„Grają gorzej niż zwykle, wygrywają jak nigdy” – tak brzmiałoby hasło tych mistrzostw dotyczące gry Hiszpanów nawiązujące do tradycyjnego: „grają jak nigdy, przegrywają jak zawsze”.
Nie ulega kwestii, że te mistrzostwa świata już są historyczne. Przynajmniej z kilku względów:
1. Będziemy mieli ósmych w historii mistrzów świata (po Urugwaju, Włochach, RFN, Brazylii, Anglii, Argentynie i Francji).
2. W finale spotykają się pierwszy raz od roku 1978 (finał Argentyna-Holandia) dwa zespoły, z których żaden nie ma na swoim koncie ani jednego mistrzowskiego tytułu.
3. Europa po raz pierwszy zdobędzie tytuł na mistrzostwach rozgrywanych poza Starym Kontynentem. Dodatkowo Europa zgarnęła wszystkie miejsca na podium. I po raz pierwszy w historii zrobiła to drugi raz z rzędu.
4. Hiszpania jest w finale mistrzostw świata po raz pierwszy w historii. Dodajmy, że jedyny raz Hiszpania była w czwórce w 1950 r.
5. A dla mnie osobiście te mistrzostwa też są historyczne. Po raz pierwszy od 1994 aż dwa zespoły z tych, którym kibicowałem, znalazły się w pierwszej czwórce (Hiszpania i Urugwaj).
Jeśli Mistrz Europy drugi raz w historii sięgnie po mistrzostwa świata będzie jeszcze bardziej historycznie.
Przed finałem
Dziś kibicuję całym sercem Hiszpanom. Mam jakieś takie przekonanie – podobnie jak HareM – że to podobnie jak przed dwoma laty jest nasz dzień. Że Ci wszyscy, którzy od wielu lat kibicują Hiszpanii, którzy przez lata zwykle w ćwierćfinałach wielkich imprez przeżywali rozczarowania, teraz mają swój czas. Zresztą tak czy siak, nawet jeśli Hiszpania dziś przegra, to i tak odniosła historyczny sukces.
Foto: Wp.pl
Holandia prezentuje na tych mistrzostwach futbol włoski. Brzydki dla oka, defensywny, z błyskiem, szybkim atakiem i dość skuteczną egzekucją. Właściwie Holandia zagrała na tych mistrzostwach wielkie 35 minut w II połowie z Brazylią. Poza tym nic ciekawego nie pokazała i tak naprawdę trudno powiedzieć jaka jest wartość tej drużyny, bo Holandia miała kiepskich rywali i pokonywała ich możliwie najmniejszym nakładem sił. Mecz może więc przypominać ten z Włochami podczas ostatnich mistrzostw Europy. Z tym że wtedy to był dla Hiszpanów mecz kryzysowy. Teraz sądzę, że wszystkie kryzysy są już za nami (mecze ze Szwajcarią i Paragwajem).
A propos kryzysów to Hiszpania zrobiła też coś wielkiego. Doszła do finału, grając po drodze dość przeciętnie. Od czasu do czasu tylko wznosząc się na wyżyny. I to jest absolutnie normalne podczas mistrzostwa świata. Nie da się zagrać siedmiu wielkich meczów z rzędu. Niemcy zagrali koncertowo z Anglią i Argentyną, ale taka gra musiała się kiedyś skończyć. Zwłaszcza, że Niemcy podeszli do meczu z Hiszpanią dość bojaźliwie, z dużym respektem. Holandia i Hiszpania grały w tych mistrzostwach momentami (a Holandia przez większość czasu) przeciętnie. I dlatego są w finale.
Po meczu o trzecie miejsce
Ciekawe czy doczekam kiedyś zniesienia tego idiotycznego przepisu rozgrywania meczu o trzecie miejsce. Po wczorajszym spotkaniu byłem rozgoryczony. Tak bardzo szkoda mi było Urugwaju, zwłaszcza, że w przeciwieństwie do półfinału – zwycięstwo było w zasięgu ręki (prowadzenie 2:1). Po takim meczu jak ten, gdy kibicuje się mocno jednemu z zespołów trudno się pozbierać. To niesprawiedliwe, że zespół, który przebrnął przez gry grupowe i dwie fazy pucharowe wyjeżdża do domu z pustymi rękami. Zresztą gdyby wspaniali w tych mistrzostwach Niemcy mieli wyjeżdżać do domu z pustymi rękami, to też byłoby to smutne i głęboko niesprawiedliwe.
Przypomnijmy, że do roku 1994 rozgrywanie meczu o trzecie miejsce miało sens. Wtedy bowiem obowiązywała ta wyjątkowa dla mistrzostw świata w piłce nomenklatura medalowa. Otóż za drugie miejsce przyznawany był medal pozłacany, za trzecie srebrny, a za czwarte brązowy. W ten sposób Polacy zdobyli dwa srebrne a nie brązowe medale. Każdy z czwórki wyjeżdżał z medalem. Choć przecież drużyn było w mistrzostwach mniej (16, potem 24).
Dziś gra w mistrzostwach 32 zespoły. I cztery nie mogą zostać uhonorowane? W mistrzostwach Europy meczu o trzecie miejsce się nie rozgrywa, choć gra tylko 16 zespołów. Awans do półfinału jest słusznie honorowany medalem. Kiedy doczekamy się tego samego w mistrzostwach świata? Żal Urugwaju… żal Portugalii 2006, żal Holandii ’98 i tylko Korei 2002 jakoś nie żal.
Jestem świeckim magistrem teologii katolickiej sympatyzującym z odradzającym się w Kościele ruchem tradycjonalistycznym. Tematy najbliższe mi na polu teologii, związane w dużej mierze z moją duchowością, to: liturgia (w tym historia liturgii), mariologia i pobożność maryjna, tradycyjna eklezjologia oraz szeroko pojęta tematyka cierpienia w odniesieniu do Ofiary krzyżowej Jezusa Chrystusa. Przez lata zajmowałem się także relacją przesądów do wiary katolickiej.
W życiu zawodowym zajmuję się redakcją i korektą tekstów (jestem również filologiem polskim) oraz pisaniem. Zapraszam na stronę z poradami językowymi, którą wraz ze współpracownikami prowadzę pod adresem JęzykoweDylematy.pl. Ponadto pracuję w serwisie DziennikParafialny.pl. Moje publikacje można odnaleźć w licznych portalach internetowych oraz czasopismach.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości