy, że przemoc zaczyna się nie od kul, ale od słów. Wystarczy nazwać ludzi „chwastami”, a potem ktoś uzna, że ma prawo je „wypalić”. Wystarczy mówić o „napalmie na zdradziecką ziemię”, by znalazł się ktoś, kto weźmie to dosłownie.
Polska już raz widziała, dokąd prowadzi język nienawiści. Zaczyna się od krzyku na wiecu, a kończy na pogrzebie zamordowanego człowieka. Po tragedii Pawła Adamowicza wydawało się, że wyciągnęliśmy lekcję. Dziś wygląda na to, że znowu ją zapominamy.
5. Co naprawdę jest stawką?
Jarosław Kaczyński mówi, że walczy o Polskę. Ale w rzeczywistości rozbija to, co Polskę spaja – zaufanie, wspólnotę, poczucie bezpieczeństwa. W jego politycznej grze gniew ma zastąpić rozmowę, a nienawiść – argument.
Tylko że demokracja nie znosi próżni emocjonalnej: kiedy jedni sieją strach, inni muszą przypominać o odpowiedzialności. Bo jeśli język wojny stanie się nową normą, to nikt z nas – niezależnie od poglądów – nie będzie już bezpieczny.
6. Głos obywatela.
Jako obywatele tego kraju czujemy zaniepokojenie – nie o wynik wyborów, ale o standardy życia publicznego. Nie chcemy Polski, w której politycy mówią o napalmie. Nie chcemy, żeby patriotyzm był utożsamiany z nienawiścią. Nie chcemy, żeby nasze dzieci i wnuki dorastały w kraju, gdzie wróg polityczny to „chwast”.
Słowa mają moc. A dziś ktoś używa ich jak broni. I jeśli będziemy milczeć, kiedy płonie język, jutro może płonąć Polska.
Autor: @EwaBrzozowska X - https://www.facebook.com/groups/709792084325333/permalink/1199122232058980/

1.Nie banuje- pisz co chcesz w komentarzach,
2. Nie masz poczucia humoru ? Nawet nie czytaj moich notek, dbaj o swoje zdrowie psychiczne, przejdz dalej, tkwij w swojej bance i "zgranych", powtarzalnych, nieefektywnych- teoriach.
3. Żyjesz w swojej bańce politycznej, masz poglądy ? Fajnie ! U mnie znajdziesz tylko wizje, kreatywność i niedaleko wybiegające w czasie przewidywania.
4. Znajdziesz tez oczywiście oczywista satyrę i sarkazm na politycznych i groteskowych kretynów. Ktorych jedynym życiowym osiągnięciem jest trwanie jak najbliżej koryta z publicznymi pieniędzmi...
"Dobry polityk musi umieć przepowiedzieć, co będzie się działo jutro, za tydzień czy za rok, i musi umieć wytłumaczyć, dlaczego nie zaszło to, co przepowiedział" /W. Churchill /
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka