Od dobrych kilku dni, na Węgrzech trwa w najlepsze imigrancka ruchawka. Obywatele takiego czy innego kraju dotkniętego wojną pchają się nieproszeni do Europy w poszukiwaniu... no właśnie? Czego?
Oficjalną wersją jest oczywiście "ucieczka przed wojną". Wiadomo- na wojnie najbardziej obrywa się cywilom. Ale jak tak patrzę co też pokazują nasze (i nie tylko) telewizje to szczerze mówiąc trochę mi się w tę "ucieczkę przed wojną" wierzyć nie chce. Raz- jakoś nie widzę ludzi dotkniętych wojną (vide zdjęcia z wojny w Somalii itp.),a dwa- jakoś zdjęcia matek tulących dzieci dziwnie kojarzą mi się z żebrzącymi Cyganami (który to widok swego czasu był powszechny). Widzę za to tłumy Arabów (czy tam do jakiej oni nacji należą), którzy próbują WYMUSIĆ na władzach tego czy innego kraju spełnienie ich żądań. Daleki jestem od wrzucania ludzi do jednego wora, ale w jakiś sposób kojarzy mi się to z porywaczami, czy też szerzej, terrorystami. Im też trzeba dać to, czego żądają, bo inaczej będzie źle. Ze dwa dni temu telewizje pokazywały zdjęcia człowieka, którego policjanci trochę poszarpali, ściągając go z torów. Oczywiście, na policjantów posypały się gromy, że jak tak można człowieka traktować. Tylko nikt nie pomyśli, że w ten sposób mogli facetowi uratować życie, bo kto byłby winien, jakby go przejechał pociąg (pewnie ci sami policjanci)?
Swoją drogą dziwnym jest, że ludzie, którzy koczują pod dworcem w Budapeszcie chcą się za wszelką cenę dostać do Niemiec czy Wielkiej Brytanii- jakby nie patrzeć, najbogatszych krajów w Unii, na dodatek ze świetnym socjalem, gdzie nic nie robiąc można żyć lepiej niż przyzwoicie. Wydaje mi się, że jak ktoś "ucieka przed wojną", to jest mu wszystko jedno gdzie się znajdzie- byle daleko od wojny. Ale nie wiem, ja wojny nie przeżyłem i nie wiem jak powinien zachowywać się taki człowiek.
Inne tematy w dziale Polityka