Paweł Pomianek Paweł Pomianek
141
BLOG

Sosenka to pozytywna wariatka. Po lekturze książki

Paweł Pomianek Paweł Pomianek Rozmaitości Obserwuj notkę 13

Obiecałem, że po lekturze drugiej części salonowej książki zostawię ślad na blogu. To, co zawarłem w tytule, to chyba pierwsze skojarzenie, jakie zostaje po przeczytaniu.

Zanim sięgnąłem po książkę, zawsze myślałem, że Sosenka opisuje wszystko bardzo artystycznie. Pierwsza część książki wyprowadziła mnie jednak z błędu – to bardzo sympatyczne, proste i przystępne opisy, bez zbędnej ekscytacji.
 
Zanim sięgnąłem po książkę, zawsze myślałem, że Sosenka to wielka podróżniczka, która jeździ po świecie. Pierwsza część książki wyprowadziła mnie z błędu – Sosenka jeździ po całym... ale nie świecie, tylko po całym terenie okolic Wrocławia. Wycieczki z Izą i Adamem to totalny spontan. Najpierw przez pół dnia troje podróżników zastanawia się, gdzie jechać, a potem wyruszają. Swoją drogą, osoba Adama nieraz przy czytaniu wzbudzała mój entuzjazm, objawiający się radosnym śmiechem – przekręt, jakich mało.
 
Tak pierwsza część (zajmująca 60% objętości książki) wskazała jednoznacznie, że Sosenka to taka pozytywna wariatka, której pozostała młodzieńcza świeżość i radość życia.
 
Ale mnie – szczerze mówiąc – podobały się jeszcze bardziej kolejne rozdziały. Swoją drogą w tym wypadku struktura książki była dla mnie optymalna. Rozdziały stopniowo coraz ciekawsze, bardzo fajnie tematycznie podzielone. Dzięki temu, w dalszej części byłem w stanie się przekonać, że "błąd", z którego wyprowadził mnie pierwszy rozdział, tak naprawdę nie był błędem – okazało się, że Sosenka to jednak artystka, pisząca piękne, wartościowe teksty, posiadające również walory artystyczne. W dodatku jeździ jednak trochę dalej niż tylko po Dolnym Śląsku.
 
Zaproponowny podział był także dlatego tak ciekawy, że każdy z nich pokazywał inną Sosenkę. Pozytywna wariatka z pierwszego rozdziału, przeżywa metamorfozę i nagle obserwujemy wnikliwą dziennikarkę, by w kolejne części dostrzec w tej samej osobie duszę pełną wrażliwości na potrzeby drugiego człowieka.
 
Mnie najbardziej przypadły do gustu ostatnie dwa rozdziały: "Stare baby" oraz "Ręce Salonu24 sięgają daleko". Ten pierwszy dlatego, że bardzo celnie, a jednocześnie w sposób humorystyczny i pełny szacunku opisywał osoby w podeszłym wieku. Mam wrażenie, że moje podejście do tych osób – przynajmniej do moich bliskich – jest bardzo pokrewne.
 
Jednak największą frajdę miałem, czytając rozdział ostatni. Znów mogłem w nim powrócić do domu Pani Łyżeczki i poczytać o jej fantastycznych dzieciach. Bardzo przyjemne było też czytanie o osobach, które komentują u mnie na blogu lub które w ogóle zna się z S-24. To strasznie sympatyczne, że dla niektórych Salonowe środowisko stało się tak ważne, że spotykają się ze sobą.
 
A swoją drogą: Sosenko, czy nie wybierasz się do Rzeszowa? Jeśli kiedyś będziesz przejazdem, to pamiętaj, że tutaj jestem :-) "Tylko – jak to w poslkiej klasyce filmowej powiedziano – daj znać wcześniej, żebyśmy byli w domu". 

Jestem świeckim magistrem teologii katolickiej sympatyzującym z odradzającym się w Kościele ruchem tradycjonalistycznym. Tematy najbliższe mi na polu teologii, związane w dużej mierze z moją duchowością, to: liturgia (w tym historia liturgii), mariologia i pobożność maryjna, tradycyjna eklezjologia oraz szeroko pojęta tematyka cierpienia w odniesieniu do Ofiary krzyżowej Jezusa Chrystusa. Przez lata zajmowałem się także relacją przesądów do wiary katolickiej. W życiu zawodowym zajmuję się redakcją i korektą tekstów (jestem również filologiem polskim) oraz pisaniem. Zapraszam na stronę z poradami językowymi, którą wraz ze współpracownikami prowadzę pod adresem JęzykoweDylematy.pl. Ponadto pracuję w serwisie DziennikParafialny.pl. Moje publikacje można odnaleźć w licznych portalach internetowych oraz czasopismach.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (13)

Inne tematy w dziale Rozmaitości