Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk
2419
BLOG

Czy Jerzy Gorzelik wdrapał się na Wieżę Spadochronową?

Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk Polityka Obserwuj notkę 68

            Minął tydzień od czasu, jak zamieściłem tu swój poprzedni tekst o katowickiej Wieży Spadochronowej, i jest mi trochę głupio, że tak zaniedbuję ten blog, ale raz, że zaczął się rok szkolny i to mnie bardzo angażuje na poziomie, że tak powiem, walki o przeżycie, no a poza tym muszę mocno przyspieszyć pracę nad książką o zespołach, a z muzyką, jak wiemy nie ma żartów. Tu nie można sobie pozwolić na jakiekolwiek niedoróbki.

     Jednak minął tydzień i znów zajrzałem do Parku Kościuszki pod Wieżę. I proszę sobie wyobrazić, że tam rocznicowe obchody idą pełną parą. Jest dzień ósmego września, a w Parku Kościuszki pod Wieżą Spadochronową ruch jak w ulu. Na samej Wieży zawieszona jest potężna białoczerwona flaga, ta sama, którą każdego roku dotychczas widzieliśmy już w dniu 1 września, są harcerskie namioty, tłumy samych harcerzy, a ponieważ dla uczczenia rocznicy obrony Wieży, przygotowana została tak zwana „rekonstrukcja” i, też tak zwany, „rodzinny piknik”, a więc będzie się działo. Późnym popołudniem ma nawet grać miejscowy zespół popularyzujący irlandzką muzykę ludową, i wszyscy obecni będą mogli się zgłosić po darmową grochówkę.
     O co mi chodzi? Otóż mamy 8 września. Tydzień po rocznicy wybuchu II Wojny Światowej, która w Katowicach przeszła kompletnie niezauważona i nagle się okazuje, że nie ma się czym martwić. Pamięć żyje. Mamy 8 września i wszystkie możliwe władze, włącznie z Instytutem pamięci Narodowej i lokalnymi mediami, czczą ten dzień. Ktoś się zapyta, o co chodzi? Cóż takiego się wydarzyło 8 września 1939 roku, poza tym, że od tygodnia trwała niemiecka agresja na Polskę. Otóż ten dzień, podobnie jak wcześniejszy, 7 września, akurat się pojawił tylko dlatego, że mamy weekend – pierwszy weekend po faktycznej rocznicy, czyli po 4 września, kiedy to Niemcy zamordowali grupę harcerek i harcerzy, zupełnie, jak się okazuje, bez sensu, broniących Polski przed okupantem. A więc, z tego prostego powodu, że środa nie jest najlepszym dniem do uroczystego obchodzenia narodowych rocznic, mamy tę sobotę i niedzielę.
     A ja wciąż pamiętam minioną niedzielę 1 września, kiedy z żoną i psem poszliśmy do naszego parku, i tam nagle pojawiły się czarne limuzyny z grupą generałów i samym prezydentem miasta, którzy w kompletnej dyskrecji, z zachowaniem idealnej skromności, bez obecności kamer i aparatów fotograficznych i mikrofonów, złożyli kwiaty i w kompletnej ciszy zniknęli. Dziś mamy imprezę.
     Najchętniej powiedziałbym teraz, że ja nic z tego nie rozumiem. Że ja nie mam najmniejszego pojęcia, czemu w Katowicach akurat postanowiono kompletnie zlekceważyć rocznicę wybuchu II Wojny Światowej, a jednocześnie zorganizować – uroczyste jak nigdy – obchody niemieckiego ataku na Wieżę Spadochronową. Ja tego zwyczajnie nie wiem i nie rozumiem. Natomiast mam tu pewną teorię, którą chciałem się podzielić.
     Otóż ja zdaję sobie sprawę z tego, że Ruch Autonomii Śląska ostatnio mocno stracił na politycznym znaczeniu, do tego stopnia, że niektórzy z nas, nastawieni bardziej optymistycznie, pragną wierzyć, że Gorzelik i jego ferajna już w ciemnym grobie. Wygląda jednak na to, że faktyczne wpływy zachowuje się na zupełnie innym poziomie, niż może to sobie wyobrażać ktoś tak ważny nawet jak Donald Tusk. Ja wiem, że to zabrzmieć może jak najprawdziwszy horror, ale kto wie, czy najwięcej nam tu na ten temat nie może powiedzieć ktoś taki jak spółka Agora i jej lokalne odnogi. Rzecz bowiem w tym, że z punktu widzenia tych ludzi, coś takiego jak 1 września to nie jest w ogóle nasz interes. 1 września to okazja, którą mogą sobie obchodzić Polacy. My tu na Sląsku mamy swoją Wieżę Spadochronową. I to jest nasze święto. To co się stało w Polsce 1 września, to w ogóle nie nasza sprawa. U nas wojna się zaczęła 4 września. Bohaterów już mamy, pozostaje jeszcze tylko ten cholerny kłopot z ustaleniem sprawców, ale i z tym sobie z pewnością poradzimy. W końcu Śląska Ziemia wydała wielu zdolnych ludzi, w tym też i historyków. Oni dostarczą odpowiednie materiały.
     Pozostaje jeszcze tylko jeden kłopot. Otóż, z tego, co wiem, wynika, że to właśnie środowiska związane z „Gazetą Wyborczą”, swego czasu jako pierwsze, zaczęły lansować tezę, jakoby żadnej obrony Wieży Spadochronowej nigdy nie było. Wprawdzie to było dawno i wszystko wyglądało zupełnie inaczej niż dziś, i nawet Herr Gorzelik był wówczas zaledwie skromnym sympatykiem Unii Polityki Realnej, i ani mu w głowie były marzenia o szczególnej karierze, jednak coś z tym problem zrobić trzeba będzie. Osobiście jednak wierzę, że oni i z tym sobie poradzą. Jak ze wszystkim.
    A co z nami? Nie wiem, jak to będzie. Perspektywy nie są najlepsze. Bo w końcu głupio jest się nagle dowiedzieć, że się zostało eksmitowanym.  Wczoraj skończyłem 58 rok życia; życia, które przeżyłem z pełną świadomością bycia Polakiem, zamieszkałym w Polsce. I oto nagle się ma okazać, że to było złudzenie? Chciałbym mieć nadzieję, że to też jest zaledwie chwilowe złudzenie.

taki sam

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (68)

Inne tematy w dziale Polityka