Tekst to właściwie dwie notki, ale ponieważ ściśle się ze sobą łączą, postanowiłem opublikować je razem. Zapraszam do lektury.
Pruski generał i polakożerca Carl von Clausewitz jest autorem tezy, że "wojna jest kontynuacją polityki”. Wprowadzał ją w życie także poprzez zajadłe zwalczanie polskich dążeń niepodległościowych i to w czasie, gdy sporo jego rodaków było przeciwnego zdania. Finalnie jego antypolska aktywność wpędziła go do grobu, ale w książce "O wojnie” Carl von Clauzewitz jest autorem ciekawej koncepcji wojennego dochodzenia do skrajności. Jest to koncepcja czysto teoretyczna, chociaż wynika z logicznego myślenia: zakłada użycie takiej siły, która zmusi przeciwnika do poddania się woli drugiej walczącej strony. Innymi słowy zakłada stopniową eskalację działań wojennych aż do momentu użycia nieograniczonego użycia siły i posunięcia się do ostatecznych wartości w użyciu przemocy. Ale, jak pisze Clauzewitz, w prawdziwej wojnie istnieją pewne ograniczenia, które dojście do skrajności utrudniają: mgła wojny, błędy w ocenie woli wroga, tarcia wewnętrzne wywołane działaniem aparatu państwowego i samych armii… Ale przede wszystkim granice dojścia do skrajności wyznaczają polityczne cele wojny, które dla obu walczących stron będą wymagały zgody na środki i wpłyną na motywację do walki. Co więcej, często dojście do skrajności jest ograniczone wyczerpaniem jednego z obozów, a nawet obu.
W kontekście wojny na Ukrainie koncepcja skrajności przedstawiana przez Clausewitza nabiera szczególnego wymiaru. Niektórzy komentatorzy coraz bardziej otwarcie wyrażają obawy, że ta wojna może przerodzić się w konfrontację nuklearną między dwoma blokami. Rzeczywiście, obrót wydarzeń na Ukrainie każe nam myśleć o możliwym "progresie" aż do stanu użycia środków skrajnych - jak to wyrażał von Clauzewitz. Bowiem z jednej strony Stany Zjednoczone i kraje UE prowadzą z Rosją wojnę proxy ( proxy war ), z drugiej Rosja podjęła gospodarczą wojnę i w odpowiedzi na sankcje sama ogranicza eksport do UE. Ponieważ - na szczęście - w stosowaniu skrajności nuklearnej wciąż istnieje samoograniczenie i pewnego rodzaju nienaruszalne "tabu", można zaryzykować tezę, że zastosowanie ostatecznych rozwiązań będzie miało miejsce "tylko" na wojnie gospodarczej. Można to ująć tak: totalna wojna nuklearna, chociaż możliwa jak nigdy dotąd, jest raczej mało prawdopodobna ( dużo większe jest prawdopodobieństwo "ostrzegawczego" nuklearnego zniszczenia Warszawy i Bukaresztu), natomiast skutki wojny gospodarczej mogą być tragiczne dla obu stron konfliktu - w rozumieniu wojny proxy między Zachodem a Rosją.
Wojna na Ukrainie nie zaczęła się 23 litego br. Wojna zaczęła się po Majdanie, kiedy elity ukraińskie "straciły cnotę, dolara ( dla zwykłych ludzi,) nie zarabiając". Oddanie się w łapy "amerykańców", co nie przeszkodziło w romansie z Niemcami, było błędem, Gdyby Ukraina poszła pod ramię z Polską i innymi państwami regionu, stworzyłaby się szansa na zupełnie nowy układ geostrategiczny. Tu trzeba przywołać amerykańską koncepcję sformułowaną jeszcze przez Zbigniewa Brzezińskiego. W książce "Wielka szachownica”, książce, która od połowy lat 90-tych wywarła ogromny wpływ na amerykańską myśl strategiczną, Zbigniew Brzeziński klasyfikuje Ukrainę w kategorii osi geopolitycznych. Należy zauważyć, że Brzeziński opiera się na teorii geopolitycznej Halforda Johna Mackindera, zgodnie z którą " Heartland” ( jądro świata) stanowi głównie równina rozciągająca się od Europy Środkowej po Syberię Zachodnią, co przywołuje słynną dewizę "Kto rządzi Wschodnią Europą rządzi Heartlandem, kto rządzi Heartlandem rządzi wyspą-światem, kto rządzi wyspą-światem rządzi światem". Równina ukraińska stanowiła wówczas, według Mackindera, przestrzeń mobilności w najwyższym stopniu umożliwiającą szybkie najazdy za pomocą kawalerii.
Komentarze