Oto samolot LOT-u, która to firma ma kłopoty z pozyskaniem zysku na papier toaletowy w kiblach, na złoto pomalowany, do Brukseli leci! I zabiera 160 ludzi w złote skafandry poubieranych. Wszystko w ramach obchodów tzw. wolnych wyborów z 1989!
Żeby jeszcze sens był w tym jaki. Żeby - jak Jerzy Ossoliński (którego koń w Rzymie w roku 1633 gubił złote podkowy, celowo źle przybite, w celu zadania szyku) - misja „Narodowego Centrum Kultury” miała gram, szczyptę, uncję sensu. Nic. „Kosmici z Polski” wylądowali w złotym samolocie i pałętali się po Brukseli jedynie zdziwienie i politowanie budząc. Oto cały cel. Gdybyż jeszcze było wiadomo, za jakie pieniądze ta zabawa. Ale nie: tu media milczą, a jak milczą, to ja wyrażam fantazmat pewności, że za złotówki z podatków.

Wspomniany Ossoliński nie uszczuplił swymi fanaberiami skarbu Rzeczypospolitej, choć misję miał oficjalną. Jak podają historycy na imprezę „wjazdu do Rzymu” przeznaczył 200 tysięcy ówczesnych złotych pochodzące z prywatnej pożyczki. Czy oddał – nie wiedzieć. Głównym celem jego misji było wyjednanie u papieża zakazu nabywania majątków ziemskich przez duchownych. Papież oczywiście go pogonił w tej sprawie, ale za to… sprzedał mu tytuł księcia, więc chociaż coś prywatnie sobie Jerzy Ossoliński załatwił.
Dzisiejszy wyścig do krzeseł europarlamentu odbywa się za pieniądze podatników, ale – w mojej optyce – zamierzenia i cele są tożsame z tymi sprzed setek lat. Jak się uda załatwić coś dla państwa, to ok., a jak nie, to chociaż tytuł się będzie miało, a w cv rubrykę wypasioną: „europarlamentarzysta”. Do Londynu jak znalazł w ciężkich czasach.
Różnica kolejna jawi mi się taka, że wtedy na fanaberie panów zdzierano podatki z niepiśmiennego chłopa czy dukającego mieszczanina nie tłumacząc mu specjalnie takiego porządku rzeczy, a teraz chłop stał się czytaty i pisaty i trzeba mu w gazecie trochę kitu ponawciskać. Co zresztą ogłupiło go do tego stopnia, że nawet nie dostrzega już pór roku (co niegdyś przychodziło mu bez trudu). Niby chłop dziś wolny, ale niech tylko nie zechce płacić! Wtedy o jego wolności pogadamy!
Złote podkowy Ossolińskiego ocenione zostały raczej jednomyślnie jako bezsensowna demonstracja siły i bogactwa posła Rzeczypospolitej. Jego kanclerska kariera także wymyka się jednoznacznym ocenom. Ale praprapra… Jerzego – Józef Maksymilian – stworzył Ossolineum! Ten pień wydał owoce! Jakie owoce wydadzą pnie zwożone do Brukseli?
Mieszkańcy Bulandy, jednakowoż, wciąż z niej uciekają. Tak się tam przyzwyczajono do bycia wiecznie dymanym, że zaczęli dymać siebie nawzajem. Opresja przeszła w self-service, jesteśmy pierwszym samouciskowym narodem świata. P. Czerwiński, Przebiegum życiae
A chłopaki jak chłopaki. Generalnie nie różnimy się. Ja, emigrant ze swoim odrzuceniem roli emigranta (odrzucam ją od pierwszego dnia tutaj), poruszam się po świecie jak piłkarz, któremu pękła gumka w spodenkach, ale jest dobre podanie, więc zapierdziela się w jej stronę trzymając gacie jedną ręką. Może gola się strzeli jakiego, a gacie się przecież wymieni. Oni w Polsce, w swoich rolach i zawodach, bez obciążenia emigranckiego, w kraju swoim, z językiem swoim i przyjaznym państwem – podobnie. Wolność, pomysły, projekty, działania... - ale też z jedną cały czas, od 20 lat, ręką trzymający galoty projektów, spłacanych kredytów, bezpiecznych i niebezpiecznych związków. Nie ma radości w tej grze, nie ma fascynacji tym sportem jakim jest życie. Nie jesteśmy chyba dziś narodem czerpiącym radość. Nie ma jej na ulicy, w rozmowie, przy grillu czy na zakupach. Żeby radość zresztą czerpać trzeba mieć źródło jakieś.
Sign by Danasoft - For Backgrounds and Layouts
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości