Pawłowski Pawłowski
96
BLOG

Dalsze perturbacje Rishi Sunaka w sprawie umowy z Ruandą

Pawłowski Pawłowski Polityka Obserwuj notkę 0
Sprawa odesłania azylantów do Ruandy powraca po tym, jak jesienią brytyjski Sąd Najwyższy zablokował procedurę deportacji. Mimo tego brytyjski premier uparcie dąży do sfinalizowania układu z władzami Ruandy.Czeka go jednak bardzo wyboista droga.

W środę wieczór premier Rishi Sunak musiał przeżywać chwile niepewności. Istniało zagrożenie, że za sprawą buntowników w partii Torysów, rządowy projekt w sprawie Ruandy upadnie w trzecim czytaniu w Izbie Gmin. To byłoby dla Sunaka upokarzające, gdyż taka sytuacja nie miała miejsca of 1977 roku. 

W listopadzie ubiegłego roku Sąd Najwyższy zakwestionował traktat z Ruandą, na mocy którego nielegalni emigranci mieli zostać przemieszczeni do tego afrykańskiego państwa. Sędziowie mieli poważne zastrzeżenia co wyboru kraju ich deportacji, gdyż w Ruandzie prawo azylowe ma wiele niedociągnieć i istniała obawa, że azylanci mogli być odesłani do krajów ich pochodzenia, skąd wielu z nich uciekło aby uniknąć szykan. 

Premier Sunak, choć nie podzielał opinii sądu, nie miał zamiaru ignorować tego orzeczenia i przyjął je do wiadomości. Zapowiedział tymczasem kontynuację  współpracy z władzami  afrykańskiego kraju, aby ulepszyć tamtejsze prawo azylowe. Sam prezydent Ruandy, Paul Kagame, obiecał, że będzie zrobione wszystko co trzeba, by jego kraj był bezpieczną przystanią dla emigrantów szukających azylu. 

Sęk jednak w tym, że takie zapewnienia nie gwarantują, iż sędziowie przestaną wyrażać wątpliwości. Zatem Sunak zapowiedział jednocześnie wdrożenie specjalnej ustawy, która nakaże służbom cywilnym przeprowadzenie deportacji bez oglądania się na decyzje sądów i Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. 

Opozycyjna Partia Pracy z góry zapowiedziała veto wobec rządowej ustawy, argumentując, że łamie ona podstawowe zapisy międzynarodowej konwencji o uchodźcach, którego Wielka Brytania jest sygnatariuszem. Zresztą, podobne wątpliwości mają umiarkowani Torysi z lewego skrzydła.

Jednak ta ustawa była najbardziej krytykowana przez prawe skrzydło w partii konserwatywnej, do którego należy m.in. była minister spraw wewnętrznych, Suella Braveman. Grupa posłów z tej frakcji uznała ustawę za bubel prawny, domagając się wprowadzenia zaostrzających ją poprawek. Poprawek jednak Izba Gmin nie przyjęła, stąd grupa około 60 Torysów zapowiedziała głosowanie za odrzuceniem projektu ustawy. Dwóch wiceprzewodniczących w partii Torysów, Lee Anderson oraz Brendan Clarke-Smith, zrezygnowało nawet ze swych funkcji by dołączyć do grupy zbuntowanych kolegów i głosować za przeciw.

Ostatecznie w środowy wieczór tylko 11 Torysów zagłosowało na "nie", co pozwoliło zatwierdzić rzeczoną ustawę w Izbie Gmin. Wśród buntowników przeważyła ostatecznie opinia, iż ich otwarta wolta w tej sprawie mogłaby wywołać kryzys w partii rządzącej - a jakby nie było, zbliżają się jesienne wybory parlamentarne. Rozłam w partii mógłby się odbić bardzo niekorzystnie na wizerunku partii rządzącej. Szczęśliwie więc, Rishi Sunak wyszedł z opresji obronną ręką. Jednak wygląda na to, że układ z Rwandą może być jednym wielkim nieporozumieniem a tym samym gwoździem do trumny konserwatystów.

Brytyjscy ministrowie mieli nadzieję na deportację pierwszej grupy nielegalnych emigrantów w czerwcu,, a najpóźniej przed jesiennymi wyborami. Z kilku powodów tak się jednak prawdopodobnie nie stanie.

Po pierwsze, z Izby Gmin ustawa o deportacji trafi jeszcze do Izby Lordów. Pomimo apelu premiera do izby wyższej o pośpiech, Lordowie już zapowiedzieli, że nie mają zamiaru zmieniać i przyśpieszać procedury. Biorąc pod uwagę, że Izba Lordów odeśle najpewniej ustawę z powrotem do Izby Gmin, z dołączonymi poprawkami, ustawa wejdzie w życie  nie wcześniej niż w końcu marca. A czas nieubłaganie płynie.

Po drugie, aby wsadzić azylantów do samolotów lecących do Ruandy, należy najpierw rozstrzygnąć ich dotychczasowy status prawny. Wielu z nich wciąż oczekuje na decyzje, czy ich apel o azyl zostanie przyjęty. Ostatnio media donosiły, że z ośrodków azylanckich zwolniono ponad 5 tys. osób, które miały być wysłane do Ruandy. Niestety, służby straciły z radaru większość z nich, za wyjątkiem 800 osób których można by deportować już dziś. Ministrowie są jednak optymistyczni, zapowiadając szybkie przeszkolenie dodatkowych sędziów i skierowanie ich do rozpatrywania aplikacji azylantów. Ten pomysł skrytykowała naczelna sędzia w Anglii i Walii, Sue Carr, jako przekroczenie przez rząd kompetencji i wywieranie nacisku na aparat sprawiedliwości. Zarysowujący się konflikt na linii rząd - sądy nie rokuje dobrze na sukces planu Rishi Sunaka.

Najpoważniejszym zagrożeniem dla realizacji projektu  może być upływający czas. Ze względu na komplikacje w Londynie, o komentarz zapytano przywódcę Ruandy. Przebywający na Forum Ekonomicznym w Davos prezydent Kagame stwierdził, że problemy Londynu z deportacją nie zaprzątają mu głowy. Jednocześnie dodał, że istnieje limit czasowy i jego kraj może w pewnym momencie wycofać się z umowy z Brytyjczykami. Dodał jednak, że jeśli azylanci nie dotrą do Ruandy, jego kraj zwróci pieniądze wpłacone przez Londyn na poczet rozlokowania przybyszy. Choć nie jest to takie pewne, duża część otrzymanych funduszy rząd Ruandy zainwestował już w infrastrukturę.

Strona finansowa całego projektu może też stanowić pole dla krytki rządu przez jej przeciwników. I tym samym przeważyć o porażce Torysów w nadchodzących wyborach parlamentarnych. Na konto rządowe w Kigali wpłacono jak dotąd 240 mln £, a kolejne 50 mln za rok finansowy 2024/25 zostanie przelane wkrótce. Cały transfer pieniéżny ma się zamknąć w kwocie 400 mln, przynajniej na razie. Politycy z Partii Pracy wskazują, że koszt operacji "Ruanda" będzie większy niż pozostawienie azylantów w kraju.

Premier Sunak utrzymuje, że w dłuższej perspektywie deportacja przyniesie budżetowi oszczędności. Nie wyjaśnił przy tym, na czym opiera swoje obliczenia. Można przypuszczać, że chodzi o zniechęcenie chętnych do nielegalnego przedostawania się na angielskie wybrzeże, a tym samym oszczędzenie kosztów utrzymania azylantów w rządowych ośrodkach. Ich utrzymanie obecnie kosztuje brytyjski skarb 8 mln £ dziennie. Wielu komentatorów ma jednak wątpliwości, czy spektakularna akcja przesiedlenia do Afryki powstrzyma falę nielegalnej emigracji. Co bardziej krewcy Torysi mówią nawet, że jedynym skutecznym rozwiązaniem byłoby wysłanie brytyjskich żołnierzy pod francuską granicę.

Wszystkie znaki i niebie wskazują, że samoloty z azylantami nie oderwą się od brytyjskiej ziemi przed wyborami, co przyznają już naweti politycy z partii rządzącej. W konsekwencji, wysiłki Rishi Sunaka mogą być przez wyborców odebrane jako jałowe działania, finansowane z kieszeni brytyjskiego podatnika. Traktat z Ruandą który miał być propagandowym sukcesem rządu, może przyczynić się do utraty władzy przez Torysów.



Pawłowski
O mnie Pawłowski

Mam wiele przemyśleń na wiele tematów, staram się jednak unikać politykierstwa

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka