Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński
181
BLOG

Gra o Włochy

Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński Polityka Obserwuj notkę 1

Andrzej Owsiński

Gra o Włochy

Ktoś był łaskaw przypomnieć o istotnym, ale niezbyt utrwalonym w pamięci fragmencie II wojny światowej, który miał miejsce 80 lat temu. Chodzi o kapitulację Włoch i próbę ich wejścia do koalicji antyniemieckiej.

Nieszczęściem Włochów był fakt, że dyktatorem był bezmyślny idiota, zadufany w sobie i marzący o przywróceniu władzy Cezarów w panowaniu nad obszarem „mare nostrum”, czyli Morza Śródziemnego.

Naraził się światowej opinii podbojem ostatniego wówczas, a później pierwszego niepodległego państwa afrykańskiego Abisynii (dziś nawet nie bardzo znanej nazwy Etiopii).

Związany z Niemcami paktem „stalowym” i bliskością ideową nacjonalistycznych dyktatorskich reżymów uprzedził Hitlera, że nie jest gotowy do wojny w 1939 roku, co dawało mu szansę na pójście w ślady Franco, który wykręcił się od udziału w klęsce. Jednakże chciwość łatwego sukcesu nakazała mu przyłączyć się do wojny przeciwko aliantom 10 czerwca 1940 roku w celu grabieży skrawków terytorium Francji.

Nie skorzystał z doświadczeń I wojny światowej, kiedy to zmiana aliansów i przyłączenie się do zachodniego sojuszu pozwoliła Włochom na czerpanie korzyści z ich zwycięstwa.

W rezultacie nie tylko przegrał wojnę w Afryce i naraził Włochy na straty na froncie wschodnim, ale spowodował przeniesienie wojny na teren Włoch ze wszystkimi niszczycielskimi skutkami i własnym upadkiem z haniebną śmiercią włącznie.

Mając w Afryce znaczną przewagę sił nad Anglikami przegrywał z nimi wojnę i był zmuszony do błagania o niemieckie wsparcie, co uczyniło go hitlerowskim wasalem.

Próby przekonywania Włochów do poniechania sojuszu z Niemcami były czynione przed wojną, do czego zresztą włączyła się Polska, między innymi wysyłając Wieniawę na ambasadora do Kwirynału (jak mawiali złośliwcy: przez pomyłkę w dekretacji zamiast „kryminału”, do którego miał trafić za swoje wybryki). Nie jest wykluczone, że aliantom niezbyt zależało na pozyskaniu Włoch, z których pożytek był niewielki, a kłopotów co nie miara.

Jednakże po klęsce stalingradzkiej, w której ekspedycyjna armia włoska poniosła wielkie straty, przy równoczesnych niepowodzeniach w Afryce, przed Włochami stanął poważny problem: celowości pozostania w niemieckim obozie.

Otoczenie dworu królewskiego i większość dowództwa wojskowego uważało, że klęska Osi jest nieunikniona i póki jest czas, trzeba się wycofać z wojny, a nawet zaoferować aliantom włoskie zaangażowanie po ich stronie. Wymagało to odsunięcia Mussoliniego od władzy i wycofania armii włoskiej z frontu wschodniego.

Jak się okazało, pozbawienie Duce władzy nie było takie trudne. Wielka Rada Faszystowska dokonała tego bez problemów w obliczu rozmiaru klęski i nieszczęść ściągniętych na Włochy przez Mussoliniego.

Z wycofaniem włoskiej armii z frontu wschodniego było znacznie gorzej, mimo, że istniał pretekst w postaci potrzeby obrony Włoch, wobec konieczności opuszczenia Afryki.

Winą za brak sprawnego przejścia Włoch na stronę aliantów należy też obarczyć głównie osobiście Roosevelta i Churchilla, którzy mieli dogodną okazję w czasie zimowego spotkania w Casablance, żeby je przejąć.

Zdumiewające, ale alianci nie mieli żadnego uzgodnionego planu działania w rejonie Morza Śródziemnego, poza dążeniem do usunięcia państw Osi z Afryki, a przecież wystarczyło spojrzenie na mapę, żeby docenić znaczenie tego obszaru dla całego świata.

Nie przeprowadzono żadnych przygotowań politycznych przed ostateczną rozgrywką w Afryce, jak choćby namówienie Darlana do wyprowadzenia francuskiej floty z Tulonu do Casablanki w celu przygotowania do obrony przed spodziewaną inwazją amerykańską i próbą pozbawienia Francji kolonii, co stanowiło element rooseveltowskiej walki z kolonializmem.

Cały przyległy obszar śródziemnomorski aż się prosił o nawiązanie kontaktów i przyłączenia do aliantów, nie tylko wobec okupacji państw Osi, ale również przed groźbą sowieckiej.

Zwycięstwo w Afryce i widoczna kolosalna przewaga potęgi amerykańskiej dawały murowaną gwarancję powodzenia przedsięwzięcia na wielką skalę, jakim było tworzenie wspólnego frontu walki i zagospodarowania obszaru zajmującego kilkadziesiąt krajów, nie mówiąc już o znaczeniu strategicznym.

Zamiast programu na skalę problemu zajęto się detalami w postaci ograniczenia desantu do Sardynii czy innych wysepek,

Ostatecznie zdobyto się na inwazję Sycylii jako niebywałego przedsięwzięcia, oczywiście na miarę „taboryty” Eisenhowera. Mając dowódcę miary Pattona powierzano najbardziej odpowiedzialne stanowiska takim miernotom jak Bradley, a w stosunku do Pattona skorzystano z byle błahostki, żeby go usunąć.

W efekcie spowodowali najgorsze rozwiązanie w postaci dopuszczenia do okupacji Włoch przez Niemców i krwawego zdobywania półwyspu apenińskiego na najlepszym dla obrony wąskim i górzystym terenie.

Jedynym zadowolonym z takiego rozwiązania mógł być Stalin, który dążył do wykrwawienia wojujących na zachodzie Europy stron, ażeby ułatwić mu jej opanowanie.

Roosevelt, który postępował jak najlepszy agent Stalina, zmierzał najwyraźniej do takiego rozwiązania, dziwić natomiast może łatwość, z jaką Churchill ulegał Rooseveltowi. Jego racjonalna propozycja uderzenia w „miękkie podbrzusze Europy” została odrzucona przez Roosevelta na wyraźne polecenie Stalina.

W ten sposób stracono okazję na wcześniejsze zakończenie wojny, znaczne zmniejszenie strat, a przede wszystkim uniknięcie sowieckiego panowania w Europie, którego skutki przeżywamy do dziś.

Churchill, posiadający odwagę podjęcia samotnej walki Wlk. Brytanii po klęsce Francji, nie potrafił przeciwstawić się oczywistej zdradzie Roosevelta, a w końcu przyłączył się do prosowieckiego stanowiska. A przecież właśnie na początku 1943 roku miał okazję do dokonania podziału ról w prowadzeniu wojny, przejmując inicjatywę w europejskim obszarze. Nawet nie próbował wywrzeć nacisk na przyznanie mu należnego miejsca w tym względzie.

A przecież dla Wlk. Brytanii była to sprawa zasadnicza, w której przegrana oznaczała przyśpieszony rozpad imperium brytyjskiego.

Współcześnie mamy też swoisty problem włoski, miejmy nadzieję, że zmiana postawy Włoch w stosunku do oczywistego zamachu na wolność i kulturę europejską, prowadzonego przez Niemcy, jest trwała i umożliwi uratowanie nas przed kolejną okupacją wrogich sił.

Pierwszy sygnał w tej mierze będziemy mieli już 12 października.

Wbrew pozorom, będzie to dotyczyć możliwości kontynuacji oporu w stosunku do wrogich Europie sił, lub kapitulacji przed nową formą „imperium zła”, jak mawiał Reagan, którego wyrazem będzie umocnienie dyktatury niemieckiej z rosyjskim zapleczem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka