Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński
162
BLOG

Na kogo głosować?

Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński Polityka Obserwuj notkę 8

Andrzej Owsiński

Na kogo głosować?

Nadchodzące wybory rodzą w każdym posiadającym „czynne” prawo wyborcze, pytanie: na kogo warto głosować? Już sam podział prawa nastręcza wątpliwości, bowiem w powszechnym pojęciu „czynnym”, czyli aktywnym powinien być kandydat, a nie jego wyborca, którego cała „czynność” polega na oddaniu głosu. Natomiast kandydat musi zabiegać o pozyskanie głosów na siebie imiennie, gdyż korzystać może z innych głosów oddanych na jedną listę jedynie w przypadku uzyskania wewnętrznej większości.

Jest to procedura dość kłopotliwa i niezbyt sprawiedliwa, łączy bowiem zdobycz indywidualną ze zbiorową, pozostawiając w pobitym polu kandydatów z innych list, którzy uzyskali większe poparcie, ale nie mają takiego „zaplecza”.

Ponadto wewnątrz tej samej listy powstaje konkurencja, czyniąca największym przeciwnikiem kolegę z listy, któremu może uda się uzyskać parę głosów więcej i to on będzie korzystać ze zdobyczy innych. Remedium na to są jednoosobowe okręgi wyborcze, w których trzeba samemu wygrać, nie licząc na cudze wsparcie.

Z punktu widzenia współczesnej struktury parlamentarnej indywidualny sukces ma znaczenie drugorzędne, celem wyborów jest wygranie partii, lub zgrupowania w komitecie wyborczym. A mając na względzie „dyscyplinę” klubową, pozycja indywidualna posła czy senatora traci na znaczeniu.

Takie są skutki obecnej ordynacji wyborczej, a właściwie systemu politycznego, jaki powszechnie panuje we współczesnym życiu politycznym. Jak mi powiadał jeden z prominentnych przedstawicieli tego życia: „w sejmie liczą się tylko najwyżej dwa pierwsze rzędy, reszta to małpoludy przeznaczone do podnoszenia ręki i naciskania guzika na komendę”.

Niezależnie od cynizmu, wyniesionego zapewne w dużej mierze z bolszewickiej praktyki PRL, współczesny system wyborczy zawiera zasadnicze wady w postaci złamania zasady indywidualnego przedstawicielstwa narodu przez każdego wybranego. Nie powinien zatem podlegać on przymusowej dyscyplinie grupowej.

W ramach tego systemu wyłaniania reprezentacji narodu pewnym ulepszeniem są jednomandatowe okręgi wyborcze, które jednak preferują osoby znane z zupełnie innych walorów niż potrzebne w pracy parlamentarnej.

W krajach o niskiej kulturze politycznej jest to po prostu plaga, nie wypominając można przywołać kolejne składy parlamentu w Polsce po 1989 roku.

W przedwojennej polskiej praktyce wyborczej była stosowana zasada „odpersonifikowania” list, które reprezentowały określone komitety wyborcze, przeważnie partie polityczne.

Głosowanie „na listy” dawało preferencje kolejności zajmowanych miejsc ustalanej przez komitet wyborczy. Remedium na to mogło być zgłaszanie kandydatur indywidualnych. Jedyną dobrą stroną tego systemu była selekcja programowa, a nie personalna, która zresztą też nie wyczerpuje wszystkich wymagań w stosunku do kandydatów.

Niezależnie od systemu ciągle mamy do czynienia z mankamentami ustroju demokracji parlamentarnej. Można je nieco łagodzić przez zastosowanie ścisłej autonomii poszczególnych składników władz, trudność jednak polega na konieczności ustawowej regulacji oddającej decyzję parlamentowi, zainteresowanemu w utrzymaniu przewagi nad pozostałymi składnikami władzy państwowej.

Mamy zatem w rezultacie stałą walkę między nimi, prowadzącą do ciągłych kryzysów.

Jak dotąd nie wymyślono skuteczniejszej formy rządzenia, która nie zagrażałaby ludzkiej wolności, istnieją jednak stałe próby zastąpienia demokracji parlamentarnej innym, wydajniejszym z punktu widzenia efektywności materialnej systemem, kończą się jednak przeważnie na niepożądanym chaosie, lub dyktaturze.

My w Polsce, pozbawieni przez wiele lat podstawowych praw obywatelskich, jesteśmy skłonni znosić niedostatki ustroju demokratycznego, tylko że zamiast tego zafundowano nam pozostałości PRL, w których wszystkie próby odtworzenia niezależnego życia politycznego, stanowiącego podstawę wojennych rządów na uchodźstwie i jego krajowej delegatury zakończyły się klęską.

Mamy wobec tego na oficjalnej scenie politycznej wyłącznie twory powstałe w wyniku przekształcenia PRL w „IIIRP” zwaną też przez „klasyka” „PRL bis”, akceptujące bezprawności ustrojowe tej formuły państwowej.

Skutki tego stanu są dla Polski katastrofalne, a jego tragicznym symbolem jest „Smoleńsk”.

Jak dotąd, poza nielicznymi, odosobnionymi wypadkami nie widać chęci do rewolucyjnego obalania panującego ustroju.

Działania w ramach bezprawnej, ale obowiązującej, konstytucji nie mogą przynieść sukcesu bez uzyskania kwalifikowanej większości parlamentarnej.

Jak dotychczas nie widać było objawów walki o jej zdobycie, stąd mimo, że mamy do czynienia z trzecią, kolejną próbą wprowadzenia zmian, ciągle tkwimy w stanie uniemożliwiającym normalny rozwój narodu.

Ostatnie wydarzenia, a szczególnie prześladowania Polski, klęska UE jako formy zjednoczenia Europy, a nade wszystko wojna na Ukrainie wyraźnie wskazują, że wymagana jest gruntowna przebudowa ustrojowa Polski i to możliwie jak najrychlej.

Okazją ku temu są najbliższe wybory parlamentarne z wyjątkową szansą referendum odnoszącym się wprawdzie do fragmentu plag, które nas dręczą, ale które mają znaczenie praktyczne, obserwowane w innych krajach unijnych.

Dla nas, szczególnie uczulonych na zamach na naszą wolność, niezawisłość, a przede wszystkim tożsamość narodową, przymusowa introdukcja elementów niszczycielskich dla naszej kultury, jest nie do zaakceptowania.

Trzeba mieć na względzie doświadczenie półtorawiekowej niewoli zaborów i pół wieku okupacji nazistowsko-bolszewickiej, żeby zrozumieć stosunek Polaków do tego rodzaju inwazji.

Wprowadzenie do akcji wyborczej możliwości wypowiedzenia się narodu w sprawie podstawowej dla jego bytu stanowi niepowtarzalną okazję do zajęcia konsekwentnego stanowiska w obiorze reprezentacji parlamentarnej.

To musi być szczególnie uwypuklone w sytuacji „być albo nie być”, nie można bowiem ciągnąć bez końca sytuacji, w której rząd jest traktowany jako intruz wobec „właścicieli IIIRP”, czyli spadkobierców „właścicieli Polski Ludowej”, jak niekiedy sami siebie nazywali.

Skala zwycięstwa wyborczego powinna zmusić do zerwania więzów z PRL i uwolnienia od wpływów obu sąsiadów, uważających że mają prawo nadzoru nad Polską.

Wobec klęsk rosyjskich i niepowodzeń niemieckich okazja jest wyjątkowa.

Nie wolno jej zaprzepaścić redukcją programu wyborczego, obiadki dla pacjentów szpitalnych nie wadzą, a nawet są mile widzianym objawem troski o człowieka.

Jednak nawet walka o pozycję w „jedwabnym szlaku” jest niewystarczająca, trzeba koniecznie powiedzieć otwarcie, że nie chodzi o naprawianie elementów państwa, ale o rzeczywistą zmianę jego oblicza od podstaw.

Obowiązek odpowiedzialności wobec naszej własnej historii i suwerenności państwowej nakazuje odzyskanie ciągłości państwa polskiego, tak jak to zostało dokonane konstytucją z 17 marca 1921 roku. Nie wolno nam tolerować stanu ciągłości prawnej z bezprawnym tworem PRL, gdyż w ten sposób tworzy się państwo, które nie tylko, że nie ma związku z niepodległym państwem polskim, zarówno przedrozbiorowym, jak i odrodzonym w1918 roku, ale z góry akceptuje obce wpływy.

Jest to nam potrzebne nie tylko dla legitymacji praw historycznych, ale też dla poczucia tożsamości narodowej, dziedzictwa kultury i określenia naszej roli w europejskiej, a nawet światowej zbiorowości narodów.

Żeby dokonać właściwego wyboru w tej niewątpliwie dramatycznej sytuacji, musi być przedstawiony w klarowny i czytelny sposób jej prawdziwy charakter. Ten, który się tego wyzwania podejmie, zasługuje na wsparcie.

Jak na razie tylko „Zjednoczona Prawica” jest najbliższa takiemu stanowisku, powinna to jednak zaakcentować jako najważniejszy cel, nie ujmując niczego z bieżących obietnic przedwyborczych. Nie można jednak czynić z nich zasadniczego celu obecnych wyborów, dokonywanych w dziejowej chwili próby dokonania zasadniczych zmian w układzie stosunków europejskich i szansy na odzyskanie przez Polskę pełnej niepodległości.

Zastrzeżenia, uwagi, a nawet zarzuty wobec PiSu mogą pozostać aktualne, nie zmienia to postaci rzeczy polskiego obowiązku obywatelskiego i narodowego do oddania głosu za niezawisłym państwem polskim, bo tylko takie państwo może zrealizować nasze dążenia do wolności, pokoju, rozwoju rodzimej kultury i dobrobytu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka