Blogosfera jest rozgrywana na zimno. Nie ma różnicy między biustem artystki Dody, a blogosferą. Żadnej. Nie dla Dziennika, który przypadkiem nadepnął na minę, palca w stopie mu urwało, ale ma dziś wyłączność na temat „anonimowość w sieci”. Aktywizuje część opinii publicznej nie sięgając po wspomniany biust czy „jezioro pełne wódki”; w końcu jest to temat wyższy, a nie „z takiego Faktu”.
- Prezesie. Mamy sukces. Gotuje się. Nikt nie cierpi, nawet pan minister się wycofał. Panujemy nad sytuacją…
- Dobrze, dobrze, widzę. Jak by się ktoś jeszcze miał wypowiadać na ten temat, to proponuję…
- Spokojnie prezesie. Tu jest lista…
- OK. Galenley jeszcze by mógł być jak już ten się wypowie. A ten cały Janke co na to?
- A nic ponad normę. Na wakacjach.
- Syfu nie narobi? Nie obrazi się?
- Że się obrazi?! Blogerzy niech nas całują w dupę, więc ch…z Jankesem. Sprawa się w końcu wypali, to się przeprosimy. Albo i nie.
- Po sądach się nie będziemy tłumaczyć?
- Prezesie: że ta cała kataryna pójdzie do sądu? A niech idzie gdzie chce, zapłacimy, zapłacimy, najlepsze interesy robi się na słomianych inicjatywach, hehe. Wolność słowa, anonimowość w sieci. Na razie mówią o nas na sympozjach. Rada Etyki? W dupę niech nas całują! Przeciągnie się temat, a nim przyjdzie co do czego - dotrwamy do jesieni, coś się wymyśli.
- Na razie dajcie te jej sprostowania, będzie argument, że chcieliśmy dialogu i jesteśmy fair.
- Jasne, panujemy nad wszystkim.
- No to idź już, idź.
Tak to wygląda.
Dla Dziennika to samograj, o którym mogli jedynie marzyć jeszcze miesiąc temu. Zarząd się cieszy, bo burza wywołana przez „Dz” nie uderza w żadne polityczne interesy, a wszystko się kręci. Tysiące ludzi mają na ustach tytuł. Że sponiewierano jakąś katarynę?! Że jacyś blogerzy się buntują? I bardzo dobrze. Da się wypowiedzi tego i owego, ktoś znany z nazwiska rzuci mięsem, jak atmosfera się rozrzedzi, to wpuści się komentarz Michalskiego i od nowa wzrośnie klikalność. To stado da się wykorzystać.
Blogosfera jest tu na zimno rozgrywana przez kolesi z Dziennika. Blogosfera nie stanowi żadnej realnej siły i nawet – jak będzie trzeba – to się ją poświęci. Tak jak biust Dody.
Mieszkańcy Bulandy, jednakowoż, wciąż z niej uciekają. Tak się tam przyzwyczajono do bycia wiecznie dymanym, że zaczęli dymać siebie nawzajem. Opresja przeszła w self-service, jesteśmy pierwszym samouciskowym narodem świata. P. Czerwiński, Przebiegum życiae
A chłopaki jak chłopaki. Generalnie nie różnimy się. Ja, emigrant ze swoim odrzuceniem roli emigranta (odrzucam ją od pierwszego dnia tutaj), poruszam się po świecie jak piłkarz, któremu pękła gumka w spodenkach, ale jest dobre podanie, więc zapierdziela się w jej stronę trzymając gacie jedną ręką. Może gola się strzeli jakiego, a gacie się przecież wymieni. Oni w Polsce, w swoich rolach i zawodach, bez obciążenia emigranckiego, w kraju swoim, z językiem swoim i przyjaznym państwem – podobnie. Wolność, pomysły, projekty, działania... - ale też z jedną cały czas, od 20 lat, ręką trzymający galoty projektów, spłacanych kredytów, bezpiecznych i niebezpiecznych związków. Nie ma radości w tej grze, nie ma fascynacji tym sportem jakim jest życie. Nie jesteśmy chyba dziś narodem czerpiącym radość. Nie ma jej na ulicy, w rozmowie, przy grillu czy na zakupach. Żeby radość zresztą czerpać trzeba mieć źródło jakieś.
Sign by Danasoft - For Backgrounds and Layouts
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości