Od zawsze Polacy mieli jeden złoty medal zimowych igrzysk olimpijskich. Przynajmniej dla mnie, bo złoto Fortuny jest starsze ode mnie o 11 lat. Aż trudno uwierzyć, że to zawsze od wczoraj jest już przeszłością. Wczoraj zdarzyła się jeszcze jedna rzecz: dopiero drugi raz w historii zimowych igrzysk ktoś z Polaków, kto zupełnie nie miał się liczyć, zdobył medal.
Złoto Justyny
Niesamowite emocje zgotowała nam wczoraj Justyna Kowalczyk. W takim stylu zdobyte złoto – na finiszowych metrach trzydziestokilometrowego biegu pokonanie największej gwiazdy tych igrzysk – to rzecz niesamowita. Trudno do tego cokolwiek dodawać. Przed igrzyskami zakładałem, że Justyna powinna ustrzelić jakieś złoto. Udało się w przedostatnim dniu olimpiady. No i trochę musieliśmy pożyć, żeby dowiedzieć się, jak takie złoto olimpiady zimowej kibicowi smakuje. A na pewno jest to inny smak niż na letnich igrzyskach, gdzie złotych medali zdobywamy na pęczki (przynajmniej w porównaniu).
Brąz panczenistek
Jednak ten wieczór i tak nie byłby tak piękny, nie byłby jedyny w swoim rodzaju, gdyby nie dodatkowy brąz panczenistek. I naprawdę trudno powiedzieć, który medal bardziej cieszy. Medal Justyny Kowalczyk jest z najcenniejszego kruszcu i to dopiero drugi w historii. Był to medal wymarzony, ale i spodziewany. Brązowy medal polskiej drużyny w składzie Katarzyna Bachleda-Curuś, Luiza Złotowska i Katarzyna Woźniak jest natomiast totalnym zaskoczeniem. I to ten medal dopełnia ten wieczór i te igrzyska – mamy zarówno złoto, jak i medal „z niczego”.
Na letnich igrzyskach czy mistrzostwach świata w różnych dyscyplinach takie medale zdarzają nam się niejednokrotnie. Na zimowych igrzyskach dopiero po raz drugi w historii – wcześniej absolutną sensacją był dłuuuugi lot Fortuny po złoto.
Swoją drogą do tej pory byłem zażenowany postawą polskich panczenistów. Bo to co robili na torze w Wistler przynosiło nam jedynie wstyd. Biorąc pod uwagę, że ci ludzie przygotowują się do startów, korzystając z pieniędzy podatników, można było odczuwać wściekłość. Na szczęście wczoraj panczenistki zrobiły nam niezwykły prezent.
Historyczny wieczór
Wczorajszy dzień był podwójnie drugi w historii, a jednak koniec końców najbogatszy:
- Ø po raz drugi Polska zdobyła złoty medal zimowych igrzysk;
- Ø po raz drugi Polska zdobyła medal, który jest zupełnym zaskoczeniem;
Niemniej jednak nigdy nie było dnia, w którym:
- Ø zdobylibyśmy złoty medal i do tego jeszcze drugi innego koloru;
- Ø zdobylibyśmy medal, który jest zaskoczeniem i dodatkowo jeszcze złoty;
To są (właściwie były) niezwykłe igrzyska. Polacy nareszcie zdobywali medale. Ci którzy byli pewniakami – nie zawiedli, w dodatku wpadł nam jeszcze jeden medal. W historii zimowych igrzysk bywało do tej pory raczej tak, że nawet jak mieliśmy mieć medal, to go nie mieliśmy. Trzeba było wiele szans, by choć jeden medal wpadł. Teraz pewniaków było 5, a medali mamy 6. I na pewno jest się z czego cieszyć.
**************
Pod moim ostatni wpisem Michał Wolski napisał:
Nie wiem czy jest się z czego cieszyć. Te 4 medale kosztowały polskich podatników 85 mln złotych (mniej więcej tyle kosztowało utrzymanie olimpijczyków przez ostatnie 4 lata). Czyli ponad 21 mln złotych za 1 medal. W dodatku medale zdobyli ludzie, którzy i tak by je zdobyli bo po prostu są dobrzy w tym co robią. Niezbyt przekonywujący bilans.
Chcę w tym miejscu dodać, że mimo iż medale na pewno cieszą oczy, nie widzę przyczyny, dla której to podatnicy mieliby utrzymywać sportowców. Bo niby dlaczego? Przecież sportem nie interesują się wszyscy. Dużej części społeczeństwa lata, czy ktoś zdobywa jakieś medale. Nawet jeśli odbieranie pieniędzy w podatkach ktoś uznawałby za sensowne, wkładanie pieniędzy w starty polskich olimpijczyków przy innych ważnych palących potrzebach związanych choćby z ludzkim życiem i zdrowiem wydaje się zwyczajnie niemoralne. Nie bardzo widzę też w jaki sposób brązowe panczenistki mogłyby np. promować nasz kraj. Jedyne co nam dają, to na pewno dużo radości i niesamowitą frajdę. Ale wkładanie pieniędzy podatników w to, żeby część z nich miała frajdę, która w dodatku nie jest pewna? Zastanówcie się Państwo sami… Najlepiej byłoby, gdyby sport był finansowany z pieniędzy sponsorów. Wyłącznie.
Niestety od wieków mówi się, że lud potrzebuje chleba i igrzysk. Na szczęście dostarczanie chleba udało się całkowicie sprywatyzować. Obyśmy dożyli takich czasów, że i igrzyska nie będą kosztować podatników poszczególnych krajów tych milionów, do których płacenia obecnie są zmuszani. A na razie pozostaje się cieszyć z tego, co jest – czyli najlepszych igrzysk zimowych w historii polskiego sportu.
**************
Dziś finał hokeja. Patrzę na niego dosyć zimno. Jakoś nie lubię finałów z udziałem USA. Nie umiem tego wyjaśnić (w sporcie i kibicowaniu wiele rzeczy to kwestia uczuć), ale nie lubię amerykańskiej drużyny hokeja. Będę dziś kibicował Kanadyjczykom, by powtórzyli swoje zwycięstwo z Salt Lake City. Ale i tak wyniki turnieju hokejowego mogę uznać za nienajgorsze. Trzecie miejsce dla Finów, którym od kilkunastu lat gorąco kibicuję. Ten doświadczony zespół sięgnął już po trzeci medal w ciągu czterech ostatnich igrzysk, w których grają zawodnicy z NHL i jako jedyni mogą poszczycić się taką regularnością (Czechy, Kanada, USA, Rosja po dwa medale). To duża radość. Cieszę się też z sukcesu Słowaków. To wiecznie niedoceniana reprezentacja, którą uważam za równie silną, jak wielka szóstka. Szkoda, że zabrakło dla nich miejsca na podium, bo kilku zawodników miało pewnie ostatnią szansę na olimpijski medal. Ale i tak ciekawy turniej, z ciekawą formułą, która w dużej mierze wykluczała kalkulacje i wybieranie sobie rywali w dalszej fazie. Ciekaw jestem finałowych emocji…
Jestem świeckim magistrem teologii katolickiej sympatyzującym z odradzającym się w Kościele ruchem tradycjonalistycznym. Tematy najbliższe mi na polu teologii, związane w dużej mierze z moją duchowością, to: liturgia (w tym historia liturgii), mariologia i pobożność maryjna, tradycyjna eklezjologia oraz szeroko pojęta tematyka cierpienia w odniesieniu do Ofiary krzyżowej Jezusa Chrystusa. Przez lata zajmowałem się także relacją przesądów do wiary katolickiej.
W życiu zawodowym zajmuję się redakcją i korektą tekstów (jestem również filologiem polskim) oraz pisaniem. Zapraszam na stronę z poradami językowymi, którą wraz ze współpracownikami prowadzę pod adresem JęzykoweDylematy.pl. Ponadto pracuję w serwisie DziennikParafialny.pl. Moje publikacje można odnaleźć w licznych portalach internetowych oraz czasopismach.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości