Sarah Wernisaż Sarah Wernisaż
31
BLOG

Komitet H...owy cz. 4

Sarah Wernisaż Sarah Wernisaż Polityka Obserwuj notkę 1

Autorytety dzikokrajowe aż zanadto dobrze wiedziały z czego zrobiona jest gandzia. Ktoś, kto tego nie wiedział, nie mógł być w tym kraju obdarzony szacunkiem, gdyż jak wiadomo była to wiedza wyjątkowo praktyczna i uniwersalna. Jednak ta gandzia, która leżała na stołach przeznaczonych dla gości Komitetu Wąsatego Sołtysa miała w sobie obcą domieszkę...

Grzechu Skrzatyna, który chciał się zemścić zarówno na Donie Miłościwym jak i na miłośniku martwych saren, zadbał o to odpowiednio wcześnie. Dołożył do skrętów z gandzią kawałki liści krasnodrzewu, aby wypowiadający się mieli większą odwagę formułować swoje opinie.

Zawszeprofesor Władysław Barposzewski i Andrzej Pajda – czołowi mówcy Komitetu – użyli tego dnia wyjątkowo dużo spreparowanej przez Skrzatynę substancji, co sprawiło, że byli jeszcze bardziej niż zwykle chętni do zabrania głosu. Nie spodziewali się, że wpadli w pułapkę zastawioną przez żądnego zemsty, podstępnego Grzecha...

Nie mogli już usiedzieć na miejscach, ale musieli zaczekać, aż oficjalnie zacznie się spotkanie Komitetu.Najpierw głos zabrała Mirosława Chudawa-Końska, pełniąca rolę rzecznika prasowego Wąsatego Sołtysa. Zapowiedziała Dona Miłościwego, który, nie mając innej opcji, musiał wstać w końcu ze swojej leżanki i wejść na podest.

Opowidał on o Wąsatym Sołtysie jako najlepszym znawcy żyrandoli w dzikim kraju, a następnie wyjął z kieszeni pomięty, poplamiony i cuchnący kawałek czerwonej szmatki, na której widniał białymi literami jakiś napis, ale ze względu na stan szmatki, był on kompletnie nieczytelny.

- Wąsaty Sołtysie! – kończył swe płomienne wystąpienie Miłościwy Don. – Daję ci ten szalik. To ten sam szalik, którym przecierałem moje ekrany z żółtymi słupkami sondażowymi po przejęciu przez Plażę Sondaży władzy w dzikim kraju. Teraz ty będziesz mógł sobie przetrzeć nim żyrandol.

Wąsaty Sołtys, przy towarzyszącym mu dzikim zgiełku braw, wziął z obrzydzeniem śmierdzącą szmatę i uniósł ją możliwie jak najwyżej nad głową aby nie czuć przykrego zapachu stęchlizny. Niepostrzeżenie dla niego teraz to on znalazł się na podeście dla przemawiających, a Don w mgnieniu oka przeskoczył z miejsca w którym się przed chwilą znajdował, na wcześniejsze i rozłożyl się leniwie na swojej wygodnej leżance.

Miłośnik martwych saren (w skrócie MMS) musiał zatem coś powiedzieć.

Jednak on nie umiał przemawiać publicznie. Zawsze kiedy miał to zrobić, prosił Mirosławę Chudawą-Końską aby napisała mu tekst, który on następnie czytał z intonacją głosu podobną do tej z „Bajki o gajowym”, tak lubianej przez jego jedenastu synów.

Tym razem Chudawa-Końska była jednak za daleko. Musiał wymyślić coś sam...

Jestem pisarką, poetką, myślicielką... wolnym człowiekiem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka