Nie podoba mi się ta forma czci wobec ofiar katastrof, klęsk, czy większych wypadków. Zawsze mam wrażenie, że do jej wprowadzenia, jest potrzebna jakaś określona liczba umarłych, stosuje się jakiś wzór matematyczny, od jakiej liczby już można, a kiedy katastrofa nie ma takiej skali, to już nie.
Dla mnie osobiście, śmierć każdego pojedynczego człowieka, to swego rodzaju tragedia i nieszczęście. Tyle, że taka okoliczność przemyka nieomal niezauważona, po cichu. Pijak za kierownicą, potrącający dziecko na przejściu dla pieszych, pracownik nieumiejętnie obsługujący niebezpieczną maszynę, młodzi ludzie wracający nad ranem z dyskoteki i kończący na drzewie, czy jakiś dramat rodzinny. To wszystko są oderwane od siebie przypadki, które również tworzą jakąś smutną liczbę.
Oczywiście mam świadomość, że w określonej czasoprzestrzeni, taka pojedyncza tragedia, gdzie ginie wiele osób, działa na wyobraźnię i automatycznie zmusza do refleksji. Nie wiem tylko, czy dla rodziny ofiary ma jakiekolwiek znaczenie, że o jej tragedii wie cała Polska i prawie cała Polska łączy się z nią w bólu. To, niestety, już nikomu życia nie wróci.
Na koniec postawię kontrowersyjną tezę.
Żałoba narodowa, to jest taki stan, w którym jest zawarta gwarancja, że o ofiarach katastrofy, pamiętają politycy, media, a przez relacje mediów w zasadzie wszyscy. Jakby bez tego, mogło być inaczej...
ps. W salonie24, chyba nie ma kategorii: "Wydarzenie dnia." Z dziwnym uczuciem, wrzucam tą notkę do kategorii "Różności", gdyż "Polityka", uważam, byłaby tu mocno nie na miejscu.
Inne tematy w dziale Rozmaitości