Niektórym potrzebny do funkcjonowania jest wróg. Najlepszy jest wróg znany i w sumie bezbronny, bo można bić jak w bęben. Kolejny już wpis na s24 dotyczy sprawy najnowszej emigracji i stosunku „Polskich w Polsce Polaków” do spodziewanych i tych trwających, powrotów.
Dziwię się, że tak żywa jest w niektórych chęć przeprowadzania podziałów.
Jan Kalemba emigrantów wrzuca do jednego worka „podmywających zadki na wyspach” (choć i tego podziału mu mało, więc w kolejnym wpisie wydziela jeszcze ze społeczeństwa chamów pijących piwo z półlitrowej butelki), teraz
krzysztofjaw też określa niemal całą ponadmilionową masę jako stado lemingów, którzy uwierzyli Tuskowi i z głupoty wyfrunęli.
Jak można w ten sposób dzielić ludzi, a przede wszystkim – dlaczego? Dla podniesienia własnej samooceny, dla podbudowania wiarygodności karkołomnej tezy?!
Każdy z tego miliona kierował się innymi powodami wyjazdu i najmniej wyjazdów – spodziewam się – było spowodowanych propagandą. Kasa i tyle. Kasa za pracę. Kasa do brytyjskiego czy irlandzkiego urzędu skarbowego. Kasa wysyłana do Polski do rodzin (20 miliardów złotych każdego roku).
Kiedy cztery lata temu wyjeżdżałem do Irlandii bałem się tej decyzji, bo nie znałem zasad gry, bo nie rozumiałem obcej społeczności, bo poruszałem się w nurtach swojego (a nie ich) języka, bo hołdowałem polskim tradycjom, przyzwyczajeniom i normom wyniesionym z domu. Teraz powoli pakuję manele i dopada mnie przeświadczenie, że tak jak wtedy bałem się Irlandii tak teraz obawiam się – właśnie takich głosów w Polsce.
Co chcecie mi panowie powiedzieć?! Przekonać, że to nie jest powrót, a reemigracja?! Bo tak wam do chorej układanki pasuje? Bo już za mało komucha, pisowca czy pełowca? Przecież to jakieś horrendum, by przeprowadzać kolejny podział – na tych, co byli na emigracji i tych, którzy bohatersko trwali w kolejce do polskiej zasiłkowi.
Zrozumcie: wracając do Polski wracamy jak z wojny. Jedni z łupami i splendorami, inny z ranami i chęcią zaznania spokoju. Jakież trzeba czuć niespełnienie, by w nas szukać jakiejkolwiek winy za swoje osobiste porażki! Pogięło Was?
I jak to boli!
Co z Wami, takie rzeczy wypisującymi, jest nie tak?!
Mieszkańcy Bulandy, jednakowoż, wciąż z niej uciekają. Tak się tam przyzwyczajono do bycia wiecznie dymanym, że zaczęli dymać siebie nawzajem. Opresja przeszła w self-service, jesteśmy pierwszym samouciskowym narodem świata. P. Czerwiński, Przebiegum życiae
A chłopaki jak chłopaki. Generalnie nie różnimy się. Ja, emigrant ze swoim odrzuceniem roli emigranta (odrzucam ją od pierwszego dnia tutaj), poruszam się po świecie jak piłkarz, któremu pękła gumka w spodenkach, ale jest dobre podanie, więc zapierdziela się w jej stronę trzymając gacie jedną ręką. Może gola się strzeli jakiego, a gacie się przecież wymieni. Oni w Polsce, w swoich rolach i zawodach, bez obciążenia emigranckiego, w kraju swoim, z językiem swoim i przyjaznym państwem – podobnie. Wolność, pomysły, projekty, działania... - ale też z jedną cały czas, od 20 lat, ręką trzymający galoty projektów, spłacanych kredytów, bezpiecznych i niebezpiecznych związków. Nie ma radości w tej grze, nie ma fascynacji tym sportem jakim jest życie. Nie jesteśmy chyba dziś narodem czerpiącym radość. Nie ma jej na ulicy, w rozmowie, przy grillu czy na zakupach. Żeby radość zresztą czerpać trzeba mieć źródło jakieś.
Sign by Danasoft - For Backgrounds and Layouts
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości