AgnieszkaZet AgnieszkaZet
53
BLOG

Berlin, Praga. Zakorzenienie

AgnieszkaZet AgnieszkaZet Polityka Obserwuj notkę 16

Tuż przed wyjazdem przeczytałam notkę Bogusława Chraboty. Notkę, która mnie poruszyła, nad którą dłuższą chwilę myślałam i która nie dawała mi spokoju.

Następnego zaś dnia , wczesnym rankiem, wyjechałam i przez kilkadziesiąt godzin sierpień 1968 roku nie zaprzątał mej uwagi. Aż do czwartku. W czwartek bowiem zawitałam do Pragi.

Dzień wcześniej był Berlin i jakże dziwne berlińskie doświadczenie. Bo po raz kolejny zostałam zaskoczona, więc mogę powtórzyć jedną z ulubionych fraz mego znakomitego licealnego profesora: scio me nihil scire.

Dotąd nie wiedziałam naprawdę, czym był berliński mur. Tak, tak: wzniesiony przez jedną noc (nieprawda), mur (nieprawda, bo to były właściwie dwa mury z zaoranym pasem ziemi pośrodku, posterunkami strażników i stanowiskami broni), dziś nieistniejący (i to nieprawda – choć ostały się zaledwie jego fragmenty, to jednak mur istnieje - w mentalności i symbolice. Kamienne kostki wciąż rozdzielają miasto). 

 mur1

 Jego historię przypominają opisane tablice pełne fotografii sprzed kilkudziesięciu lat, ciągnące się długim szeregiem wzdłuż ulicy i prostopadłego do niej chodnika.

 

mur

 Czy powinnam wcześniej wiedzieć, czym był mur berliński? Może i powinnam, najważniejsze dla mnie jest to, że dziś wiem więcej niż tydzień temu.

 

Ale miało być o Pradze.

Zauroczona rzeką dachów spływających ku Wełtawie,

praga 

uroczymi zaułkami i barwną opowieścią kochającej swe miasto przewodniczki, błądziłam ścieżkami historii, by niespodziewanie natknąć się na tablice podobne do berlińskich. Ustawiono je w ogrodzie przylegającym do budynku czeskiego senatu, by przypominały wydarzenia 1968 roku. I choć napisy wymagały odświeżenia znajomości rosyjskiego alfabetu (co po ukraińskich wojażach nie sprawiało kłopotów), pokazywały głównie napisy na murach i ówczesne graffiti, wróciłam myślą do tekstu Bogusława Chraboty. Przewodniczka potwierdziła: młodzi Czesi nie wiedzą prawie nic o historii swojego kraju i tej wiedzy w swej opinii nie potrzebują. Potem rozmowa zeszła na wcześniejsze życie w Czechosłowacji, wychwalane za wygodę i swobodę. Patrzyłam na jej twarz – twarz pani L., próbując doszukać się w jej oczach blasku młodości, dziewczęcego uśmiechu, który przynależał do wspomnień sprzed 40 lat. Nie zauważyłam. Następne słowa pozwoliły mi zrozumieć, że szukałam na próżno. Powiedziała bowiem, iż dziś czuje się tak jak wówczas – pod rosyjską okupacją, mówiła o tarczy, o nieodbytym referendum w jego sprawie, o barach McDonald's.

- A wy tego nie widzicie? – zapytała wreszcie.

Próbowałam mówić o świadomości historycznej młodych Polaków, o rozmaitych obchodach, wielu rocznicach, o innych doświadczeniach naszej ojczyzny wreszcie. Pani L. czekała chwilę, by zakończyć rozmowę słowami:

- Idźcie sobie obejrzeć ogród, bo zaraz idziemy dalej. Dalej był plac Wacława, a na nim inne tablice z fotografiami.

praga1
 

 Za nimi zaś, wstydliwie jakby ukryty wśród zieleni iglaków pomnik. Na poziomej belce krzyża ktoś napisał: Ne zapomeneme.

Palach

 Tuż obok dostrzegam jeszcze na fasadzie narożnej kamienicy znak czasu – i w żaden sposób nie umiem, wzorem pani L., postawić znaku równości między przeszłością a teraźniejszością.

praga3 

 

Wracamy do autokaru, by zaraz wyjechać w drogę powrotną. W parku, przycupnąwszy przy jakimś pomniku, młody chłopak daje sobie w żyłę. Mam nad czym myśleć w podróży.

 

 ***

 

Na te obrazy nakłada się niemal już zapomniany widok połamanych przez nawałnicę drzew  przy polskiej autostradzie. Sterczące kikuty przygnębiają tak samo, jak świadomość niemocy w obliczu   Historii przez nas niepisanej. I tak sobie myślę, że z tego, co zostało w ziemi, przy korzeniach, może powstać nowe życie. Ze złamanej korony, aspirującej chwilę temu do sięgnięcia nieba - jedynie nawóz.

 

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (16)

Inne tematy w dziale Polityka