Istotnie, jest zasadnicza różnica między Putinem a Stalinem - Putin żyje. Breżniew to też zresztą nie był Stalin bo niby te same wąsy ale jednak oczko wyżej... Najważniejsze że żyje Partia, bez względu na to jak ją nazwano. Czasy się zmieniają, zmieniają się metody - ale nie cele. Cele są wciąż te same, co nie udało się w 1941 roku przy użyciu czołgów a w 1945 udało się tylko częściowo to się uda w XXI wieku przy pomocy nośników energii, pieniędzy i wywiadu. Nie można też nie zauważać, że za Jelcyna czy Putina odwoływani premierzy lądowali na bezrobociu a nie jak u Józefa przed plutonem egzekucyjnym co dobrze świadczy o rozwoju rosyjskiej kultury politycznej ale co tu ukrywać - gdzieniegdzie widać i tradycję. Pewnie starym towarzyszom łezka się w oku zakręciła na myśl jaki bliski Trocki Litwinience. Oj, musiała...
A stosunki z Polską? Od Wielkiej Socjalistycznej Rewolucji Październikowej (która nie była ani wielka ani socjalistyczna ani nawet październikowa) stosunki są wzorowe, że wspomnę Feliksa Dzierżyńskiego, Juliana Marchlewskiego, Adolfa Warskiego, Alfreda Lampego, Wandę Wasilewską, Zygmunta Berlinga, Bolesława Bieruta, Józefa Cyrankiewicza czy Jakuba Bermana oraz plejadę ich dzisiejszych politycznych spadkobierców zarówno z polityki jak i agentury wpływu. Owszem, była dwuletnia wpadka - ale przecież podjęto środki zaradcze a szef PKW osobiście zaprosił swojego rosyjskiego kolegę Władimira Czurowa by doglądał czy w Priwisljańskim Kraju (kto pamięta: Kurica nie ptica, Polsza nie zagranica) wszystko przebiega jak należy. I są powody do mruczenia jak mawiają w pewnym popularnym spocie reklamowym. Nawet, jeśli w tych stosunkach jest się stroną pasywną...
A Waligórski: Bajeczki babci Pimpusiowej:
Chomik zbierając plony do swej norki ganiał
A obok dobry niedźwiedź chomika ochraniał
Potem zjadł mu te plony, wytarł łapą mordę
Wydupcył biedne zwierzę i przypiął mu order
Co do roszad - było tak: Bociana dziobał szpak czyli całkowicie się z Redaktorem zgadzam. Co więcej - uważam, że od samego początku kult jednostki w ZSRR to była fasada, karma dla tłumu, owellowski Wielki Brat - choćby z tego względu, że państwo nie rozpadło się ani nie zmieniło systemu po upadku któregokolwiek z "władców". Owszem, potępiono Stalina, owszem, dokonano korekt sposobów działania o czym wspomniałem wyżej, sternicy się zmieniają ale kurs jest wytyczony stały - a może łódź ma autopilota i sternik to jedynie figurant? Nie podejmuję się tego osądzać. Mam za to ciekawy cytacik z Orwella - idealny na tę okazję:
Winstona, nie po raz pierwszy, uderzyło zmęczenie widoczne na twarzy O'Briena. Była to twarz silna, mięsista, brutalna; biły z niej inteligencja i jakby hamowany, obezwładniający fanatyzm, ale także zmęczenie. Od razu dostrzegało się wory pod oczami i bruzdy na policzkach. O'Brien pochylił się nad Winstonem, specjalnie przybliżając swoją znużoną twarz do jego.
- Myślisz o tym, jak starą i zniszczoną mam twarz - powiedział. - Myślisz o tym, że mówię o władzy, a nie umiem nawet powstrzymać rozpadu własnego ciała. Czy nie rozumiesz, Winston, że człowiek to tylko pojedyncza komórka? Zmęczenie komórek świadczy o żywotności całego organizmu. Czy umiera się od obcinania paznokci?
Odsunął się od łóżka i z ręką w kieszeni zaczął spacerować tam i z powrotem.
- Jesteśmy kapłanami władzy - rzekł. - Bóg to władza. Ale dla ciebie władza jest tylko pustym słowem. Czas, żebyś choć w części zdał sobie sprawę, co ono znaczy. Po pierwsze musisz zrozumieć, że władza należy do zbiorowości. Jednostka posiada władzę tylko wtedy, gdy przestaje być jednostką. Znasz hasło Partii: "Wolność to Niewola". Czy przyszło ci kiedy do głowy, że można je odwrócić? Niewola to Wolność. Pojedynczy człowiek, co z tego, że wolny, zawsze ponosi klęskę. Tak być musi, bo przecież każdy w końcu umiera, a śmierć jest największą klęską. Ale jeśli człowiek potrafi całkowicie i bezwzględnie podporządkować się Partii, do tego stopnia, że rezygnuje ze swojej tożsamości, wówczas zlewa się z Partią, s t a j e się Partią, a wtedy jest wszechmocny i nieśmiertelny.
I to moim zdaniem całkowicie załatwia temat.
O, jakże szybko nastrój prysnął wzniosły!
Albowiem w kraju tym zaczarowanym
gdzie – jak w złej bajce – ludźmi rządzą osły
jakież tu mogą być właściwie zmiany?
Tu tylko szpiclom coraz większe uszy
rosną, milicji – coraz dłuższe pałki,
i coraz bardziej pustka rośnie w duszy,
i coraz bardziej mózg się robi miałki.
Tu tylko może prosperować gnida,
cwaniak i kurwa, łotr i donosiciel...
Janusz Szpotański
(ok. 1975)
Kłamstwo nie staje się prawdą tylko dlatego, że wierzy w nie więcej osób.
— Oscar Wilde
Madness Of The Crowds - Helloween
Sightless the one who relays on promise
Blind he who follows the path of vows
Deaf he who tolerates words of deception
But they who fathom the truth bellow
Shout! Shout!
The madness of the crowds hail insane
The madness of the game
Guilty the one with his silent knowledge
Exploiting innocence for himself
Dangerous he whom our faith was given
Broad is the road leading straight to hell
Shout! Shout!
The madness of the crowds hail insane
The madness of the game
Dangerous he whom our faith was given
Broad is the road leading straight to hell
Shout! Shout!
The madness of the crowds hail insane
The madness of the game
„...czasem mam ochotę powiedzieć prawdę, ale to zabrzmi dziwnie, w tej mojej funkcji mówienie prawdy nie jest cnotą, nie za to biorę pieniądze, i nie to powinienem tu robić”
Donald Tusk, Przekrój nr 15/2005
Lemingi maszerują do urn
Tam gdzie gęsty las, a w lesie kręta ścieżyna kończą się raptownie, zaczyna się ogromne urwisko. Stromy, idealnie pionowy brzeg opada ku skłębionemu morzu parskającemu bryzgami piany i bijącemu wściekle o skały. Nad tą przepaścią siedziały beztrosko dwa lemingi i wesoło majtały nóżkami.
- No i widzisz? - mówi jeden - Wiele nas to kosztowało, balansowaliśmy na granicy instynktu i zdrowego rozsądku, walczyliśmy z nieznaną siłą, na naszych oczach tysiące pobratymców runęło w dół ale my nie! Nam się udało! Jesteśmy ostatnimi żyjącymi przedstawicielami gatunku. Jesteśmy debeściaki hi hi hi...
Tymczasem nieopodal, uważnie przepatrując knieję, przedzierał się przez gąszcze strażnik leśny Edward - przyjaciel i niezastąpiony opiekun wszystkich leśnych stworzeń. Właśnie usłyszał dziwne popiskiwanie i głęboka bruzda troski przecięła jego ogorzałe czoło. "Pewnie jakieś zbłąkane maleństwa kręcą się tu samotne" - pomyśał - "Czas po raz kolejny udowodnić swą szlachetność - i pomóc w potrzebie!".
- Hop hop! - zawołał.
Lemingom nie trzeba było dwa razy powtarzać...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka