Jesteśmy po nocy pełnej wrażeń, bogatej w aż trzy dogrywki i ogromną sensację – Cleveland nie wyrównało ponad dwudziestoletniego rekordu Boston Celtics. Teraz przed nami playoffs. Pojedynki w pierwszej rundzie zapowiadają się fascynująco – poniżej moje typy i przewidywania.
Do przerwy w meczu Cavs – Sixers wszystko wydawało się być na swoim miejscu. Gospodarze pewnie prowadzili trzynastoma punktami. Niestety, po przerwie losy spotkania się odwróciły, Philadelphia doprowadziła do wyrównania, a w dogrywce jednym punktem zwyciężyła. Wprawdzie Cleveland zachowała najlepszy bilans w lidze na koniec sezonu zasadniczego, ale LeBron zapowiadał, że ostrzy sobie ząbki na wyrównanie rekordu. Wynik jest o tyle sensacyjny, że Philadelphia wydawała się ostatnio całkowicie rozbita – przegrała wcześniej 6 meczów z rzędu. Wydawało się, że przechodzi ciężki kryzys. Okazało się, że tutaj wzniosła się na wyżyny i pozbawiła Cavs historycznego osiągnięcia. Niespodziewana porażka Chicago z Raptors sprawiła, że ku zaskoczeniu chyba wszystkich obserwatorów, to jednak Sixers zajęła szóste miejsce na Wschodzie i spotka się z Orlando Magic.
Jeszcze ciekawiej było dziś na Zachodzie. Zgodnie z moimi oczekiwaniami Houston przegrało w Dallas i spadło na piąte miejsce. Jednocześnie Dallas wyprzedziło New Orleans i zajęło miejsce bezpośrednio za pokonanym rywalem. Trzeba jednak przyznać, że Maverics przechyliło szalę zwycięstwa dopiero w ostatniej kwarcie. Hornets byli bliscy utrzymania swojej pozycji – o zwycięstwie San Antonio na własnym parkiecie zadecydowała dopiero dogrywka. Wielka szkoda, bo gdyby Hornets wygrali, cała tabela przewróciłaby się do góry nogami. San Antonio spadłoby na piąte miejsce, Hornets wskoczyłoby na szóste i spotkałoby się z trzecim w takiej sytuacji Portland.
Jako kibic Trail Blazers żałuję przede wszystkim tego, że Portland zajęło czwarte miejsce, bo to praktycznie odbiera szansę moim ulubieńcom na finał Konferencji. Gdyby zajęli miejsce oczko wyżej, po odprawieniu Hornets spotkaliby się z Denver, które dziś w pięknym stylu roznieśli niemal trzydziestoma punktami – miałem niebywałą przyjemność drugą połowę tego meczu obejrzeć. Swoją drogą, to znów zaskoczył mnie regulamin. Denver, San Antonio i Portland mają identyczny bilans 54-28. Jednocześnie w bezpośrednich meczach między tymi drużynami najlepszy bilans ma właśnie Portland (5-3); mimo wszystko zostało ono zepchnięte na ostatnie miejsce wśród nich. Domyślam się, że zdecydował fakt, że w dywizji Portland ma bilans 11-5, natomiast Denver 12-4, tak więc to Nuggets zostali zwycięzcami dywizji. O ile to jeszcze jest dla mnie zrozumiałe, nie wiem dlaczego również San Antonio jest wyżej niż Blazers, z którym Spurs mają w tym sezonie bilans 1-3. Regulamin mówi, że zwycięzcy dywizji mają się znaleźć w pierwszej czwórce, a nie trójce. Widać przy równym bilansie, pierwszorzędne znaczenie ma jednak zwycięstwo w swojej dywizji. Jeśli ktoś zna bardziej szczegółowe wyjaśnienia, rzecz jasna chętnie przeczytam.
A teraz już moja analiza par NBA. Kto i dlaczego powinien awansować do półfinałów Konferencji.
Konferencja Zachodnia
4. Portland Trail Blazers – 5. Houston Rockets (w sezonie regularnym: 1-2)
Rozpoczynam od pojedynku drużyny, której kibicuję. Portland trafiło na rywala trudnego, ale i tak zdecydowanie bardziej wygodnego niż Dallas, z którymi przegrało wszystkie spotkania w sezonie regularnym. W spotkaniach pomiędzy Blazers i Rakietami decydował w tym sezonie atut własnego boiska: Houston wygrało dwa razy, Portland raz. Obie drużyny są zespołami głównie swojego parkietu. Blazers, ponosząc tylko siedem porażek u siebie, zanotowało czwarty wynik w lidze u siebie, Houston było tylko o jedną porażkę gorsze, przegrywając siedem razy. Para jest niezwykle wyrównana i wydaje się, że atut własnego parkietu będzie tutaj decydujący. Warto zaznaczyć, że Portland z ostatnich 12 spotkań wygrało wszystkie poza jednym – właśnie z Houston. Mój typ: 4-3 dla Portland.
1. Los Angeles Lakers – 8. Utah Jazz (2-1)
W poprzednim sezonie te drużyny spotkały się w półfinale Konferencji, Jeziorowcy w drodze do finału zwyciężyli 4-2. Trzeba jednak pamiętać, że Utah było wtedy zespołem o wiele silniejszym, Gasol nie był jeszcze tak zgrany z drużyną Lakers, a Bynum leczył kontuzję. Obecnie każde, choćby jedno zwycięstwo drużyny z Salt Lake będzie wielkim sukcesem. Myślę jednak, że Lakers będą chcieli przejść do finału jak najmniejszym nakładem sił, bo tam będzie czekało ich prawdopodobnie wielkie starcie z Cavaliers. Mój typ: 4-0 dla LA.
2. Denver Nuggets – 7. New Orleans Hornets (2-2)
Każda z drużyn wygrywała w tym sezonie z rywalem zarówno na własnym parkiecie, jak i na wyjeździe. Hornets wygrali jednak w Denver jeszcze w listopadzie, podczas gdy Samorodki zrewanżowały się tym samym końcem marca. Trzeba też przyznać, że forma Hornets w ostatnich tygodniach sprawia duży zawód. Poważnym zaskoczeniem była choćby wysoka porażka u siebie z Utah. Denver wydaje się mieć o wiele więcej atutów. Spodziewam się, że Nuggets wygrają u siebie pierwsze dwa spotkania, natomiast w Nowym Orleanie nastąpi jedno przełamanie (posługując się językiem tenisowym). Denver dopełni u siebie formalności w piątym meczu. Mój typ: 4-1 dla Denver.
3. San Antonio Spurs – 6. Dallas Maverics (2-2)
Podobnie jak w powyższej parze, także te zespoły wygrywały ze sobą tak u siebie, jak na wyjeździe. I w moim mniemaniu jest to para nieobliczalna. Tutaj nie będzie decydował atut własnego boiska. Wprawdzie Dallas wygrało w tym sezonie niewiele meczów na wyjazdach (tylko 18), ale San Antonio gra u siebie w kratkę (choćby niedawna przegrana z Oklahomą). Podejrzewam, że będą wyjazdowe zwycięstwa z obu stron i będzie mordercza, siedmiomeczowa rywalizacja. Szalę zwycięstwa w siódmym meczu powinno jednak przechylić na korzyść San Antonio doświadczenie i boiskowe cwaniactwo. Mój typ: 4-3 dla San Antonio.
Konferencja Wschodnia
1. Cleveland Cavaliers – Detroit Pistons (3-1)
LeBron i partnerzy muszą być zdruzgotani po dzisiejszej porażce. W związku z tym mogą przystąpić do rywalizacji z potwornie niewygodnym rywalem, na jakiego trafili w pierwszej rundzie nieco rozbici. Tutaj Detroit powinno wietrzyć swoją szansę na to, by prowadzić po pierwszym meczu w Cleveland. Podejrzewam, że będzie to dla Cavs mordercza rywalizacja – być może najtrudniejsza w drodze do finału, choć nie podejrzewam, bo jeśli Miami wygra z Atlantą, to drabinka ułoży się dla Cleveland niewdzięcznie. Mimo że będzie to rywalizacja zacięta, trudno mi jednak wyobrazić sobie, by Detroit mogło ją wygrać. To będzie sześć zaciętych meczów, ale ostatecznie siła Cleveland przechyli szalę zwycięstwa na ich korzyść. Detroit nie zasłużyło w tym sezonie na nic więcej niż awans do playoffs. Cleveland zasłużyło co najmniej na finał z Lakers. Mój typ: 4-2 dla Cleveland.
4. Atlanta Hawks – 5. Miami Heat (3-1)
Jastrzębie to największa niespodzianka sezonu regularnego. Warto też pamiętać, że Hawks to zespół, który w zeszłym sezonie zajął przecież dopiero ósme miejsce w regular season, a napsuł strasznie dużo krwi Celtics na drodze po Mistrzostwo NBA. Tyle że Miami ma coś, czego Atlancie brakuje – zawodnika, który sam może przechylić szalę zwycięstwa na korzyść swojej drużyny. Jestem przekonany, że w którymś momencie na parkiecie Atlanty nastąpi przełamanie. Być może już w meczu numer dwa, a może dopiero w spotkaniu piątym. W każdym razie w ostatnim spotkaniu na własnym parkiecie, Miami powinno cieszyć się z awansu do półfinału Konferencji, gdzie obejrzymy niesamowity pojedynek dwóch największych gwiazd NBA: Wade – LeBron James. Mój typ: 4-2 dla Miami.
2. Boston Celtics – 7. Chicago Bulls (2-1)
Wczoraj Celtowie ograli na wyjeździe Sixers i zapewne byli pewni, że po raz kolejny przyjdzie im się spotkać z tym samym rywalem za kilka dni. Jednak po sensacyjnych rozstrzygnięciach dzisiejszej nocy, rywalem Boston zostali Chicago Bulls. I tak naprawdę trudno powiedzieć, czy to dobrze, czy źle. Chicago na pewno nie zagrozi Celtics, ale podobnie byłoby w przypadku Sixers. W dodatku Philadelphia miałaby na karku siedem porażek z rzędu. W każdym razie dla Chicago dużą rzeczą jest już awans do playoffs po latach przerwy. Nie sądzę, by byli w stanie wygrać z Celtami więcej niż jedno spotkanie. Choć pamiętając męczarnie Bostonu w pierwszych rundach playoffs zeszłego sezonu… Myślę jednak, że skoro Boston w zeszłym sezonie tak koncertowo grał w sezonie regularnym, a tak opornie szła im walka w playoffs, to w tym sezonie po gorszych rozgrywkach, przyjdą lepsze pierwsze rundy play off. Mój typ: 4-1 dla Celtics.
3. Orlando Magic – 6. Philadelphia 76ers (3-0)
Magicy wygrali w tym sezonie wszystkie trzy spotkania z rywalem, z czego dwa na parkiecie rywala, także w marcu, gdy Sixers mieli całkiem niezły okres. Podbudowujące zwycięstwo na parkiecie w Cleveland raczej nie zbuduje rywali Gortata i spółki na tyle, by stawić im czoło. Philadelphia grała ostatnio fatalnie i pewnie tak zostanie. Cleveland sprezentowało Orlando wygodnego rywala – Magic powinni go rozjechać i czekać na Celtów. Mój typ: 4-0 dla Orlando.
Jestem świeckim magistrem teologii katolickiej sympatyzującym z odradzającym się w Kościele ruchem tradycjonalistycznym. Tematy najbliższe mi na polu teologii, związane w dużej mierze z moją duchowością, to: liturgia (w tym historia liturgii), mariologia i pobożność maryjna, tradycyjna eklezjologia oraz szeroko pojęta tematyka cierpienia w odniesieniu do Ofiary krzyżowej Jezusa Chrystusa. Przez lata zajmowałem się także relacją przesądów do wiary katolickiej.
W życiu zawodowym zajmuję się redakcją i korektą tekstów (jestem również filologiem polskim) oraz pisaniem. Zapraszam na stronę z poradami językowymi, którą wraz ze współpracownikami prowadzę pod adresem JęzykoweDylematy.pl. Ponadto pracuję w serwisie DziennikParafialny.pl. Moje publikacje można odnaleźć w licznych portalach internetowych oraz czasopismach.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości