Przed tygodniem byłem na spotkaniu prezydenta Rzeszowa Tadeusza Ferenca z mieszkańcami dzielnicy, która niedawno stała się częścią miasta. Jest to notabene miejsce, z którego się wywodzę.
Szczerze mówiąc byłem mocno przerażony, bo zobaczyłem na własne oczy, jak głęboko socjalistyczne jest myślenie prostych ludzi w naszym kraju. Poza tym z dużym zainteresowaniem przyglądałem się manipulacjom w interpretacji faktów, jakimi raczyli nas prezydent i jego ludzie.
Przezabawna była interpretacja kwestii funduszy unijnych. Na planszy pokazano ilość funduszy zdobywanych przez poszczególne miasta. Rzeszów został ukazany jako miasto zdobywające ich najwięcej (warto zaznaczyć, że to podobno nieprawda, ale tego nie sprawdziłem a jedynie słyszałem z wiarygodnego źródła). Opatrzono to w dodatku komentarzem, że Rzeszów ma nawet więcej dotacji unijnych niż Wrocław, który jest uważany za najlepiej rozwijające się miasto. Oczywiście było to podane jako powód do chluby. No bo wszakże Rzeszów tak skutecznie o dotacje walczy... To oczywiście idiotyzm, bo nie jest powodem do chluby fakt, że ktoś robi mniej niż ktoś inny, kto dysponuje mniejszymi funduszami.
Cała działalność naszego ex-SLD-owskiego prezydenta jest zresztą typowym działaniem człowieka lewicy. Czerpie on fundusze unijne i szasta pieniędzmi na prawo i lewo. Rzeszów obecnie dość dobrze się rozwija, niemniej nie ma choćby jednej dużej inwestycji, która rokowałaby dobrze na przyszłość. Widać, że prezydent Ferenc jest typowym politykiem, który żyje dniem dzisiejszym. Teraz jest mój czas, teraz jest kasa z Unii, ludzie mnie kochają, zapewne wybiorą i na trzecią kadencję. A gdy się skończą fundusze unijne... to ja już stary będę, nich się inni martwią...
Warto dodać, że w ostatnich wyborach prezydent Ferenc uzyskał aż 76% poparcia (sic)! Aż się nie chce myśleć to się stanie z moim rodzimym miastem za kilka lat. Racjonalne prognozy muszą być silnie sceptyczne.
Natomiast ludzie... Ci przyzwyczaili się z kolei, że władza wszystko daje. Jesteśmy młodą dzielnicą. Więc budują się chodniki etc. etc. Ferenc umie się pokazać, więc ludzie go chwalą. Ale oczywiście, gdy się dostaje, to się chce więcej i więcej... I tak właśnie jest u nas. Ostatnie spotkanie z prezydentem było wielkim zbiorem żądań pod jego adresem. U ludzi zupełnie nie ma już myślenia, że można sobie coś zrobić samemu. Ktoś mi podtapia grunt, no to lecę do prezydenta. Pani, która ma dom w głębokim lesie i nie ma jak dojechać w zimie do domu, domagała się sporego kawałka drogi asfaltowej do... trzech domów. Bo jej się tam ktoś kazał budować i teraz całe społeczeństwo ma płacić, by ona miała drogę. Zero własnej inicjatywy, zrobienia czegoś samemu. Nie, ze wszystkim się lata do władzy. Tutaj na szczęście p. Ferenc pozostał nieubłagany.
Jedna ze starszych kobiet skarżyła się z kolei, że w parku kaczki zdychają (to brzmi jak cholernie ponury żart, ale tak było naprawdę) i prezydent musi coś z tym zrobić! Rozumiecie to Państwo! Prezydent miasta ma zająć się kaczkami... Żeby było śmieszniej p. Ferenc w odpowiedzi zabrał głos i stwierdził, że tak, to jest bardzo poważna sprawa, że trzeba się tę sprawę rozwiązać. Skarcił przy okazji ludzi, z których większość zareagowała śmiechem. Cóż... widać w dzisiejszych czasach od zajmowania się kaczkami jest prezydent, co i dla niego jest sprawą oczywistą.
Jakiś czas temu kilkanaście domostw w ówczesnej wsi Słocina wywierciło sobie własną studnię głębinową, nabyło pompę i ma oddzielną wodę. Przed tygodniem jedna z pań z tamtego terenu wystąpiła z iście groteskowym żądaniem: „Myśmy sami to kupili, bo wybudowaliśmy własnymi rękami. Panie prezydencie, to jest nasze, proszę nam absolutnie nie zmieniać wody... Proszę nam to wyremontować!” Ręce opadają, naprawdę. Jeśli jest ich, to co ma do tego miasto. A jeśli chcą od miasta by im to remontowało... No to prosta droga do tego, żeby miasto uznało, że to jest publiczne. No bo przecież wyremontowano to za pieniądze obywateli...
Oczywiście jak widać kiedyś ludzie zrobili sobie sami, dziś lewicowy prezydent zniszczył ich ochotę do działania, przez podstawianie wszystkiego pod nos. Zastanawiam się czy z tymi ludźmi da się coś jeszcze zrobić... Czy w kraju z tego rodzaju obywatelami może być lepiej...
Jestem świeckim magistrem teologii katolickiej sympatyzującym z odradzającym się w Kościele ruchem tradycjonalistycznym. Tematy najbliższe mi na polu teologii, związane w dużej mierze z moją duchowością, to: liturgia (w tym historia liturgii), mariologia i pobożność maryjna, tradycyjna eklezjologia oraz szeroko pojęta tematyka cierpienia w odniesieniu do Ofiary krzyżowej Jezusa Chrystusa. Przez lata zajmowałem się także relacją przesądów do wiary katolickiej.
W życiu zawodowym zajmuję się redakcją i korektą tekstów (jestem również filologiem polskim) oraz pisaniem. Zapraszam na stronę z poradami językowymi, którą wraz ze współpracownikami prowadzę pod adresem JęzykoweDylematy.pl. Ponadto pracuję w serwisie DziennikParafialny.pl. Moje publikacje można odnaleźć w licznych portalach internetowych oraz czasopismach.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka