"Witamy w ponowoczesności - gdzie się schowały ciekawe pomysły" - taki fajny, zgrabny artykuł Anny Grabińskiej przyniósł na salon24 Koliber. Autorka polemizuje z opinią, że jesteśmy zaściankowi czy zacofani (w porównaniu ze światem zachodnim). BINGO! Autorka stwierdza:
„Zamiast papugować po innych i starać się, niezbyt skutecznie upodabniać do innych powinniśmy sami zacząć myśleć i znaleźć własną drogę. Nie jesteśmy zacofani, tylko zakompleksieni.”
Do powyższej sugestii prowadzi Autorkę obrzydzenie dla powszechnego w Polsce zapożyczania wzorców "Wspaniałego Zachodu i Prześwietnej Europy", dzięki czemu mamy - podobnie jak wiele krajów - mało oryginalny produkt w postaci wysterylizowanego z oryginalności społeczeństwa postmodernistycznego.
Trzecia droga
Kiedyś był taki pomysł, zwany w ekonomii teorią konwergencji, a w polityce - finlandyzacją. Była wówczas mowa o poszukiwaniu trzeciej drogi między sztancami logicznymi o nazwach "socjalizm" i "kapitalizm". Najbardziej znanym (we współczesnej polityce) propogatorem "trzeciej drogi" w gospodarce polskiej był na przełomie lat 80/90' Janusz Lewandowski.
W krótkim czasie doszło do bankructwa zarówno "trzeciej drogi", jak i "socjalizmu", a współczesny kapitalizm też przeżywa jakieś paroksyzmy, które wskazują na to, że ta nazwa zmienia swój ładunek znaczeniowy.
Gospodarka i kultura
W ekonomii kluczowego znaczenia, o wymiarze ustrojowym, nabiera słowo innowacyjność, oznaczające coś niezależnego od starych schematów logicznych. W Polsce, kraju ludzi z fantazją, innowacyjność z dużym trudem przebija się przez stare schematy społeczno-kulturowe. Wśród tych schematów dominuje wspomniane przez Annę Grabińską zakompleksienie, a raczej zakotwiczenie w przekonaniu, że "zachodnie znaczy lepsze". Efekt: nie tylko media, ale i technologie czy prawo "muszą" być oparte na "sprawdzonych wzorcach". Rezultat jest prosty: Polskie innowacje znajdują popyt w Polsce dopiero wtedy, gdy są lansowane pod zagranicznymi markami. W gospodarce, czyli na rynku, czyli w zachowaniach nabywców.
Tożsamość
Wspomniane "zakotwiczenie", mówiące że "zachodnie znaczy lepsze", w sferze kultury nie ma zastosowania. Owszem, są zjawiska mass-kulturowe, jak uniformizacja konsumpcji, amerykanizacja gustów filmowych, orientacja na muzykę anglosaską - mają one duży wymiar finansowy - ale jednak naskórkowy jeśli chodzi o podstawowy wzór kulturowy. Tożsamość kulturowa Polski jest oparta na XIX i XX wiecznym systemie wartości państwowo- czy narodowo- katolickich, nie akceptujących realnych innowacji w postaci promocji odmienności seksualnych, ekspansji mniejszości seksualnych, reorientacji modelu rodziny, odmienności religijnych i etnicznych.
Czy potrzebna jest nowa droga?
Anna Grabińska postuluje szukanie "własnej drogi". A ta droga jest przecież realizowana: utrwala nam się "Polska chrześcijańsko-ludowa" w sferze wartości oficjalnych oraz "Polska modernizacyjna" w sensie adaptacji innowacyjnych rozwiązań technicznych i ekonomicznych. Obawiam się, że Autorka wpadła w pułapkę logiczną...
Chyba, że Autorce chodzi o realne innowacje obyczajowe czy kulturowe, ale wtedy skreślamy zachód w gospodarce i dziedzictwo narodowo-religijne Polski....
Inne tematy w dziale Rozmaitości