Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński
311
BLOG

Po co Putinowi mobilizacja?

Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Andrzej Owsiński

Po co Putinowi mobilizacja?

Wojna rosyjsko ukraińska toczy się praktycznie od ośmiu lat, jej specyficznym tłem są „normalne” stosunki między wojującymi stronami. Objawia się to nie tylko w stosunkach gospodarczych, ale i w dyplomatycznych, włączając spotkania prezydentów.

Jednak od 24 lutego tego roku sytuacja mocno się zaostrzyła na skutek inwazji rosyjskiej na terytorium ukraińskie na czele z Kijowem. Wprawdzie Rosjanie swojej agresji nie traktują jako wojnę, a jedynie akcję porządkową, mającą na celu wyeliminowanie wrogich Rosji elementów, liczą jednak na skutek w postaci całkowitego wzięcia Ukrainy w swoje władanie.

Jednakże najwyraźniej mieli złe rozpoznanie nastawienia narodu ukraińskiego i to włącznie z mieszkańcami posługującymi się językiem rosyjskim, gdyż zarówno opór militarny, jak i cywilny okazał się wielokrotnie większy od spodziewanego. Stąd niepowodzenia w działaniach wojskowych i stosunku ludności.

Wzbudziło to zapewne zaskoczenie i zdziwienie na Kremlu, mimo, że upadek ostatniego prorosyjskiego prezydenta Ukrainy Janukowicza powinien był dać do zrozumienia, że nawet kilkunastomilionowa masa ukraińskiej ludności, posługująca się językiem rosyjskim nie oznacza stosownej siły rosyjskich wpływów w tym kraju. W efekcie, zamiast niemal natychmiastowego opanowania Ukrainy z Kijowem i możliwości obsadzenia „swoim” rządem, trzeba ponosić trudy i koszty przeciągającej się wojny, prowadzonej ze zmiennym szczęściem i ciągle dalekiej od spełnienia zamierzeń.

Zamiast łatwych sukcesów Rosjanie mogą odnotować znaczne straty, a ostatnio i klęski w walce o terytorium. Uzupełnianie strat jest coraz trudniejsze i osłabia możliwości ofensywne armii. Może to budzić zdziwienie, przy wielokrotnej przewadze sił rosyjskich zarówno w stanach osobowych jak i w uzbrojeniu.

Na polu bitwy nie liczą się różnice globalne, ale stan sił użytych do bezpośredniej walki. A tu przewaga rosyjska kurczy się niepomiernie z nieznanych dokładnie przyczyn.

Można wymieniać wiele powodów tego stanu, jedno chyba jest pewne, a mianowicie niedostatki organizacyjne i niechęć do udziału w tej wojnie, demonstrowana pod byle pretekstem. Dotyczy to nie tylko zwykłych żołnierzy, ale też i dowódców, co powoduje wściekłość Putina i ciągłe zmiany w obsadach.

Użyte na początku inwazji siły rosyjskie stanowiły zaledwie około ¼ milionowej czynnej armii, w trakcie operacji niewiele to się zmieniało, gdyż z trudem nadążano z uzupełnianiem ubytków. Uwzględniając charakter tej wojny prowadzonej nie masą wojsk, ale użyciem sprzętu, ubytki osobowe obejmują w dużej mierze personel wyspecjalizowany w obsłudze wszelkiego rodzaju urządzeń i środków walki, niekiedy bardzo skomplikowanych. Mobilizacja powszechna niewiele może tu pomóc.

Realnym środkiem na szybkie uzupełnienie braków jest sięgnięcie do specjalistów zaangażowanych w innych jednostkach, lub zwolnionych z czynnej służby, ale jeszcze będących w pełni sił.

Mobilizacja słabo wyszkolonych czy w ogóle niewyszkolonych zmierza do stworzenia armii na wzór stalinowski, zdolnej jedynie do „łobowych udarow”, albo obrony do „ostatniego sołdata” – wyłącznych metod uznawanych przez Stalina. Przy obecnej technice prowadzenia tej wojny oznacza to jedynie pomnożenie strat ludzkich, utrudni natomiast prowadzenie walk ogniowo-ruchowych.

Jakie przesłanki spowodowały sięgnięcie po tak niepopularny środek, jakim jest mobilizacja powszechna?

Jest to przedmiot domysłów, z których najpopularniejszym jest chęć stworzenia jeszcze jednego straszaka na sąsiednie kraje, a szczególnie na zachodnią Europę. W grę wchodzi też próba zdyscyplinowania Rosjan, którzy ostatnio coraz częściej demonstrują oznaki niesubordynacji.

Obawiam się jednak, że chodzi głównie o zorganizowanie okupacyjnej armii na Ukrainie, nie nadającej się wprawdzie do prowadzenia walk o nowe zdobycze terytorialne, ale za to gwarantującej nękanie miejscowej ludności. W ostatecznym przypadku może być też użyta do obrony przed ukraińskimi atakami, prowadzonymi w celu odzyskania utraconych ziem.

Liczy się na to, że perspektywa znacznego zwiększenia armii okupacyjnej może okazać się czynnikiem zmuszającym Kijów do podjęcia negocjacji pokojowych, nie czekając na ewentualny sukces militarny. Dla Putina już sama propozycja rozejmu będzie kołem ratunkowym, gdyż dalsze kontynuowanie wojny w każdej postaci stanowi dlań osobiste zagrożenie, nie tylko posady, ale też mienia i życia.

Coraz odważniejsze wystąpienia ze strony społeczeństwa i przedstawicieli regionalnych władz przeciwko wojnie świadczą, że osłabła znacznie siła wykonawcza obrony Putina osobiście i jego najbliższego otoczenia. Nie ma zatem za wiele czasu, dotychczasowe próby utrzymania Ukrainy na zasadzie politycznej agentury, błyskawicznego opanowania kraju militarnie, a także systematycznego niszczenia, zawiodły. Może więc uda się opanować ją na drodze obrzydzenia życia Ukraińcom.

Historyczne doświadczenia rosyjskiej okupacji są w tym względzie niezmienne, począwszy od moskiewskiej grabieży na Litwie w XVII wieku, przez doświadczenia z wojny północnej, rzeź Pragi, wojen napoleońskich, okresu „rewolucji październikowej”, po szczególnie wybitne osiągnięcia stalinowskie w okresie międzywojennym i w czasie II wojny światowej. Z braku innych środków warto po nie sięgać, co już się czyni, ale zapewne w ocenie Kremla na zbyt małą skalę. Po prostu brakuje wykonawców i stąd potrzeba mobilizacji.

Z góry można założyć jaki element dostanie się do wojska i z całą pewnością nie zawiedzie.

Potrzebny jest jednak pośpiech, bo sytuacja w Rosji nie rokuje najlepiej, na całe szczęście dla organizatorów tego rodzaju „misja” nie potrzebuje długiego szkolenia, ani wyszukiwania fachowców. Jak wykazuje bieżące doświadczenie, jest ich w tej dziedzinie w rosyjskim wojsku dostatek.

Życie na okupowanej Ukrainie i tak jest dość koszmarne, uczynienie zeń prawdziwego i powszechnego piekła powinno okazać się środkiem znacznie skuteczniejszym niż wszystkie dotychczasowe.

Nawet efektywne próby odbicia z ukraińskiej strony okupowanych ziem mogą okazać się katastrofalne dla miejscowej ludności w warunkach tak intensywnej i morderczej okupacji.

Co można przeciwstawić takim moskiewskim zamiarom?

Dotychczasowa metoda powszechnej ucieczki z kraju jest już na granicy ogólnonarodowego samobójstwa. Nie da się bowiem w żaden sposób zrekompensować ubytku, już wchodzącego w grubo ponad dziesiątkę milionów ludzi, stanu zaludnienia Ukrainy.

Jest tylko jeden sposób na uniknięcie najgorszego: przyśpieszenie upadku reżymu Putina i wcześniejsze wywołanie chaosu w Rosji aniżeli na Ukrainie.

Do tego celu potrzebna jest natychmiastowa reakcja ze strony krajów NATO na rosyjską mobilizację.

Powód formalny jest na zachodzie bardziej przekonujący, aniżeli wszystko co dotąd się stało, oznacza bowiem bezwzględne przejście na stopę wojenną bez jakichkolwiek nadziei na „negocjacje”, którymi karmi się bez przerwy zachodnią opinię wśród ludzi ciągle pokładających nadzieje we własnych wyobrażeniach.

Jedno w tym wszystkim jest pocieszające: najwyraźniej pozycja Putina jest na tyle dramatyczna, że sięgnął po środek bardzo niedogodny jakim jest otwarta mobilizacja wojskowa, skłaniający do powszechnego nastawienia Rosjan przeciwko niemu.

Putinowska mobilizacja stworzyła wyjątkową okazję do obalenia go, zachód dostał szansę którą stosunkowo niedrogim kosztem musi wykorzystać, wymagany jest tylko pośpiech w działaniu w celu zmniejszenia nieuchronnych, negatywnych skutków na Ukrainie, ale też i w szerszym kontekście.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka