W 2020 roku napisałem notkę " O dwóch takich, co ukradli... dobrą zmianę", którą zakończyłem następującymi zdaniami: " (...) Być może jakaś część elektoratu PiS wierzy w narrację TVP INFO, że tak naprawdę nic złego się nie dzieje, ale znacząca część Polaków pęka ze śmiechu na to pudrowanie niecnych gier o tron i podział łupów... nie tylko politycznych. No, ale prezes wierzy w moc Jacka Kurskiego i ciemność "pisowskiego luda", któremu można wcisnąć każdy bajer. No nie - nie można. W dzieciństwie bracia Kaczyńscy ukradli Księżyc, teraz Jarosław ze Zbigniewem próbują (notka była o walce pisowskich buldogów pod dywanem)ukraść spokój Polaków i ich nadzieje na "dobrą zmianę". Powodzenia. I może uda się im jakoś zaklajstrować ten rozłam ( polecam taśmę klejącą od Trzaskowskiego), ale mojego zaufania już nie odzyskają. I tyczy się to szczególnie Jarosława Kaczyńskiego. Jego władza zaczyna szkodzić Polsce - w tym uczestniczyć nie będę."
Trochę później, w innej notce ( "To nie jest dobry rząd"), napisałem: "Jedno jest w tym pewne: działania okołowirusowe czynią większe szkody, niż sam wirus. Po drugie, w sposób istotny oddalono się od programowej "biblii" Prawa i Sprawiedliwości, dokumentu: "Polski model państwa dobrobytu", w którym - rzeczywiście - mówi się o umocnieniu pozycji Prezesa Rady Ministrów, ale też dużą wagę przykłada do doboru kadr ministerialnych i spółek Skarbu Państwa. Tymczasem, żeby kierować ministerstwem nie trzeba być fachowcem w ministerialnej branży , ani nawet sprawnym menadżerem - wystarczy być "przydupnikiem" prezesa i mieścić się w dziwnych zapisach umowy koalicyjnej, która ma w sobie chyba coś z "Killera: Siara trzy sztabki złota, Lipski jedna sztabka, Siara trzy, Lipski jedna. Kiedy doczekam się czasów, w których minister nie będzie z przydziału, ale po prostu będzie fachowcem? (...) Partia, która miała zerwać z dziwnymi praktykami dotyczącymi obsady ministerstw czy ważnych urzędów, jakimiś dziwnymi kryteriami preferuje miernoty, pozbywając się tak wartościowych ludzi jak Ardanowski czy Emilewicz ( tutaj można wymienić jeszcze kilka nazwisk). Partia, mająca dotąd dosyć jasne dla wyborców cele i konsekwentnie do wytyczonych celów zmierzająca, w samobójczym wariactwie potrafi sama się uwikłać w bezsensowne spory i konflikty, nie przynoszących kompletnie żadnych korzyści. (...) To nie rząd potrzebował rekonstrukcji - rekonstrukcji pilnie wymaga PiS, które dusi się we własnym zaduchu "przydupników" i tzw. "żelaznego elektoratu". W zaduchu nie da się być twórczym, dlatego nowo powstały rząd jest po prostu fatalnym i skleconym prowizorką pomysłem. To nie jest dobry rząd ani dla Polski, ani dla czasów, w których żyjemy."
Coś od tego czasu się zmieniło? Owszem, ale po pierwsze PiS tylko potwierdziło, że jest partią "przydupników" prezesa i chociaż wojna na Ukrainie pozwoliła przypudrować "walki buldogów pod dywanem", to cała ZP trzyma się się tylko siłą inercji i dzięki - jak można podejrzewać - benefitom z lukratywnych posad w pisowskich spółkach. Po drugie, w tej chwili jedyną partyjną "biblią" jest z jednej strony rozdawnictwo pieniędzy, które PiS pożycza na potęgę, z drugiej - powolne gotowanie żaby, czyli mordowanie klasy średniej i doprowadzenie do upadku całego small biznes w Polsce. Zresztą likwidacja tego sektora gospodarki to jedno z głównych założeń tzw. zrównoważonego rozwoju - nazwy pudrującej założenia Agendy 2030 i urojeń faszysty Schwaba. Pamiętajmy, że Morawiecki jest fanatycznym zwolennikiem tego "new world order" i gorliwie wykonuje polecenia globalistycznych przełożonych - od idiotycznych konkluzji dotyczących "ochrony klimatu", po słynną miskę ryżu, czyli "nic nie będziecie mieć i będziecie szczęśliwi". Pamiętać też należy, że Morawiecki - jako premier, czyli szef rządu - ponosi odpowiedzialność za śmierć 200 tys. Polek i Polaków, którzy zmarli wskutek zamknięcia na dwa lata służby zdrowia, podczas gdy jego rząd uprawiał goebbelsowską propagandę covidową, zajmował się "wyszczepianiem" ludności nieprzebadanym preparatem, a idiotyczne wymogi covidowe usprawiedliwiał kłamstwami, które miały wywoływać strach. Zresztą covidowe zarządzanie strachem rząd Morawieckiego z powodzeniem przełożył na zarządzanie strachem wobec Rosji.
Trudno doprawdy pojąć, że zakłamani do cna politycy PiS, mający na sumieniu setki tysięcy niepotrzebnych zgonów, nadal cieszą się poparciem społecznym i prawdopodobnie wygrają najbliższe wybory parlamentarne. Nie można już pisać o kradzieży "dobrej zmiany", ale raczej o kradzieży całego PiS. Partia Kaczyńskiego nawet w małej części cala nie jest partią sprzed 2015 roku - PiS było może wtedy trochę siermiężne, niezgrabne i ułomne brakiem nowoczesności, ale za to było polskie, z jasnym, konserwatywnym przekazem i z prawicowymi ideami, wynikającymi z polskich tradycji patriotycznych i narodowościowych. Dziś PiS to zupełnie inna partia, bo też inny jest jej prezes - Jarosław Kaczyński. Oglądając Kaczyńskiego w tv, zastanawiam si, czy to na pewno jest Jarosław Kaczyński, tym bardziej, że w czasach sobowtórów i technologicznie zaawansowanych masek, każdy właściwie może być każdym, a widz w rzeczywistości ogląda teatrzyk klasy kukiełek i iluzji. Zastanawiająca jest bowiem ta dziwna przemiana prezesa, który mógłby być dziś emerytowanym odnowicielem narodu, a jest marną marionetką w rękach technokraty Morawieckiego i politykiem praktycznie już nic nie znaczącym, poza oczywistym napompowanym i zakłamanym wizerunkiem funkcjonującym w mediach. Gdzie jest ten Kaczyński patriota, niezłomny wódz prawicowej partii, który nigdy nie pozwoliłby na taki stopień zakłamania, propagandy, zadłużenia kraju (chociaż ekonomia zawsze była słabym punktem prezesa), plugawienia Polski przez unijnych decydentów, na skrajny wasalizm wobec USA, a nade wszystko na powolne, ale systematyczne tworzenie Ukropolin, państwa - hybrydy, tworzonego na zamówienie Stanów Zjednoczonych.
Jednolicie etniczna ( rzecz jasna z oczywistymi mniejszościami narodowymi) Polska, a ściślej Polska dla Polaków, to fundament każdej polskiej partii prawicowo - konserwatywnej. Do 2015 ( i nawet trochę dalej) także dla PiS i Kaczyńskiego. Jest czymś niewytłumaczalnym, że obecnie PiS zburzyło ten fundament w pył i fanatycznie, z uwłaczającą godności Rzeczpospolitej nadgorliwością, dąży do polsko - ukraińskiego tworu, którego jedyną rolą ma być wojna z Rosją - niekoniecznie wojna "gorąca", ale wojna. Twór, który powstaje - paradoksalnie - realizowany jest wbrew woli większości społeczeństwa, które Ukraińców nie lubi i ma bardzo krytyczny stosunek do banderowsko - nazistowsko - nacjonalistycznego państwa powstałego z ruin Związku Sowieckiego. Państwa skorumpowanego, owiniętego siecią oligarchicznych powiązań gospodarczych i politycznych, państwa nienawidzącego Rosjan i ... Polaków. Państwa zbrodniarzy, morderców i prymitywnej kultury dzikich hord, państwa bez historii i pozytywnych postaci, które zapisały się w historii świata czy Europy. Państwa, które niczego dobrego nie dokonało i nie należy do cywilizacji łacińskiej. Kto zatem popchnął polską partię prawicową, tak bardzo przecież kiedyś przesiąkniętą polskością, oskarżaną o nacjonalizm i ksenofobię, do tworzenia tej wynaturzonej pod każdym względem hybrydy? Kto zamienił Jarosława Kaczyńskiego? Kto ukradł PiS?
O pierwszym złodzieju już wspomniałem - Mateusz Morawiecki. Można zaryzykować postawienie tezy, iż nigdy nie trafiłby na polityczne salony, gdyby nie legenda jego ojca - Kornela Morawieckiego, założyciela i przewodniczącego sławnej Solidarności Walczącej. Mateusz, bankster, zaangażowany w działalność Rady Gospodarczej przy premierze Donaldzie Tusku, wcześniej aktywista w dziedzinie bankowości, makroekonomii i ekonomiki europejskiej integracji gospodarczej na Uniwersytecie we Frankfurcie nad Menem. Podobno zwerbowany przez niemiecki wywiad - podobno, ponieważ teczki IM "Student” i "Jakob” są utajnione. Wyjaśnienie ewentualnej agenturalnej działalności premiera polskiego rządu w normalnym, demokratycznym państwie prawnym byłoby priorytetem, ale w pisowskim państwie polskim sprawę zamieciono pod dywan, a dziennikarz śledczy Leszek Szymowski, który rzecz ujawnił, stał się pariasem i wrogiem publicznym. Mateusz Morawiecki tymczasem pilnie wywiązuje się z pracy jaką ma do wykonania i gorliwie niszczy polskie państwo, owijając sobie przy okazji Jarosława Kaczyńskiego wokół palca i przejmując w pełni stery na Nowogrodzkiej.
Jest i drugi złodziej. Andrzej Duda. Człowiek znikąd, "wynalazek" prezesa, który miał być przeciwieństwem tragikomicznej prezydentury Komorowskiego. Niestety, najpierw okazał się Duda "dudopisem", maniakalnie podpisującym wszystko, co dostał do podpisania, żeby "postawić się" wtedy, kiedy skandalicznie jako pierwszy zdecydował o storpedowaniu jakże potrzebnej Polsce reformy sądowniczej. I to właściwie jedyne jego "zasługi", nie licząc szusowania na nartach i komicznych min a'la Mussolini. Obecnie nieformalny "nadprezydent" Ukrainy, fanatyczny reprezentant Kijowa w polityce żebraniny "daj, daj, daj, daj". Chełpiący się na zagranicznych salonach kompletnym rozbrojeniem Polski na rzecz Ukrainy.
Jeden zatem PiS zawłaszczył, drugi zniszczył wizerunek partii, z mocy której objął prezydenturę. Wszystko to przy biernej postawie "szefa" partii, którego ktoś teraz udaje...
Inne tematy w dziale Polityka