Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński
126
BLOG

Przebudowa zasad współpracy gospodarczej

Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński Gospodarka Obserwuj notkę 2

Andrzej Owsiński

Przebudowa zasad współpracy gospodarczej

Współczesne niedogodności na światowym rynku wymiany towarowej przypisuje się głównie pandemii i wojnie na Ukrainie, zapominając o jej zasadniczych wadach. Od blisko 100 lat o systemie gospodarowania zaczęły decydować rządy poszczególnych krajów i wyposażone w odpowiednią władzę międzynarodowe korporacje. Współpraca między nimi stała się ośrodkiem narzucającym sposób funkcjonowania stosunków ekonomicznych na całym świecie.

Skutkiem tego jest wyeliminowanie normalnych relacji kosztów i cen. Dotyczy to szczególnie międzynarodowej wymiany towarowej. Przede wszystkim w coraz większym stopniu jest zaangażowana administracja państwowa, głównie w postaci narzucania restrykcji i ceł.

Doprowadziło to do wielu anomalii, jak choćby różnic cen. I tak, polski cukier był tańszy w Danii niż w Polsce, a francuskie wino tańsze w Polsce niż we Francji.

Obroty światowe zostały opanowane dumpingiem, a ochrona własnej wytwórczości spowodowała redukcję produkcji w krajach najtańszych na rzecz podtrzymywania jej w najdroższych. Ten system regulacji został przejęty, a nawet rozbudowany do granic absurdu, w międzynarodowych organizacjach z UE na czele. Królował w tej dziedzinie obóz sowiecki, ale jego wpływ na rynek światowy z racji niskiej wydajności był minimalny.

Upadek Sowietów nie przyniósł zasadniczych zmian w rządzeniu światową gospodarką. Znakomitą kontynuatorką okazała się UE. Odczuliśmy to boleśnie, zarówno w okresie przygotowawczym jak i po wejściu do niej. Na wstępie musiały być przyjęte warunki dyktowane przez dominację niemiecką.

Jak pamiętam, już na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku można było zaobserwować wojnę niemiecko-włoską o przyszłość EWG, która stawała się w coraz wyższym stopniu niemieckim folwarkiem. Wprawdzie Włosi, z racji swojej pozycji założyciela Wspólnoty Węgla i Stali, skorzystali też z tej hegemonii, kiedy bowiem Hiszpania była przyjmowana do EWG, to dla ochrony ceny włoskiej oliwy kazano Hiszpanom wyciąć 800 tys. oliwek. Przypomina to zabieg ograniczenia polskiej produkcji mleka do 8,5 mld litrów rocznie przy produkcji 16 mld (przynajmniej wg GUS), zapewne dla ochrony niemieckich 30 mld, produkowanych bezkarnie mimo limitu 20 mld litrów, nota bene przy takim samym areale co w Polsce.

Zresztą cała gospodarka rolna UE jest urągającym zdrowemu rozsądkowi karykaturalnym tworem, mającym na celu nie tylko interes wybranych krajów, dla których rolnictwo to nieco ponad 1% PKB, ale z którego największe korzyści czerpie określone lobby polityczne.

Ale nie tylko Unia może pochwalić się „osiągnięciami” w tej dziedzinie. W USA od wielu lat opłaca się zaniechanie upraw, a w Kongresie istnieje lobby budujące kapitał polityczny na ochronie interesów amerykańskich rybaków na Atlantyckim wybrzeżu, których istnieje zaledwie parę tysięcy, a mimo to nie pozwala się na połowy obcym, między innymi Polakom, w amerykańskiej strefie ekonomicznej.

Nonsensy działalności rolnej w „przodujących” krajach wpłynęły na kształt rolnictwa światowego, które, jeżeli chce sprostać rosnącym zadaniom, musi ulec gruntownej przebudowie.

Tymi zadaniami są nie tylko zmiany ilościowe produkcji, ale też jakościowe, a przede wszystkim ochrona przed wszelkiego rodzaju szkodliwością. Jak na razie truje się ludzkość dość skutecznie.

Gdyby poświęcono temu problemowi chociaż część energii zużytej na rzecz „klimatu”, wytwarzania leków i innych dóbr z bronią i zbytecznymi gadżetami, to mielibyśmy żywność nie tylko w większej obfitości, ale i zdrowszą i tańszą.

Dla rozwoju rolnictwa, tak jak dla każdej branży, najważniejsze jest utrzymanie odpowiedniej relacji cen. „Wolny” rynek powinien regulować to automatycznie. bez potrzeby nadrzędnej interwencji, tylko że istnieją wątpliwości, czy kiedykolwiek takie możliwości istniały. Współcześnie bowiem żyjemy w epoce totalnego ataku biurokracji państwowej na stosunki rynkowe. Jego skutki trzeba ratować kolejnymi interwencjami i tak bez końca.

Klasycznym przykładem jest cena oleju napędowego, stanowiąca we współczesnym rolnictwie podstawowy element kosztu wytworzenia. Relacja 2-2,5 litrów mleka = litr oleju została zburzona, zmierzając do wprowadzenia „specjalnej ceny dla rolników”. Powstało zatem znakomite pole dla działalności biurokracji, a szczególnie korupcji.

Takich dziedzin jest znacznie więcej, a ich wynikiem jest rozbudowany, absurdalny system dotacji i restrykcji. Dzieje się to w różnych dziedzinach, ale w rolnictwie funkcjonuje od wielu lat jako obowiązujący system.

Mało kto zdaje sobie sprawę, że przyśpieszony rozwój produkcji na świecie, począwszy od XIX wieku zawdzięczamy stosunkowo taniej energii cieplnej, uzyskiwanej ze spalania węgla.

W ślad za tym poszła ropa naftowa i gaz ziemny, ale w tym przypadku zadziałała inwencja biurokracji traktującej je jako łup losowy. Współcześnie cena ropy, a w ślad za nią cena gazu jest obarczona w najwyższym stopniu podatkami i świadczeniami będącymi swoistym haraczem hamującym rozwój produkcji,

Od wielu lat te ceny nie mają nic wspólnego z kosztami produkcji, a są jedynie tworem koniunkturalnych interesów. Nic też dziwnego, że nikt nie chwali się wysokością kosztów poza skargami na najwyższe.

Ostatnio jednak najwięksi producenci uchylili rąbka tajemnicy, informując ogólnie o ich poziomie. Wygląda to na dość duże zawyżenie tych kosztów, ale nie mając innych danych w odniesieniu do największych producentów: USA, Arabii Saudyjskiej, Rosji i Wenezueli, trzeba się na nich oprzeć.

Nie wchodząc w szczegóły, mamy do czynienia z rozpiętością od 16 USD do 49 USD za baryłkę. Relacjonując w stosunku do wielkości produkcji można dojść do wniosku, że średnio jest to 30 USD. Trzeba jednak pamiętać, że ten bezpośredni koszt obciążony jest w swoich elementach składowych stosownym podatkiem. Jeżeli jest to na poziomie powszechnego VAT to „czysty” koszt wynosiłby w granicach 25 USD/baryłkę. Przy obecnej cenie światowej 70 dolarów stanowi to zaledwie 36% ceny. Mamy zatem do czynienia z oczywistą grabieżą na poziomie „kup pan cegłę”.

Epatowanie niedostatkiem energetycznych surowców jest oczywistym oszustwem. Nie tylko, że ich nie brakuje, ale stale odkrywa się nowe zasoby, obliczone łącznie na możliwość pokrycia zapotrzebowania na 40 do 60 lat w zależności od szacunków zużycia. Zresztą korzystanie z paliw jako źródła energii podlega stałej redukcji i nie wykluczone, że za kilkadziesiąt lat będą to już tylko resztki. W tych warunkach oszczędzanie ich na „przyszłość” ma bardzo wątpliwy sens, mając jeszcze na względzie coraz lepsze możliwości jej wykorzystania.

Koszt energii limituje cały rozwój gospodarki, ale nie jest to jedyny powód jej obecnego hamowania.

W dalszym ciągu decydującą rolę odgrywają sztuczne bariery, tworzone przez poszczególne państwa i organizacje międzynarodowe.

Po II wojnie światowej zaistniały możliwości przejęcia hegemonii gospodarczej przez USA, nie skorzystały one z tego, zadawalając się ustanowieniem preferencyjnego kursu dolara na korzyść okupacyjnych sił amerykańskich, ale ze szkodą dla ich gospodarki.

Przy okazji spekulanci, nie tylko amerykańscy, odkryli, że najlepszym towarem eksportowym Stanów Zjednoczonych jest dolar.

Jako waluta światowa był chętnie kupowany dla opłacenia importu ropy naftowej i innych produktów. W ten sposób banki na świecie zostały zapełnione dolarami, za którymi nic nie stało, ale które jak sztony są wykorzystywane w międzynarodowym obrocie. USA muszą się jednak liczyć z tym, że któregoś dnia wrócą one do Ameryki i upomną się o rzeczywiste dobra.

Jak dotąd największy posiadacz – Chiny nie jest zainteresowany w tego rodzaju posunięciu z powodu ciągle kolosalnego eksportu do Ameryki przy niemal pół bilonowej nadwyżce handlowej. Na razie poprzestaje na gromadzeniu zasobów dolarowych, ale jeżeli polityczne ambicje komunistów chińskich wezmą górę, to amerykańska katastrofa gospodarcza, a za nią i polityczna może nastąpić błyskawicznie.

Nie ma co ukrywać – pociągnie to za sobą nieuchronną klęskę całego zachodniego świata, a na ironię losu łącznie ze spiskiem niemiecko-rosyjskim, działającym przeciwko Ameryce.

Czy ten zagrożony w swoim istnieniu świat naszej kultury zorientuje się wreszcie, gdzie jesteśmy i weźmie się za przebudowę stosunków gospodarczych i w ślad za tym i w innych dziedzinach, tego nie wiemy. Jak dotąd rządzą nim bowiem małe interesy spekulantów węszących gdzie można szybko zarobić jak najwięcej pieniędzy.

Oczywiście można, ale należy liczyć się z tym, że wkrótce będą to już tylko papierki lub zapisy, już dziś obserwujemy sygnały tej przyszłości.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka