Akcja będzie wyglądała tak: rosyjscy kibole zrobią zadymę w Warszawie (o rozmiarach zadymy się nie wypowiadam, bo nie jestem Kasandrą, mam nadzieję, że trupów nie będzie) i zacznie się medialna jatka. Już teraz jestem w stanie określić koryto, którym popłynie pasza treściwa. Winnych będzie trójka: Kaczyński z definicji, wiadomo, po drugie polscy kibole klubowi i na koniec jeszcze raz: Kaczyński.
Winami Jarosława Kaczyńskiego, zresztą Lech Kaczyński też będzie współwinny, nie ma sensu się tu zajmować. Dziesiątego czerwca z pewnością rozjątrzy i rozpali rewanżystowsko rosyjskich kibiców, którzy wprawdzie wezmą udział w „miesięcznicy”, złożą kwiaty i zaherbatnikują się w solidarności z Polakami, ale czarny osad w ich sercach pozostanie. I eksploduje 12-go czerwca. Przez Kaczorów.
Kiedy dym nieco opadnie dowiemy się, że nie ma w Polsce prawdziwych kiboli, bo jakby byli, to by spuścili wpierdol tym rosyjskim, a my mielibyśmy – skrywaną, bo skrywaną – satysfakcję. Tymczasem stworzony w mediach czarny kibolski lud na codzień rzekomo terroryzujący miasta i spokojne sioła nie ma zamiaru mieszać się w tę polityczną imprezę. I tu raptem robi się: zonk!
Zabraknie więc w Warszawie stosownej przeciwwagi, bo przecież nikt poważnie nie myśli o tym całym Klubie Kibica Euro, który pomaluje sobie twarz w chorągiewkę, na łeb założy czopkę i z wuwuzelą będzie śpiewał „Polska gola, polska gola, taka jest kibiców wola”, względnie: „Nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało”. Potencja tzw. kibica polskiej reprezentacji jest dziś porównywalna z potencją kibiców, bo ja wiem, takiego Luksemburga.
Kibole doskonale zdają sobie sprawę, że nie powinni brać udziału w Euro DwaDwanaście. Nie nasza to impreza, nie nasza ekipa, nie nasza polityka i doprawdy nie ma powodu, żeby dla Donalda wyciągać kasztany z ognia. Niech rzuci na front sprawdzonych w walkach z polskimi „bandytami stadionowymi” policjantów! Niech wypuści na Rosjan ochroniarzy bohatersko walczących z kupcami. Niech pokażą, co potrafią. Już to widzę!
– Ej, chłopaki z kotła, z żylety, z innych gniazd, pomożecie?!
A chłopaki milczą.
Okaże się, że w momencie rozpiździaju zafundowanego przez Rosjan dla nikogo w Polsce trąbka do boju nie zagra. I bardzo dobrze. Przyjadą jak po swoje, spuszczą nam upierdziel na boisku, spuszczą poza nim, zgwałcą kobiety, ukradną zegarek, wody w kiblu nie spuszczą, a Donald powie, że: „państwo zdało egzamin, ale jest nieco rozczarowany postawą polskich kibiców”.
Mieszkańcy Bulandy, jednakowoż, wciąż z niej uciekają. Tak się tam przyzwyczajono do bycia wiecznie dymanym, że zaczęli dymać siebie nawzajem. Opresja przeszła w self-service, jesteśmy pierwszym samouciskowym narodem świata. P. Czerwiński, Przebiegum życiae
A chłopaki jak chłopaki. Generalnie nie różnimy się. Ja, emigrant ze swoim odrzuceniem roli emigranta (odrzucam ją od pierwszego dnia tutaj), poruszam się po świecie jak piłkarz, któremu pękła gumka w spodenkach, ale jest dobre podanie, więc zapierdziela się w jej stronę trzymając gacie jedną ręką. Może gola się strzeli jakiego, a gacie się przecież wymieni. Oni w Polsce, w swoich rolach i zawodach, bez obciążenia emigranckiego, w kraju swoim, z językiem swoim i przyjaznym państwem – podobnie. Wolność, pomysły, projekty, działania... - ale też z jedną cały czas, od 20 lat, ręką trzymający galoty projektów, spłacanych kredytów, bezpiecznych i niebezpiecznych związków. Nie ma radości w tej grze, nie ma fascynacji tym sportem jakim jest życie. Nie jesteśmy chyba dziś narodem czerpiącym radość. Nie ma jej na ulicy, w rozmowie, przy grillu czy na zakupach. Żeby radość zresztą czerpać trzeba mieć źródło jakieś.
Sign by Danasoft - For Backgrounds and Layouts
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Technologie