Obiecałem, że po lekturze drugiej części salonowej książki zostawię ślad na blogu. To, co zawarłem w tytule, to chyba pierwsze skojarzenie, jakie zostaje po przeczytaniu.
Zanim sięgnąłem po książkę, zawsze myślałem, że Sosenka opisuje wszystko bardzo artystycznie. Pierwsza część książki wyprowadziła mnie jednak z błędu – to bardzo sympatyczne, proste i przystępne opisy, bez zbędnej ekscytacji.
Zanim sięgnąłem po książkę, zawsze myślałem, że Sosenka to wielka podróżniczka, która jeździ po świecie. Pierwsza część książki wyprowadziła mnie z błędu – Sosenka jeździ po całym... ale nie świecie, tylko po całym terenie okolic Wrocławia. Wycieczki z Izą i Adamem to totalny spontan. Najpierw przez pół dnia troje podróżników zastanawia się, gdzie jechać, a potem wyruszają. Swoją drogą, osoba Adama nieraz przy czytaniu wzbudzała mój entuzjazm, objawiający się radosnym śmiechem – przekręt, jakich mało.
Tak pierwsza część (zajmująca 60% objętości książki) wskazała jednoznacznie, że Sosenka to taka pozytywna wariatka, której pozostała młodzieńcza świeżość i radość życia.
Ale mnie – szczerze mówiąc – podobały się jeszcze bardziej kolejne rozdziały. Swoją drogą w tym wypadku struktura książki była dla mnie optymalna. Rozdziały stopniowo coraz ciekawsze, bardzo fajnie tematycznie podzielone. Dzięki temu, w dalszej części byłem w stanie się przekonać, że "błąd", z którego wyprowadził mnie pierwszy rozdział, tak naprawdę nie był błędem – okazało się, że Sosenka to jednak artystka, pisząca piękne, wartościowe teksty, posiadające również walory artystyczne. W dodatku jeździ jednak trochę dalej niż tylko po Dolnym Śląsku.
Zaproponowny podział był także dlatego tak ciekawy, że każdy z nich pokazywał inną Sosenkę. Pozytywna wariatka z pierwszego rozdziału, przeżywa metamorfozę i nagle obserwujemy wnikliwą dziennikarkę, by w kolejne części dostrzec w tej samej osobie duszę pełną wrażliwości na potrzeby drugiego człowieka.
Mnie najbardziej przypadły do gustu ostatnie dwa rozdziały: "Stare baby" oraz "Ręce Salonu24 sięgają daleko". Ten pierwszy dlatego, że bardzo celnie, a jednocześnie w sposób humorystyczny i pełny szacunku opisywał osoby w podeszłym wieku. Mam wrażenie, że moje podejście do tych osób – przynajmniej do moich bliskich – jest bardzo pokrewne.
Jednak największą frajdę miałem, czytając rozdział ostatni. Znów mogłem w nim powrócić do domu Pani Łyżeczki i poczytać o jej fantastycznych dzieciach. Bardzo przyjemne było też czytanie o osobach, które komentują u mnie na blogu lub które w ogóle zna się z S-24. To strasznie sympatyczne, że dla niektórych Salonowe środowisko stało się tak ważne, że spotykają się ze sobą.
A swoją drogą: Sosenko, czy nie wybierasz się do Rzeszowa? Jeśli kiedyś będziesz przejazdem, to pamiętaj, że tutaj jestem :-) "Tylko – jak to w poslkiej klasyce filmowej powiedziano – daj znać wcześniej, żebyśmy byli w domu".
Jestem świeckim magistrem teologii katolickiej sympatyzującym z odradzającym się w Kościele ruchem tradycjonalistycznym. Tematy najbliższe mi na polu teologii, związane w dużej mierze z moją duchowością, to: liturgia (w tym historia liturgii), mariologia i pobożność maryjna, tradycyjna eklezjologia oraz szeroko pojęta tematyka cierpienia w odniesieniu do Ofiary krzyżowej Jezusa Chrystusa. Przez lata zajmowałem się także relacją przesądów do wiary katolickiej.
W życiu zawodowym zajmuję się redakcją i korektą tekstów (jestem również filologiem polskim) oraz pisaniem. Zapraszam na stronę z poradami językowymi, którą wraz ze współpracownikami prowadzę pod adresem JęzykoweDylematy.pl. Ponadto pracuję w serwisie DziennikParafialny.pl. Moje publikacje można odnaleźć w licznych portalach internetowych oraz czasopismach.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości