Nasz salonowy kolega, pan Martin Ehl z Pragi, radzi nam, po sąsiedzku, w sprawie obchodów rocznicy 4 czerwca, i przy okazji, w sprawie stoczni w ogóle, patrząc na sprawę także pod kątem pryncypiów, a więc wizerunku Polski w Europie.
Wiadomo, z zewnątrz widać lepiej, więc warto tym radom się przyjrzeć. Przyjrzenie się jest tu akurat łatwe - wpis pana Ehl jest bardzo prosty, tak prosty nawet, że wietrzyłem podstęp, czy pan dziennikarz z Czech nie wpuszcza nas w maliny. Zakładam jednak ostatecznie, że to nie jest wpis ironiczny, lecz zupełnie wprost.
Otrzymujemy więc sugestię, żeby zerwać z rozpamiętywaniem starych dziejów - odciąć się od mitu solidarnościowo-gdańskiego, i to nie tylko w sferze narodowohistorycznej, lecz również ekonomicznej. Uderzający jest przy tym entuzjastyczny ton, w jakim pan Martin przyklaskuje "pomysłowi" naszego męża zaufania, Donalda Tuska, a nawet, namawia go, aby poszedł "do końca" i przy okazji, niejako, dobił Stocznię Gdańską, zamieniając ją w muzeum.
Kwestie ekonomiczne akurat tutaj pominę, pisałem wcześniej, kiedy - moim zdaniem - był jeszcze czas. Chciałbym się natomiast zająć aspektem mitologicznym. Otóż, choć wydarzenia roku 1989 to rzeczywiście zamierzchła już przeszłość, to jednak, jakkolwiek niewiarygodne by się to nie wydawało - w kolejce na demitologizację czekają wydarzenia JESZCZE wcześniejsze, i to o wiele! A na pierwszym miejscu widzę tu Holocaust. Muszę Panu powiedzieć, panie Martinie, że my Polacy mamy już dość mówienia o "polskich obozach koncentracyjnych" - to jest potwornie upokarzające i niesprawiedliwe, a przy tym, jakże dewastująco wpływa na nasz wizerunek za granicą, o który przecież, Panu i nam, wspólnie chodzi. Nie dalej jak wczoraj, znów pojawiło się doniesienie o tego typu przekłamaniu we francuskiej telewizji. Dlatego uważam, że z tym mitem trzeba się wreszcie rozprawić. Żeby nie deliberować długo i zacząć działać, jako pierwszy krok proponuję przeniesienie corocznego Marszu Żywych w inne miejsce naszej wspólnej Europy - co by Pan powiedział na Pragę? Piękne miasto, baza hotelowa na pewno bogatsza niż w Oświęcimiu, czy Krakowie, młodzież izraelska na pewno by to doceniła. W końcu, chodzi przecież o upamiętnienie ofiar i o przestrogę na przyszłość, a nie o konkretne miejsce, a takie przeniesienie pomogłoby nam, Polakom, odcięcie się od tego "mytu".
Inne tematy w dziale Polityka