"Ja ileż wam winienem, o domowe drzewa!
Błahy strzelec, uchodząc szyderstw towarzyszy
Za chybioną źwierzynę, ileż w waszej ciszy
Upolowałem dumań, gdy w dzikim ostępie,
Zapomniawszy o łowach usiadłem na kępie..."
+++
Czy można pisać tak samo, gdy drzewa już nie są te same? Człowiek to zwierzę wytrzymałe, biologicznie potrafi znieść prawie każdą zmianę i szybko się do niej przystosowuje. Jego pióro jest jednak bardziej oporne.
A przecież nawet wtedy, gdy byliśmy tam, jak to się mówi, w ojczyźnie, nie odbieraliśmy jej tak wyraźnie. To, co teraz wydaje się zmysłowo wyraźnie, upajające, wtedy było bardziej niewyraźne. Zamiast się cieszyć, uciekaliśmy w marzenia.
"Ani rżące rumaki, skrzypiące kolasy,
Ni odgłos trąb dających hasło polowania
Nie mogły Tadeusza wyciągnąć z posłania;
Ubrany padłszy w łóżko, spał jak bobak w norze.
Nikt z młodzieży nie myślił szukać go po dworze..."
+++
Przystosować się do straty.
"W mojej ojczyźnie, do której nie wrócę,
Jest takie leśne jezioro ogromne,
Chmury szerokie, rozdarte, cudowne
Pamiętam, kiedy wzrok za siebie rzucę.
I płytkich wód szept w jakimś mroku ciemnym,
I dno, na którym są trawy cierniste,
Mew czarnych krzyk, zachodów zimnych czerwień,
Cyranek świsty w górze porywiste.
Śpi w niebie moim to jezioro cierni.
Pochylam się i widzę tam na dnie
Blask mego życia. I to, co straszy mnie,
Jest tam, nim śmierć mój kształt na wieki spełni."