oranje oranje
527
BLOG

Wiara Lecha vs Emigracja

oranje oranje Polityka Obserwuj notkę 9

Ech, wypina się ta Polska na mnie, wypina. Jak złoto. Blakniesz emigrancie w jej wspomnieniach; jak zbitka zero-jedynek (z przewagą zer) gdzieś tam w pamięci operacyjnej systemu niby funkcjonujesz, ale wiesz doskonale, że to tylko bufor. Uczciwie zresztą rzecz ujmując: mechanizm działa w obie strony. Deszcz za oknem siecze, nic tylko się napić z tego nostaldżiku, polej Marian.

Spoko, nie będzie łzawienia. Ekipa, która uczyniła sobie tę wyspiarską ziemię poddaną (względnie najęła się za poddanych) jaka jest taka jest, ale nikt nie powie, że jest zasmarkana i zapłakana. Może i jest tępa, wąsata, zapijaczona, wsobna oraz egoistyczna. Ale nie brak jej zdeterminowania, horyzont siłą rzeczy ma nieco szerszy, zresztą wszystkie swoje złe i dobre cechy wyniosła wprost z Polski, więc wstydzić się nie ma czego. Żadna polska emigracja nie beczała po kątach i pocieszenia się nie domagała, zauważyliście?!

Przydługi wstęp był konieczny, bo wprowadził w klimat ostatecznego rozrachunku – w moim przypadku zaczęło się od Lecha Poznań, który dumnie pruje fale europejskiej piłki nożnej zmierzając pewnie... i tak dalej. Kolejorz zremisował z Juventusem na wyjeździe i przed nim mecze z Manchesterem City i Red Bullem Salzburg i Juventusem znowu. No i zdenerwowany tym, że relację z meczu oglądać musiałem w internecie postanowiłem, że do Manchesteru to już się bryknę osobiście.

Minuta-osiem dostałem potwierdzenie zakupu biletów lotniczych i zacząłem się zastanawiać nad biletami na sam mecz. Najsensowniej byłoby wejść na sektor lechitów wraz z nimi, tym bardziej, że przy Bułgarskiej dopingowałem nie raz, nie pięć i nie dziesięć (i nie tylko w ekstraklasie). Jednak wejście na sektor gości na stadionie w Manchesterze przysługuje tylko tym, których przyklepie Stowarzyszenie Wiara Lecha. Bo to właśnie Wiara Lecha bilety na swój sektor rozprowadza.

Wymogi nie są zbyt wielkie, wystarczy, byś człowieku był zarejestrowany jako ten, który kupił co najmniej jeden bilet na mecz Kolejorza od 2007 roku, więc wysługę lat mam wystarczającą i naprawdę ta poprzeczka wysoko nie jest zawieszona.

Ale nie będę zwracał się do Wiary Lecha o sprzedaż biletu na stadion w Manchesterze. Kupię go – mam nadzieję - w kasach przed meczem i siądę gdzie bądź na prostej. Nie muszę się podłączać pod zorganizowaną ekipę, bo rzeczywiście: prócz wiary w sukces niebiesko-białych łączy nas niewiele.

Nie dbam wraz z nimi o cotygodniowe oprawy, nie zrobiłem niczego, co pozwala całej Polsce być dumną w Europie z kibiców Lecha, nie żyję sprawami klubu, a i cały nadchodzący mecz i te kolejne są dla mnie wyłącznie rozrywką o podwyższonej temperaturze, a nie filozofią życia. I choć drużynie kibicuję, to rzeczywiście - miejsca dla mnie wśród ultrasów nie ma.

Myślę przy tym, że Wiara Lecha dobrze robi tworząc sobie hermetyczną strukturę i broniąc jej tak konsekwentnie. Bez tej konsekwencji kibice w Wielkopolsce nadal byliby uznawani przez polskich dziennikarzy jako „bydło ze stadionów”, nadal Wybiórcza wypisywałaby swoje plugawe rewelacje o mafijnym charakterze struktury Kolejorza, nadal Lech wrzucany byłby do jednego wora z resztą polskich drużyn, a przecież różnica jest zasadnicza.

I nie o wyniki mi idzie, ale o to, że „kibic Lecha” stał się zupełnie nową jakością w Polsce; jakością, która z racji silnego przywiązania do historii i tradycji Wielkopolski staje ością w gardle przeróżnym kundlom. Bez takiej jaka jest struktury, bez swoistego zamordyzmu, bez czytelnych zasad, kibice Lecha byliby tylko bandą nagrzanych emocjami małolatów, którym w sumie nie wiadomo o co chodzi. Jest inaczej. Tu nie wystarczy mieć niebiesko-biały szalik. Tutaj o coś chodzi! Również dzięki Wierze Lecha. Będę Wam kibicował, a wspólnie – choć z innych sektorów – będziemy kibicować Kolejorzowi.

Ciekawe tylko, kiedy uznam, że już nie jestem Polski jako takiej ultrasem. Nie zanosi się, ale przecież w codziennym polskim „kotle” nie uczestniczę. Nie organizuję się na miejscu. Nie wyznaczam żadnej nowej jakości. Od lat jestem poza Polską. Gdzie i jak będę za rok, pięć Jej kibicował? Czy takie porównania w ogóle są uprawnione? Nie wiem. Lech Lech Kolejorz!

Polej Marian.

oranje
O mnie oranje

Mieszkańcy Bulandy, jednakowoż, wciąż z niej uciekają. Tak się tam przyzwyczajono do bycia wiecznie dymanym, że zaczęli dymać siebie nawzajem. Opresja przeszła w self-service, jesteśmy pierwszym samouciskowym narodem świata. P. Czerwiński, Przebiegum życiae A chłopaki jak chłopaki. Generalnie nie różnimy się. Ja, emigrant ze swoim odrzuceniem roli emigranta (odrzucam ją od pierwszego dnia tutaj), poruszam się po świecie jak piłkarz, któremu pękła gumka w spodenkach, ale jest dobre podanie, więc zapierdziela się w jej stronę trzymając gacie jedną ręką. Może gola się strzeli jakiego, a gacie się przecież wymieni. Oni w Polsce, w swoich rolach i zawodach, bez obciążenia emigranckiego, w kraju swoim, z językiem swoim i przyjaznym państwem – podobnie. Wolność, pomysły, projekty, działania... - ale też z jedną cały czas, od 20 lat, ręką trzymający galoty projektów, spłacanych kredytów, bezpiecznych i niebezpiecznych związków. Nie ma radości w tej grze, nie ma fascynacji tym sportem jakim jest życie. Nie jesteśmy chyba dziś narodem czerpiącym radość. Nie ma jej na ulicy, w rozmowie, przy grillu czy na zakupach. Żeby radość zresztą czerpać trzeba mieć źródło jakieś. Sign by Danasoft - For Backgrounds and Layouts

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Polityka