Kilka dni temu napisałem krótką recenzję wydanej kilka miesięcy temu książki naszej Salonowej Sosenki „Gdy świat jest domem”. Przyznam, że fragment tej sympatycznej książki zmusił mnie także do rozważenia interesującej kwestii moralnej.
Otóż – jak wszyscy stali bywalcy Saloniku Kameralnego oraz ci, którzy mieli przyjemność czytać wspólne dzieło Sosenki i Pani Łyżeczki doskonale wiedzą – wiele wypraw Sosenki i jej sympatycznych przyjaciół Izy i Adama wygląda tak, że wsiadają z rowerami do pociągu na gapę i ktoś cały czas stoi na czatach, czy nie idzie KierPoć (kierownik pociągu – skrót Sosenki). Gdy ten zbliża się już do ich przedziału, wysiadają często na najbliższej z możliwych stacji i dalej jadą już rowerami. Bardzo interesujące wydało mi się rozważenie kwalifikacji moralnej takiego czynu.
----------------------------
Chcę na początku wyraźnie zaznaczyć, że – w przeciwieństwie do dużej części moich wpisów – to, co napiszę poniżej nie jest prezentacją nauczania Kościoła, ani nawet jego interpretacją, ale moją własną, prywatną analizą problemu, z którą można się całkowicie lub częściowo zgadzać, całkowicie nie zgadzać, a nawet może się ona wydać komuś zabawna. Ale do rzeczy.
----------------------------
Na początek prosto z mostu: moja osobista odpowiedź na postawione w tytule pytanie brzmi: NIE. Nie uważam, żeby postępowanie Sosenki i jej przyjaciół oraz osób postępujących podobnie należało ocenić jako moralnie naganne. (Co nie znaczy, że sam postępuję lub proponuję postępować w podobny sposób). Widzę ku temu przynajmniej trzy argumenty, z których pierwszy jest dla mnie całkowicie przekonujący.
1. Koleje publiczne należą także do Sosenki
Pierwsza – i jako dla wolnościowca rzecz dla mnie podstawowa: Polskie Koleje Państwowe, jak sama nazwa wprost bębni (nie wstydząc się tego zupełnie) są państwowe. A zamiast słowa państwowe można użyć synonimu publiczne. To zaś, że są publiczne, znaczy ni mniej ni więcej tylko to, że należą… do wszystkich. Wszyscy obywatele państwa polskiego są współwłaścicielami kolei. A jak wiadomo ze swoich rzeczy można korzystać tak, jak się uważa za słuszne. No i Sosenka korzysta.
To właśnie paradoks istnienia tzw. publicznej komunikacji. Zapłaciliśmy już za nią w podatkach, należy także do nas, więc i przejechać się „na gapę” można – dlatego nie uważam także, że ktoś, kto jeździ od czasu do czasu na gapę autobusem musi się z tego spowiadać. (Choć ja akurat kasuję bilety, bo mi stówy szkoda).
2. Sosenka nie okrada, bo i bez niej by pociąg jechał
Teologowie moraliści i inni moraliści (bez wykształcenia) lubią posługiwać się w tego typu sytuacjach mówieniem o złodziejstwie. W tej sytuacji powiedzieliby: Sosenka okrada, bo korzysta z usług i za to nie płaci. Pewne osoby podobnie jak zwykłą klasyczną kradzież traktują nawet ściąganie w szkole, bo przecież ktoś rzekomo miałby „kraść wiedzę”.
Ja osobiście wolę dzielić wszystkie sytuacje, które wyżej wspomniani wrzucają do jednego wora i twierdzą, że jest to wprost łamanie siódmego przykazania, na aż trzy grupy.
Pierwsza grupa czynów to prawdziwa kradzież (tzn. po prostu ‘kradzież’, „prawdziwa” i podobne określniki to lubią dodawać lewacy, gdy chcą trochę myślenie człowieka pomieszać). Kradzież polega na tym, że ja zabieram coś, co ktoś posiadał. W efekcie tego działania, ja posiadłem coś, co mi się nie należało, a ktoś stracił coś, co do niego należało. Podpierdzieliłem komuś portfel i ja się cieszę jego kasą, a on już tej kasy nie ma – to jest kradzież.
Druga grupa czynów polega na czymś innym. Ja robię coś, za co powinienem zapłacić, ale za to nie płacę. Niemniej jednak to działanie, za które ja powinienem zapłacić, odbywa się niezależnie od tego, czy ja skorzystam z usługi, czy nie. Do tej grupy należą w tym przypadku działania wesołych podróżników z Wrocławia. Wsiadają do pociągu, za który powinni zapłacić, wprawdzie nie płacą, ale dla PKP sytuacja ostatecznie jest identyczna, jak w sytuacji, gdyby do pociągu nie wsiedli. Pociąg i tak by jechał (bo państwowy jest – czyli głupio zarządzany) – więc koniec końców PKP nie traci nic z tego, co wcześniej było w jej posiadaniu. Dlatego nie można tutaj mówić o kradzieży. Co innego, gdybyśmy się z kimś umówili osobiście na wykonanie usługi a potem odmawiali mu zapłaty – w tym wypadku, on, gdyby wiedział o tym wcześniej, podjąłby inne działanie i inaczej spożytkował czas. Ale pociąg nie podjąłby innego działania, chyba że większa część pasażerów robiłaby go w ciula – i tutaj tkwi różnica pomiędzy drugą a trzecią sytuacją.
Otóż do trzeciej grupy czynów zaliczam np. ściąganie. Tutaj już kompletnie nie może być mowy o kategorii kradzieży, bo moje ściąganie nie ma wpływu na korzyści lub straty nikogo poza moją osobą. Bzdurą jest, że ktoś „kradnie wiedzę”, bo niby gdzie i komu? Wprawdzie można się zastanawiać w tym przypadku nad kwestią uczciwości, ale odnoszoną przede wszystkim do siebie. A nie do odbierania bliźniemu.
3. Sosenka ogrywa KierPocia
Bardzo bliska jest mi analiza transakcyjna i pogląd, że ludzie w tym, co robią, wchodzą w różnego rodzaju gry. Kiedy nauczyłem się patrzeć na postępowanie ludzi jako na grę – nagle zaczęło być mi łatwiej w relacjach z nimi. Bo zamiast frustracji – przychodzi śmiech. Kurna, ciekawe zagranie – mówisz, zamiast denerwować się, że ktoś zrobił cię w ciula.
Sosenka w swojej książce sugeruje, że pogrywanie z KierPociem jest także rodzajem dobrej zabawy. Gdy KierPoć przychodzi do przedziału, nim wesoła trójeczka zdoła się wymknąć, posłusznie płacą za bilety z dopłatą – po prostu tym razem przegrali. Ale często się uda – 3:0 dla nich.
Ja nieco podobnie traktowałem np. zdawanie egzaminów na studiach. Dlatego też zdecydowanie bardziej lubiłem egzaminy ustne, bo możliwości zastosowania ciekawych zagrań taktycznych było dużo więcej – w dodatku wszystko legalnie, w białych rękawiczkach. Kilka takich gier – swoich i swoich kolegów i koleżanek wspominam z uśmiechem na ustach do dziś. Ale zdaje się, że opowiem o nich w osobnym wpisie. Chyba na to zasługują.
Puenta: Sosenko zwyciężaj!
No, a kończąc ten wpis jeszcze małe przesłanie: Sosenko, jeśli o mnie chodzi, to pogrywajcie tak dalej – dużo radości ze zwycięstw życzę. Państwo nas na każdym kroku okrada, to i czasem się przejechać na gapę państwowym można.
Jestem świeckim magistrem teologii katolickiej sympatyzującym z odradzającym się w Kościele ruchem tradycjonalistycznym. Tematy najbliższe mi na polu teologii, związane w dużej mierze z moją duchowością, to: liturgia (w tym historia liturgii), mariologia i pobożność maryjna, tradycyjna eklezjologia oraz szeroko pojęta tematyka cierpienia w odniesieniu do Ofiary krzyżowej Jezusa Chrystusa. Przez lata zajmowałem się także relacją przesądów do wiary katolickiej.
W życiu zawodowym zajmuję się redakcją i korektą tekstów (jestem również filologiem polskim) oraz pisaniem. Zapraszam na stronę z poradami językowymi, którą wraz ze współpracownikami prowadzę pod adresem JęzykoweDylematy.pl. Ponadto pracuję w serwisie DziennikParafialny.pl. Moje publikacje można odnaleźć w licznych portalach internetowych oraz czasopismach.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości