Znaczna część komentarzy wokół wczorajszej "debaty" premiera ze związkowcami dotyczy kwestii, czy Donald Tusk wygrał, czy przegrał na nieobecności przedstawicieli "Solidarności" i OPZZ, na ile udał się premierowi zamierzony przekaz propagandowy, czy nie popsuto mu "show" i nie stracił punktów z powodu pustych krzeseł. To charakterystyczne - polski światek komentatorsko-blogerski jest świetnie wyedukowany w dziedzinie marketingu politycznego i wie doskonale, na jakiej płaszczyźnie tego rodzaju wydarzenia należy rozpatrywać. Nasza wiedza w tym zakresie wydaje się wykraczać znacznie ponad europejską, a pewnie też amerykańską, średnią - opanowaliśmy pojęcia tak zaawansowane i nowoczesne, jak "narracja", "postpolityka", "uruchamianie Stańczyków". Wszystko to, oczywiście, dzięki kadrze specjalistów, takich jak pan Mistewicz, i ich wykładom w mediach.
Tym razem jednak, mam wrażenie, użycie całego tego nowoczesnego aparatu jest nie na miejscu i niepotrzebne. Oceniając wczorajszą "debatę", moim zdaniem, należy odwołać się do fundamentów, do podstaw. Do kanonu. Do debaty telewizyjnej Nixon - Kennedy, po której, jak wiadomo, ten pierwszy przegrał wybory, bo gorzej wyglądał. Czyli - do wizerunku, w najprostszym tego słowa znaczeniu, bez żadnych tam dziwactw i narracji.
I otóż patrząc na wczorajszy występ premiera pod tym kątem - co widzimy? Widzimy obecnego przez 45 minut na ekranie telewizyjnym Donalda Tuska, znakomicie, konsystentnie wyglądającego, znakomicie, konsystentnie wypowiadającego się - dzięki kontrastowi ze swoimi rozmówcami. Co konkretnie premier mówił - to jest rzecz drugorzędna. Istotne jest, że wyglądał, jakby wiedział, co mówi.
No, może była tam jedna, mała narracyjka. Mianowicie historia o tym, jak to premier wymanewrował Unię oraz pojechał na Bliski Wschód inwestora załatwiać. I to jest akurat kwestia, o którą warto byłoby szefa rządu dopytać - na czym to załatwianie polegało? Czy premier pojechał osobiście zawiadomić o przetargu? Czy coś obiecał? Ale co? Przetarg przecież otwarty. No i co by było, gdyby wygrał go ktoś inny, i statków by nie chciał budować?
Inne tematy w dziale Polityka