Gdzieś tam w Polsce obchodzone jest Powstanie Warszawskie. U nas wydarzeniem jest Mecz. Taka różnica regionalna.
Jak w każdy weekend – znalazłem czas na przegląd prasy codziennej. Zaległej i bieżącej. Kupiłem m.in. zestaw sobotni: „Dziennik”, „Der Dziennik”, „Wyborczą”, „Rzeczpospolitą” i „Fakt”. Cztery ostatnie tytuły – widać od razu, że warszawskie. Próbowały przywalić mnie martyrologią powstania. Moją uwagę przyciągnął „Fakt” – okładka w szmirowatym stylu – zabrakło Tytusa de Zoo.
I tu refleksja: warszawskie gazety i telewizje żyją tym, co warszawskie. Ja nie mam nic wspólnego z Warszawą, z wyjątkiem tego, że nieszczęśliwym zrządzeniem losu w centralistycznej Polsce akurat to miasto wybrano na siedzibę wielu urzędów. I, co gorsza, mediów. Z rozrzewnieniem wspominam wrocławskie początki Polsatu czy łódzkie TVN. Cóż – było, minęło. Poddany jestem w rezultacie presji wydarzeń z „warszawki”.
Dziś warszawski wybór medialny to Powstanie Warszawskie, jedno z kilkunastu polskich powstań, w rankingu znaczenia dla historii Polski coś trzecia czy czwarta lokata. A jednak jest nagłaśniane, że ho-ho. Ktoś o 17 nawet włączył syrenę (była mowa, żeby połączyć testowanie sprzętu ratowniczego z rocznicą powstania). Ktoś wpadł nawet na pomysł, żeby z tej okazji urządzić święto państwowe.
W dyskusjach wśród znajomych przeważa pogląd, żeby termin ewentualnego święta wyznaczyć poza sezonem letnim. Jeszcze jedno święto w wakacje – nad morzem – jest trochę bez sensu. Żywsze dyskusje wzbudzają Trzej Królowie. Dlaczego?
Trzej Królowie są symbolem sojuszu: „Trzej Królowie Wielkich Miast – Śląsk, Wisełka, Lechia Gdańsk”. Tradycyjnie prawicowi kibice z Wrzeszcza i okolic są zdecydowanie za tym świętem. W Gdyni dominują nastroje przeciwne. Tutaj Arka Gdynia jest w apolitycznym aliansie z Cracovią i Lechem Poznań.
Sympatie kibiców są odzwierciedleniem trójmiejskiego modelu wychowania. W Gdańsku obecny jest z tajemniczych powodów duch Wolnego Miasta, zaś w Gdyni, z powodów całkowicie oczywistych, duch tworzenia przeciwwagi dla Gdańska. W każdym razie mecz dwóch drużyn jest Świętem.
Jako pomorski włóczykij w bezpośredniej konfrontacji drużyn nie opowiadam się ani za Lechią Gdańsk, ani za Arką Gdynia. Z podobnych powodów, jak nie opowiadam się za Kotwicą Kołobrzeg przeciw Flocie Świnoujście bądź odwrotnie. We wszystkich tych miastach mieszkałem.
Warszawiakom współczuję historii. Tutaj, na Pomorzu, większym nieszczęściem były ruskie wojska w 1945, obozy i rozstrzeliwania w Stutthoff i Piaśnicy. Nie ta skala co w Warszawie? Na szczęście. W 1945 i Ruskim, i Niemcom chodziło o Gdańsk, a nie o Polskę.
A Warszawie chodziło o ty, by z Gdańska, już naszego Gdańska, zagrabić majątek i odbudować sobie Ich miasto. Powtórzę: Gdańsk wyburzyli Ruscy, a zagrabiła Warszawa. Kołobrzeg czy Elbląg zresztą też zagrabiła. Ale to temat na inną okazję.