oranje oranje
155
BLOG

Oczyszczająca siła ognia?

oranje oranje Rozmaitości Obserwuj notkę 28

 

W Jaśle rządzą drwale. Maria Kurowska, burmistrz grodu już ostrzy piłę, by ściąć rosnący w centrum dąb zasadzony 67 lat temu. Dębczakiem podówczas uhonorowano urodziny Adolfa Hitlera. Drzewo sobie rosło, przetrwało Niemca, Sowieta, cały PRL, 20 lat tzw. niepodległości i teraz: ciach.

Na dodatek podobno pani burmistrz postanowiła ścięte drzewo publicznie spalić ku pokrzepieniu serc mieszkańców Jasła i całej ojczyzny. Targają mną liczne wątpliwości w tej kwestii, bo akt rytualnego (czy to jest jednak jakiś ryt?) całopalenia wpisuje się w szereg skojarzeń. Oto na przykład 10 maja 1933 roku Niemcy w takim Wrocławiu (Breslau) palili książki:

We Wrocławiu wydarzenie to określane przez prasę lokalną jako „wielka akcja czyszczenia” i „wytrzebienie nie-niemieckiego ducha” rozpoczęło się uroczystą ceremonią w Gmachu Uniwersytetu.

Pochód studentów i pracowników uniwersytetu przemaszerował na Plac Zamkowy (dzisiaj Plac Wolności), gdzie studenci „zrzucili 85 centnarów zakazanej literatury”. Przy udziale tysiąca mieszkańców miasta rozpalono stos książek. Na następny dzień lokalna prasa pisała o „symbolicznym odrzuceniu wszystkiego, co inne i obcego pochodzenia” oraz o „niszczeniu dzieł, które zatruwają duszę niemieckiego narodu”.

Ja tam nawet jestem w stanie zrozumieć spalenie przez jakichś fanatyków książek, bo niosły – w ich pojęciu – treści nie hallo z ich punktu widzenia. Ale ścinać dąb i go spalić za karę?! Za to tylko, jakie ludzie mają o nim wyobrażenie?

„Grzech wielki drzewo bez potrzeby ściąć albo je okaleczyć…!” – napominał syna Ziutka Kaziuk z Konopielki. Spalić ku uciesze gawiedzi? Jakoś to palenie niebezpiecznie mi koresponduje z Breslau.

Miałem okazję dwukrotnie uczestniczyć w „ogniach radości” czyli bonfire w Belfaście. Widzicie tę flagę Republiki na szczycie radosnego "bonfire"?

W wigilię 12 lipca cały protestancki Belfast wspomina tymi ogniskami zwycięstwo nad rzeką Boyne w roku 1690, a następnego ranka rusza przez Belfast marsz Oranżystów.

Klimat nocy i samego marszu jest niezapomniany, szczególnie jeśli jest się katolikiem. Taka sama to płomienna radość, jak przy paleniu książek czy niby to niewinnej Marzanny.

Że ogień oczyszcza? Wątpię, naprawdę wątpię. 

Jeden z wpisów na forum Jasła:Czy na dębie rosną swastyki?!

 

 

 

oranje
O mnie oranje

Mieszkańcy Bulandy, jednakowoż, wciąż z niej uciekają. Tak się tam przyzwyczajono do bycia wiecznie dymanym, że zaczęli dymać siebie nawzajem. Opresja przeszła w self-service, jesteśmy pierwszym samouciskowym narodem świata. P. Czerwiński, Przebiegum życiae A chłopaki jak chłopaki. Generalnie nie różnimy się. Ja, emigrant ze swoim odrzuceniem roli emigranta (odrzucam ją od pierwszego dnia tutaj), poruszam się po świecie jak piłkarz, któremu pękła gumka w spodenkach, ale jest dobre podanie, więc zapierdziela się w jej stronę trzymając gacie jedną ręką. Może gola się strzeli jakiego, a gacie się przecież wymieni. Oni w Polsce, w swoich rolach i zawodach, bez obciążenia emigranckiego, w kraju swoim, z językiem swoim i przyjaznym państwem – podobnie. Wolność, pomysły, projekty, działania... - ale też z jedną cały czas, od 20 lat, ręką trzymający galoty projektów, spłacanych kredytów, bezpiecznych i niebezpiecznych związków. Nie ma radości w tej grze, nie ma fascynacji tym sportem jakim jest życie. Nie jesteśmy chyba dziś narodem czerpiącym radość. Nie ma jej na ulicy, w rozmowie, przy grillu czy na zakupach. Żeby radość zresztą czerpać trzeba mieć źródło jakieś. Sign by Danasoft - For Backgrounds and Layouts

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (28)

Inne tematy w dziale Rozmaitości