paweł solski paweł solski
715
BLOG

Donald Trump zachęca Rosjan do ataku na państwa bałtyckie

paweł solski paweł solski Polityka Obserwuj notkę 23

Po nominacji na kandydata GOP do urzędu Prezydenta USA, Donald Trump udzielił gazecie NYT wywiadu, w którym sprecyzował swoją politykę zagraniczną. Ogólnie można scharakteryzować zamierzenia kandydata republikanów, jako przejaw typowej imperialistycznej myśli politycznej w stylu marksistowskim, czyli z zamierzchłej przeszłości wieku dziewiętnastego. Trump stwierdził, że będzie w stosunku do sojuszników USA, nie - wrogów, prowadził politykę z pozycji siły. Sojuszników USA będzie traktował, jak lądy podbite i tylko wówczas, gdy uzna, że tereny „kolonialne” opłacają się Stanom, może ludność owych „podbitych” krajów objąć protektoratem. Takie myślenie polityczne w dzisiejszym świecie jest prostą ścieżką donikąd, ponieważ sojusze mają to do siebie, że muszą opłacać się obu stronom. Nawet, jeżeli równowaga sił w sojuszu jest zachwiana. Dyktat uprawiała Moskwa wobec państw Europy Centralnej i Wschodniej i w efekcie podmiot, który tworzył hegemoniczne mocarstwo, przestał istnieć.

Z wywiadu wynika, że kandydat na urząd Prezydenta USA w ogóle nie rozumie meandrów współczesnej polityki międzynarodowej. Poza tym reprezentuje bardzo strachliwy stosunek do krajów, które w gruncie rzeczy - ze względu na nieprzystosowanie technologiczne i społeczne do współczesnego świata - są anachronicznymi, lokalnymi potęgami utrzymującymi się przy życiu wyłącznie siłą inercji.

Trump żyje zaszczepionym mu w dzieciństwie strachem przed Rosją nie rozumiejąc, że świat diametralnie zmienił się od czasów lat pięćdziesiątych. Ów Amerykanin niemieckiego pochodzenia sądzi, że uda mu się powstrzymać Rosjan, oferując im za bezpieczeństwo USA - Europę. Nie rozumie, że Rosjanie są zainteresowani globalnym zarzadzaniem naszą planetą, a nie tylko Europą. Rosjanie mieli już w swoich rękach Centralną i Wschodnią Europę i w efekcie okazało się, iż ten stan posiadania ich imperialnych interesów nie zabezpieczył przed klęską.

Rosja, aby mieć poczucie światowego hegemona, musi wejść na terytorium USA. Zresztą zamierzenia te wyeksplikowała elita Rosji, gdy podniesiono w parlamencie rosyjskim i w mediach roszczenia terytorialne względem USA, co do Alaski i części Kalifornii. Trump owe fakty ignoruje uznając, że jak ich nie będzie dostrzegał, to nie będą istnieć.

Jako sprawdzian swych dobrych chęci wobec Rosji, zaproponował w omawianym wywiadzie Kremlowi, zaatakowanie trzech państw bałtyckich, stwierdzając, że to on „oceni”, czy w wypadku ataku opłacałaby mu się obrona Litwy, Łotwy i Estonii. Jest to oczywiście przejaw kompletnego awanturnictwa politycznego i niczym niemaskowana zachęta dla Moskwy do zaatakowania tych trzech państw sojuszniczych wobec USA oraz pełnoprawnych członków NATO. Można tylko pogratulować partii republikańskiej kandydata, ale cóż, skoro wybiera się go na zasadzie - kto głośnie wyje, a nie cywilizowaną metodą liczenia głosów, to czegóż się można było spodziewać.

Na marginesie owych dywagacji reprezentanta republikanów w wyścigu do Białego Domu, warto zwrócić uwagę społeczeństwu amerykańskiemu na mentalność Donalda Trumpa i jego stosunek do demokracji.  Jeżeli Trump, zostałby prezydentem USA, czułby się ni mniej, ni więcej tylko Cezarem Republiki Ameryka, a nie Prezydentem unii demokratycznej państw Ameryki. Trzeba też spostrzec, że jako Prezydent USA całkowicie ignorowałby NATO, które jest najważniejszym instrumentem militarnym USA i bez którego Stany skazują się na kompletne osamotnienie i tym samym klęskę we współczesnym świecie. Demokratyczna struktura NATO, w odwrotności od dyktatorskiego Paktu Warszawskiego, zapewniła USA wygranie zimnej wojny z sowietami. Liczykrupa Trump całkowicie tego nie rozumie. W istocie pokazuje, że nie każdy może być politykiem.

Megalomania kandydata republikanów ujawnia się choćby, w ciągłym podkreślaniu zaimka pierwszej osoby liczby pojedynczej. Przykładowo: po wystąpieniu jednego z najwybitniejszych polityków GOP - T. Cruz’a - mówi: „Pozwoliłem mu wystąpić”. Oczywiście nie rozumie, że to Ted Cruz uprzejmie zaszczycił swoją szacowną osobą tę żałosną farsę, jaką była ostatnia konwencja partii republikańskiej. Głęboko intelektualne, nasycone autentycznym zrozumieniem ideałów demokracji i prawicy przemówienie T. Cruz’a pokazuje, jak partia republikańska zmarnowała szansę na wygranie wyborów prezydenckich.

Co do wyborców wywodzących się korzeniami z Europy, oczywistym jest, że głosowanie na kandydata partii republikańskiej D. Trumpa, to głosowanie za okupacją Europy przez Rosję. To głosowanie za całkowitą destabilizacją równowagi światowej. To głosowanie za pogrzebaniem ideałów demokracji, wolności jednostki i samostanowienia narodów świata. To głosowanie za ksenofobią, rasizmem, przemocą w stosunkach międzynarodowych, a w efekcie za III wojną światową.

Co do wyborców z polskimi korzeniami, to warto zwrócić uwagę, że syn aktualnego kandydata republikanów zaliczył nasz kraj do państw Europy Wschodniej. Jak widać, dla rodziny Trumpów Europa nadal dzieli się według nomenklatury zdrady jałtańskiej.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (23)

Inne tematy w dziale Polityka