Sarah Wernisaż Sarah Wernisaż
30
BLOG

Komitet H...owy cz. 6

Sarah Wernisaż Sarah Wernisaż Polityka Obserwuj notkę 1

Zniedołężniały staruszek – Zawszeprofesor Władysław Barposzewski – wyglądał na komitetowym podeście jak paw, który właśnie nastroszył swoje pióra w okresie godowym. Jego włosy stanęły dęba, a oczy wybałuszyły się do granic możliwości i niemal przekroczyły obręb staromodnych okularów, zdobiących twarz tego autorytetu dzikokrajowego. To wszystko razem sprawiło, że Barposzewski wyglądał zupełnie jak jakiś monstrualny zwierzak futerkowy. Gremlin, czy coś w tym rodzaju. Był to efekt gandzi zażytej chwilę wcześniej w dużych ilościach przez Zawszeprofesora.

Jego usta ułożyły się w kształt dużej litery O, policzki nadęły niczym balony, a z ust wydobył się potężny, doniosły głos.

- Precz ze zwierzakami futerkowymi! Precz z facetami bez żon! Tylko wąsaci faceci z minimum 10-tką dzieci mogą być kimś ważnym w dzikim kraju!!!

Wszyscy wpadli w osłupienie, a najbardziej Grzegorz Maczugov. Zawszeprofesor mówił bowiem zupełnie wyraźnie, tak, że niepotrzebne było tłumaczenie jego wypowiedzi. Najbardziej zaś zgromadzeni zdziwieni byli treścią wypowiedzi! Ironii temu wszystkiemu dodawał fakt, że Barposzewski... sam najbardziej przypominał zwierzaka futerkowego. Tyle, że lekko wyliniałego.

Mirosława Chudawa-Końska podniosła tabliczkę z napisem „BRAWA”, więc wszyscy z uśmiechem dostosowali się do tego polecenia, ale nikt nie robił tego szczerze. Wszyscy byli w stanie mocnej konsternacji...

Grzechu Skrzatyna, oglądający to zdarzenie poprzez niezawodne kamery NVT42, uśmiechnął się pod nosem.

- Wybornie... – mruknął pod nosem. – Jeszcze trochę i Wąsaty Sołtys dostanie za swoje. Wreszcie wszyscy zrozumieją, że TO JA powinienem być kandydatem do objęcia żyrandola!

 Usłyszała to przechodząca obok jedna z jego sprzątaczek z eleganckiej posiadłości w Breslau. Skrzatyna spojrzał na nią gniewnie, po czym krzyknął:

- Won! I ani mru mru, że usłyszałaś to co przed chwilą mówiłem. Bo jak nie to wiesz co cię czeka...

- Wiem, panie – odpowiedziała posłusznie sprzątaczka i szybko zniknęła sprzed oczu Skrzatyny...

Tymczasem w największej łazience dzikiego kraju dalej trwało posiedzenie komitetu. Zawszeprofesor Barposzewski czytał scenariusz napisany i podstępnie podsunięty mu przez Grzecha z Breslau. Tam zdania cały czas się powtarzały: „Precz ze zwierzakami futerkowymi! Tylko ojciec 10-tki dzieci jest godny!...” itd., itp.

Zawszeprofesor, co prawda dostosowywał się do scenariusza napisanego na kartkach, ale w gruncie rzeczy słowa tam napisane bardzo mu odpowiadały. To był jego styl, za który kochały go tłumy dzikokrajowców. On to czuł i był z tego dumny...

Jestem pisarką, poetką, myślicielką... wolnym człowiekiem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka