Soren Sulfur Soren Sulfur
3271
BLOG

Wybory w USA - kultura, głupcze!

Soren Sulfur Soren Sulfur Polityka Obserwuj notkę 36

Bez względu an to, czy Trump wybory wygra czy przegra, jego nominacja na kandydata znaczy przełom w rozwoju Zachodu. Jest to moment symbolicznej przemiany kulturowej kiedy to lewica utraciła kontrolę nad przyszłością społeczeństw.

Polscy komentatorzy za bardzo polegają na mediach tzw. „mianstreamowych” dlatego ich ogląd wyborów w USA jest raczej niekompletny. Śledzą oficjalny, upolityczniony obieg, który ma służyć do manipulacji emocjami wyborców, nie zaś podawania obiektywnych informacji. Identyczny problem był z Brexitem. Tętno opinii bowiem nie ujawnia się już poprzez mainstream i chwilowe fluktuacje sondaży, ale w Internecie - mediach społecznościowych. Tradycyjne media utraciły bowiem monopol na gromadzenie, analizowanie i wpływanie na informację. Nie są już liderami opinii, tym stają się indywidualne jednostki w Internecie. I to śledzenie ich pozwala na zdobycie znacznie lepszego oglądu sytuacji i nastrojów panujących w społeczeństwie.

Dzieje się tak, bo wszystkie media - identyczny proces nastąpił w Polsce – stały się żołnierzami opcji politycznych poprzez siatkę finansowych powiązań. Tak powstałe elity jednak odklejały się coraz bardziej i bardziej do reszty społeczeństwa, aż utraciły zdolność poprawnej oceny problemów i proponowania rozwiązań. Rezultat jest taki sam, jak w Polsce - powstanie dzięki Internetowi drugiego obiegu informacji i cicha, oddolna kontrrewolucja.

Do tej pory na Zachodzie trwał nieprzerwany trend skrętu w lewo. Zaliczył on kilka wybojów, ale ogólnie był on jednoznaczny. Inne opcje były odrzucane i niszczone w dyskursie publicznym. Kluczem do tego była zdolność lewicy do przechwycenia pojęcia przyszłości - należała ona tylko do niej, gdyż to ona stała za postępem. Rolą prawicy, konserwatyzmu było tylko spowalnianie tego procesu, jego urealnianie, hamowanie popędów idealistów - więc to sama prawica przyznawała, że przyszłość do niej nie należy, ergo - że nie ma racji. Dlatego lewicy udało się za pomocą wstydu manipulować odbiorem polityki i idei przez publikę – prawicowość była czymś wstydliwym, złym.

Sztuka ta udała się lewicy dlatego, bo opanowała instytucje kultury, a więc jej produkcję. Po porażkach rewolucji socjalistycznych bowiem doszła do wniosku z polityka wypływa z myśli, a myśl jest efektem kultury. Zmiana jej da w efekcie zmiany polityczne.  Opanowano więc po kolei wszystkie główne ośrodki produkcji myśli - uniwersytety, colleage, a przez nie gazety, filmy, książki, teatr, muzykę, szeroko pojętą sztukę… to wszystko nastąpiło do lat 70-tych, gdzie strategia zaczęła przynosić wymierne korzyści w postaci zwiększonego wpływu na politykę. Wtedy zaczęto zmieniać prawo, w końcu zmieniono system edukacji podstawowej. Dzięki niemu zaczęto wychowywać nowe pokolenie w zgodzie z lewicowymi dogmatami.

Prawica starego typu była wobec tego bezbronna, bo oddała pola w polityce i kulturze lewicy, była więc reaktywna. Ta bezradność i wręcz kapitulacja spowodowała jednak kontrę. Kontra ta to tzw. „konserwatywna rewolucja” lat 80tych. Jej źródłem były kraje anglosaskie - USA oraz Wlk.Brytania. Te dwa państwa są rdzeniem całego Zachodu, to co się w nich dzieje promieniuje na jego resztę i decyduje o kierunku. Obydwa społeczeństwa dzielą podobne struktury, odchyły, wibrują w podobny sposób kulturowo, społecznie i politycznie, a do tego są w ścisłym kontakcie i sojuszu. Zmiany w tych dwóch krajach wieszczą zmiany dla całego Zachodu.

Konserwatywna rewolucja zaczęła się od USA, gdzie dotąd nieuczestnicząca w życiu politycznym kraju milcząca większość religijna, w odpowiedzi na wtargnięcie państwa w ich życie prywatne – co było efektem przechyłu w lewo - rozpoczęła swój bunt. Zorientowawszy się, że odebrano im możliwość oporu, zdali sobie sprawę że jedynym wyjściem jest wkroczenie do polityki i odebranie kontroli ideologom lewicowym. I tak zrobili, aktywizując się i wypychając do rządów Regana. W Wlk.Brytanii historia była podobna, ale bez religijnego zacięcia - kraj był pogrążony w marazmie, stagnacji, i na fali niezadowolenia z tego stanu rzeczy prawica „ekonomiczna” wychowana na Hayeku, Friedmanie oraz Ayn Rand ( a więc myśli która wpływała na- i wyhodowała sporą część religijnej prawicy w USA) sięgnęła po władzę, wynosząc do premierostwa Tatcher.

Ale ta nowa prawica przegrała, mimo ogromnego tryumfu. Zmieniła paradygmaty polityki, ekonomii i stosunków zagranicznych, tworząc współczesny świat globalny, niszcząc komunizm, wygrywając zimną wojnę i tworząc świat „końca historii”. Przegrała dlatego, bo myślała że klucz leży w kontroli narzędzi politycznych. Tymczasem nic nie zrobiła w kwestii kultury. Upadek komunizmu spowodował przemiany na lewicy, która zaakceptowała część argumentów ekonomicznych prawicy, mutując je z  lewicowymi w coś, co dziś nazywa się „neoliberalizmem”. I tak przezbrojona po prostu kontynuowała swój marsz, czyniąc z konserwatystów jeszcze raz „tych złych” – gdyż ci swoją władzę  wykorzystali do odgórnych prób przemian społecznych. Władza polityczna była gwoździem do trumny nowej prawicy, gdyż myślała ona iż kluczem do odbicia umysłów i serc jest władza, a więc narzucanie innym swoich poglądów. W końcu tak widzieli  i odczuwali oni działania lewicy. Nie rozumieli, że jej zwycięstwo płynęło z kultury, a polityka była tylko efektem. Prawicę wtedy dobiła młodzież która weszła w dorosłość w końcówce lat 80tych, odrzucając gremialnie „stetryczałych rozmodlonych dziadków”, którzy byli dla nich autorytarnymi tyranami.

Lata 90te do degrengolada nowej prawicy. Nowe pokolenie wypchnęło Baracka Obamę do władzy, i nawet przerwa na Busha juniora nic nie zmieniła, gdyż postępował on zgodnie z rolą wytyczoną mu przez lewicę. Nieudolnie próbował on kopiować fenomen Regana, nie rozumiejąc zjawiska lewicowej kultury. Mógł spowalniać, nic więcej.

Ta passa dla lewicy jednak właśnie się kończy, gdyż jej wychowankowie podnoszą bunt. Brexit, a teraz poparcie dla Trumpa to nie efekt wkurzonych, zdesperowanych „prawaków”, ale zaskoczonych i zniesmaczonych sierot lewicowych, które nadają ton krytyce Hillary Clinton oraz kolejnym projektom ideologicznym lewicy – których często byli już ofiarami. Wchodzą oni tutaj w alians z zmarginalizowaną, oblężoną i będąca pod stałym obstrzałem prawicą. I to jest fenomen Brexitu i Trumpa. I tego się nie da już powstrzymać. Nastąpiło odrzucenie ustalonych dogmatów i śmierć lewicowości „mainstreamowej”.

Dlaczego? Najprościej to wyjaśnić wskazując na to, że logika przemian lewicowych operuje według Polakom dobrze znanej „mądrości etapu”. Ukrywa się prawdziwe cele zmian i ich uzasadnienie, stwierdzając że istnieją kroki pośrednie prowadzące do celu – walka zaostrza się wraz z postępem rewolucji. Każdy kolejny etap pożera następny, ale by do niego dotrzeć, trzeba przez wcześniejsze fazy przebrnąć. Taktyka salami. Klasycznym przypadkiem jest tutaj kwestia orientacji homoseksualnej. Każdy etap był częściowo w sprzeczności z poprzednim, ale dopiero porównanie początków tej drogi z jej końcówką daje obraz sprzeczności. Kiedy zaczynano głównym argumentem było „born that way” – „tak urodzony”. Dzisiaj jednak prezentowane jest odmienne stanowisko, gdzie płeć to konstrukt społeczny, kwestia wyboru.

I właśnie tą sprzeczność obserwuje pokolenie, które dorastało w  latach 90tych a teraz jest dorosłe. Jego część dała się ponieść walce rewolucyjnej, ale to mniejszość.  Zostało bowiem wychowane w fazie wcześniejszej, więc ta nowa wydaje się im absurdalna, sprzeczna, szalona i głupia. Tym samym znaleźli się ku swemu zaskoczeniu po tej samej stronie co znienawidzeni konserwatyści oraz „szurnięci” libertarianie. Są tak samo atakowani, wyzywani, stosowane są wobec nich te same szykany i metody. Swoistą cezurą tego pokolenia był atak lewicowości na nowe medium kultury, obecnie większe niż filmy, książki etc. razem wzięte - gry komputerowe. Gry komputerowe uciekały lewicy bardzo długo, były robione przez ludzi nie zainteresowanych polityką, za to skupionych na dawaniu dobrej rozrywki. To jednak zmieniło się gdzieś w okolicy początków XXI wieku, ale pozostało to niezauważone przez długi okres czasu, aż do zdarzenia zwanego „Gamer Gate” z 2014 roku, które objawiło graczom w świecie anglosaskim jak są manipulowani przez prasę gamingową, i w jak bliskich konszachtach ta prasa znajduje się z koncernami produkującymi gry oraz lewicowymi ideologami. Wydarzenie to kompletnie umknęło prawicy, dla których to po prostu był dzień jak co dzień. Dla lewicowego młodego pokolenia jednak to był szok, gdy nagle ich ulubione tytuły zajmujące się grami zaczęły pluć na nich z głównych stron, i gdy z dnia na dzień stali się obrzydliwymi mizoginami, rasistami, homofobami i tak dalej.

Kolejną pobudką, znacznie łatwiejszą do zobaczenia, było spotkanie amerykańskiego aktora, Bena Afflecka oraz prowadzącego popularny program lewicowy w telewizji - Billa Mahera, który do pomocy miał fetowanego przez lewicę i to nowe pokolenie młodych wojującego ateistę Sama Harrisa.  Tak się jednak zdarzyło, że Maher i Harris byli krytyczni wobec islamu, bazując krytykę na lewicowych  (starych) ideałach,  i zaczęli o tej krytyce mówić, na co Affleck zareagował wielkim oburzeniem, oskarżając ich o rasizm i islamofobię.  Następnego dnia lewicowe media gremialne poparły Afflecka, odsadzając od czci i wiary Harrisa i Mahera, do niedawna swoich idoli. To był kolejny szok i punkt zwrotny dla pokolenia, które polityką w zasadzie się nie zajmowało i sądziło że, jak zapewniał ich Obama, są „po właściwej stronie historii”.

Te dwa wydarzenia są cezurą nowej lewicy, która ruszyła na kulturową wojnę z lewicą estabalishmentową. To ona chciała wypchnąć socjalistę Sandersa na kandydata do prezydentury jako człowieka z zewnątrz, to ona produkuje setki filmików na Youtubie „masakrujących” lewicowe dogmaty, politykę i autorytety, to ona organizuje protesty i petycje, i to ona broni konserwatystów przed szykanami. I to ona wreszcie staje w obronie Donalda Trumpa, a nawet - była za Brexitem. To ona jest zanurzona w Internecie, memach, i to ona swobodnie obnaża kłamstwa i manipulacje mediów mainstreamowych. To ona jest krytyczna wobec islamu, imigracji… I to ona, choć tego nie chce, zaczyna głosować na Trumpa.

Jednocześnie zaś konswerwatyzm przedzierzgnął się w coś równie nowego, gdy pojął że kluczem jest kultura. Ikoną tej przemiany jest „dziennikarz” serwisu Breitbart, Brytyjczyk Milo Yiannopoulos, który stosując strategię ośmieszania, szokowania oraz celebryctwa rozbraja lewicę jej własną bronią. To otwarty homoseksualista z jak sam powtarza „skłonnością do murzynów”, lubiący gejowski seks grupowy, katolik, monarchista, piszący peany na temat tradycyjnych wartości, potępiający homoseksualizm, odrzucający tezę „born that way”, o żydowskich korzeniach, konserwatysta oraz zwolennik Alt-Right, internetowego ruchu zrzeszającego „wszystko co popadnie” z prawicy, odrzucającego gremialnie każdą ustaloną opinię panującą powszechnie, na która nie działają już „taktyki zawstydzania” czyli oskarżenia o rasizm, seksizm, homofobię etc, a wręcz używają jej jako swojej broni – stając w świetle reflektorów i oświadczając z rozbrajającym uśmiechem „Tak zgadza się - i co z tego? co mi zrobicie?”. Jego „Tournee niebezpiecznego pedała” („Dangerous Faggot Tour”) po colleagach Ameryki wywołuje serie skandali będących blamażem dla lewicy, która z pozycji autorytarnych próbuje jego wystąpienia za wszelka cenę blokować. Ma ogromny wpływ na miliony ludzi,  wielokrotnie wchodził w konflikt z władzami mediów społecznościowych takich jak Twitter, stając się ”męczennikiem o wolność słowa”. Stał się również obiektem ataku przez Hillary Clinton na jednym z wieców. Mówiąc krótko - to „młot na czarownice”, wygenerowany przez portal którego założyciel kazał swoim zwolennikom odbić kulturę z rąk lewicy.

I udaje im się. Trump jest tylko człowiekiem, w którego te nowe siły społeczne zainwestowały. Może on przegrać, ale to do nich należy przyszłość Zachodu. Lewica stała się znienawidzonym establishmentem, ma władzę, ale kultura, młodzi - uciekają jej z rąk. Panicznie próbuje przywrócić nad nimi kontrolę cenzurą Internetu - rykoszet tego to niedawna afera w Polsce z Facebookiem banującym konta z plakatem Marszu Niepodległości. To norma na Zachodzie, która powoduje bulgotanie wściekłości w lewicowym pokoleniu które dziś żałuje, że popierało Obamę i brzydzi się Hillary.

Lewica przegrała. Ale nie z prawicą. Z swoimi wychowankami. Co to oznacza jeszcze zobaczymy, ale drgania w anglosferze będą miały wpływ na nas wszystkich.

 

Sulfur

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka