Myślę, że już coraz więcej osób zaczyna się orientować jaka jest rola trenera Franciszka Franz Smudy w naszej kompromitacji na mistrzostwach. Nasza reprezentacja zwyczajnie grała bez trenera, albo jak kto woli trener był dwunastym zawodnikiem naszych przeciwników.
W takiej sytuacji błędy boiskowe miały dla tej klęski znaczenie niewielkie w porównaniu z postawą trenera.
Każdy kto trenował sport szybkościowy, czy siłowy wie, że podczas zawodów nie ma czasu na myślenie, liczy się wytrenowanie, zagrywka, pamięć ruchów, reakcja czy refleks. Od zawodników wymagane jest właśnie to i tylko to. Szybkie akcje, kontry, parady bramkarskie to tylko efekt talentu, treningu i błędów przeciwnika.
Za zawodnika myśli trener, on wszystko ustawia i on też dokonuje zmian. My lepszych gracz mieć nie będziemy, jest tylko kwestia ich odpowiedniej selekcji i prowadzenia, i do tego potrzebna jest osoba myślaca i z właściwymi kwalifikacjami. Zawodowy sportowiec może być pół-debilem, to w wyniku nie przeszkadza, ale oczywiście pod warunkiem , że ma za sobą trenera, który takim pół-debilem nie jest.
Od samego początku (można sprawdzić notki) nie miałem co do Smudy najmniejszych złudzeń, wiedziałem, ze jego konfrontacja z poważną piłką będzie katastrofą.
Człowiek ten został w latach dziewiędziesiątych "wystrugany z banana na kolanie" przez ówczesnego właściciela Widzewa Grajewskiego, nawet wymyślił ksywę Franz, bo Franciszek brzmieć miało śmiesznie, a Franz sprytnie podkreślało niemiieckie obycie w trenerce. Potem przez lata dzięki szczęściu, zbiegom okoliczności, i nie tylko, no i oczywiście silnym składom, które same wygrywały mecze w naszej śmiesznej i skorumpowanej piłce stał się głośny.
Jego prymitywny intelekt i prostacki sposób bycia odbierano jako przejaw oryginalności i tego, że miał swój styl-styl Franza. dziennikarze chętnie to wszystko pompowali-było widowisko, a gawiedź to lubiła i widzieli w nim kogoś, kim on nigdy nie był.
I w takiej to otoczce wyrósł ten niedouczony gbur (nie ma nawet matury, licencję trenerską dostał warunkowo, minister oświaty Łybacka to załatwiła, miał w międzyczasie zdać maturę) na wielkiego trenera-Franek Smuda czyni cuda. Z biegiem czasu do wiadomości przedostawały się fakty z jego pracy trenarskiej w lidze-brak podstaw wiedzy o metodyce treningu, fizjologii, prymitywny warsztat, ignorancja, chamstwo, i obrażanie ludzi.
Ale dzięki silnym w pieniądze i składy drużynom (Wisła, Lech, Zagłębie) były wyniki, zaistniała opinia o jego "dobrej ręce" i mit Franza rósł w narodzie w siłę, a on sam stawał się wśród kibiców naturalnym kandydaten na stanowisko selekcjonera.
Dalej sprawy poszły szybko, w PZPN targanym aferami połapano się, że wyniesienie Smudy na to stanowisko poprawi/ uspokoi trochę atmosferę i da im czas i jakieś tam alibi w przypadku klęski.
Potem już wszyscy wiemy jak było- 2,5 roku "robienia wiatru", dukaniny na konferencjach prasowych, pyskówek z mediami, "przebłysków geniuszu" i gry o wynik, o wszystko na meczach towarzyskich.
I właśnie z sumy tych wszystkich w/w wydarzeń i z pomocą Szaranowiczów, Szpakowkich oraz oficjalnej propagandy ulepiono dla nas obraz trenera i drużyny gotowych do UEFA EURO 2012.
Jak to się skończyło wszyscy wiemy...
183 cm, 88 kg, żona , córka w wieku szkolnym.Polak, katolik, członek PZŁ, praktycznie bez nałogów, chyba że w miłym i sprawdzonym gronie.Na użytek rodziny i własny obserwuję nasze czasy.Jest dużo pytań, mało odpowiedzi i "tylko prawda jest ciekawa".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka