I to zapomniała się nie pierwszy raz… Powiedzieć, że PO zapomina o niezbędnej w demokracji dyskusji z partiami opozycyjnymi, to mało. PO umknął kolejny raz fakt istnienia koalicjanta (dla przypomnienia: PSL-u z W. Pawlakiem na czele).
W takim stylu wchodziliśmy do strefy w euro w roku 2011 lub 2012. Trudno zapamiętać, bo wchodzenie trwało zaledwie klika dni i szybko się z niego wycofano. Ale w podobny sposób PO zmieniała konstytucję: od piątku do poniedziałku.
W identyczny sposób B. Komorowski rekomendował Belkę: zarekomendował, a jakże, a gdy mu przypomniano, że obiecał konsultować swe decyzje i nominacje, to powiedział rozkosznie, że właśnie będzie…przekonywał, co chyba trudno nazwać konsultacjami – jakbyśmy szeroko tego słowa nie pojmowali.
Teraz PO podnosi stawkę VAT. No!
SLD domaga się jakiegoś pakietu, jakieś całościowego planu proponowanych zmian i chyba nikt z PO nie wie, o co chodzi G. Napieralskiemu.
PiS wnosi o raport premiera dotyczący stanu finansów państwa w kontekście zielonej wyspy na tle Europy pogrążonej w kryzysie, ale w odpowiedzi słyszy, że to cyniczne i podłe wykorzystywanie tragedii smoleńskiej do celów politycznych.
PSL (koalicjant!) dowiaduje się o tym wyrywkowym pomyśle PO jak zwykle z mediów i jest zaskoczony w takim stopniu, że nie komentuje.
Poseł M. Sekuła kończy prace komisji hazardowej (powołanej nie wiadomo po co!), bo tam się tylko błąd wkradł w jednym zdaniu (już mieliśmy kiedyś taki cyrk z „i” czy też „lub” czasopisma!). Poza tym posłowie PO działali bez zarzutu, tylko trochę niestandardowo.
Trudno się oprzeć wrażeniu, że umiłowana i miłująca partia PO zdaje się pojmować władzę w jeden właściwy dla siebie sposób: po pierwsze – rządzi sama. To, co prawda, nie ma odzwierciedlenia w arytmetyce sejmowej, ale od czego są negocjacje?
Po drugie, z owego rządzenia krajem, PO chętnie korzysta z płynących awantaży, uprawnień, możliwości i inicjatyw, które czasem sprowadzają się do „kręcenia lodów” i ustaleń dokonywanych na cmentarzu.
Ta część sprawowania władzy, która odnosi się do odpowiedzialności za kraj nie tyle schodzi na plan dalszy, ile zdaje się być realizowana w myśl zasady „po nas choćby potop”…