Mój wpis sprzed tygodnia na temat Wigilii Paschalnej w kościele Matki Bożej Saletyńskiej w Rzeszowie wzbudził gorący sprzeciw środowisk zaangażowanych w przygotowanie tejże Liturgii. Interesująca wymiana zdań odbyła się na moim blogu, otrzymałem także wiadomość na Naszej-Klasie od jednej z uczestniczek Liturgii. Dialogi zwróciły mi uwagę, że kilka rzeczy należałoby doprecyzować. Czynię to poniżej.
1. Zarzucono mi, że nie mogę oceniać, co jest kultem miłym Bogu. Oczywiście, że sam nie mogę. Może to jednak robić Kościół. W ocenianiu poszczególnych zachowań liturgicznych wystarczy kierować się Jego głosem. Sytuacja jest tutaj zaskakująco prosta. Absolutnym ideałem Liturgii Mszy świętej jest Liturgia w rycie trydenckim odprawiana przez Kościół przez wieki i obowiązująca jako wyłączna. Każda Liturgia jest tym lepsza, tym milsza Bogu, im bliżej wokół tego ideału oscyluje. Liturgią gorszą jest ta, którą Kościół w bardzo kontrowersyjnych okolicznościach zaproponował po Soborze Watykańskim II. Nowa Liturgia została bowiem po prostu, mówiąc brutalnie, „zepsuta”. I nie chodzi tutaj o język Liturgii, bo to najmniejszy problem. O tym, jak była tworzona Nowa Msza można poczytać np. tutaj. Jest to jednak, mimo niedoskonałości, Liturgia zatwierdzona przez Kościół. Należy się jej więc akceptacja i szacunek. Natomiast wszelkie Liturgie tego typu, jak ta sprzed dwóch tygodni, niestety oddala się jeszcze bardziej od ideału i zbliża się do momentu, gdy zamiast zbawiennego kultu będziemy bliscy potępieńczej profanacji. Nie trzeba być kimś, żeby móc takie rzeczy, dzięki narzędziom danym przez Kościół, obserwować.
2. Przykład tego, że kult sprawowany w pełni legalnie może nie być miły Bogu znajdujemy w Księdze Wyjścia (32, 1-6), w scenie, gdy Izraelici odlewają cielca i oddają mu pokłon, jako widzialnemu znakowi Boga.
1 Agdy lud widział, że Mojżesz opóźniał swój powrót z góry, zebrał się przed Aaronem i powiedział do niego: «Uczyń nam boga, który by szedł przed nami, bo nie wiemy, co się stało z Mojżeszem, tym mężem, który nas wyprowadził z ziemi egipskiej». 2 Aaron powiedział im: «Pozdejmujcie złote kolczyki, które są w uszach waszych żon, waszych synów i córek, i przynieście je do mnie». 3 I zdjął cały lud złote kolczyki, które miał w uszach, i zniósł je do Aarona. 4 A wziąwszy je z ich rąk nakazał je przetopić2 i uczynić z tego posąg cielca ulany z metalu. I powiedzieli: «Izraelu, oto bóg twój, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej». 5 A widząc to Aaron kazał postawić ołtarz przed nim i powiedział: «Jutro będzie uroczystość ku czci Pana». 6 Wstawszy wcześnie rano, dokonali całopalenia i złożyli ofiary biesiadne. I usiadł lud, aby jeść i pić, i wstali, żeby się bawić.
Zauważmy jak podobna jest ta sytuacja, do mającej miejsce dwa tygodnie temu u rzeszowskich Saletynów:
– Izraelici mają na swoim czele legalnego Pasterza – Aaron był przez cały czas odpowiedzialny za kult, był izraelskim kapłanem; tutaj jest on zaangażowany w sporządzenie bożków, prowadzi kult;
– mają dobre intencje – chcą bardziej dobitnie oddać chwałę Bogu.
Mają więc wszystko, co – wedle polemizujących ze mną osób – jest potrzebne, by kult był miły Bogu. A jednak Bóg ten kult w sposób radykalny odrzuca. To argument pokazujący wyraźnie, że nie wystarczy ksiądz i zaangażowanie ludzi, by sprawować właściwy kult. Tak jak żydom potrzebne było wsłuchiwanie się w głos Boży za pośrednictwem Mojżesza, tak dziś, by sprawować kult godny Boga, trzeba wsłuchiwać się w głos Kościoła, który jako jedyny może ocenić, który kult liturgiczny jest miły Bogu. By nie było niedomówień: kult sprawowany w zamyśle Izraelitów, nie miał być kultem bożków, ale kultem Boga Jahwe – precyzuję, bo wiem, że niektórzy zarzucają, że porównałem katolicką liturgię do kultu bożków, co nie jest prawdą.
3. Za uważających się za mądrzejszych od Kościoła uważam wyłącznie tych, którzy mają wiedzę, ale chcą coś zmieniać dla pozornego ulepszenia. Trudno mi natomiast oceniać tych, którzy wiedzy nie posiadają i mają czyste pobudki. Rzecz w tym, że w pewnym momencie ktoś zaniedbał przekazanie im wiedzy. Skoro tak, to właśnie trzeba o tym pisać, trzeba o tym mówić głośno. Może choć kilka osób, może choćby jedna zastanowi się nad swoim podejściem, nad tym, czym albo kim jest Kościół i czy wolno go poprawiać.
4. Moje uwagi nie są krytyką skierowaną wyłącznie pod adresem Saletynów. Nie interesuje mnie, kto jest winnym. Nie mam względu na osobę. Gdyby winnym był mój brat a w Liturgii uczestniczyłoby setki ludzi i uważałbym, że jest potrzeba jasnej krytyki, skrytykowałbym swojego brata. Co do Saletynów: niejeden raz miałem z nimi styczność i bardzo cenię wiele rzeczy, które robią.
5. Zarzucono mi również, że przestrzegam przepisów, w sposób, jaki Jezus potępił u faryzeuszy. Sytuacja dzisiaj jest jednak skrajnie odmienna od tej panującej w Izraelu. Jezus przyszedł wtedy z dopełnieniem objawienia, na które żydzi czekali. My żyjemy w czasach, gdy mamy już pełnię objawienia. Całość objawienia publicznego zamknęła się w czasach apostolskich. Tak więc wypełnianie praw danych przez Kościół jest czymś całkowicie innym niż wypełnianie żydowskich przepisów. Swoją drogą liberalne myślenie prowadzi prostą drogą do zaniechania postu piątkowego, bo to przecież tylko przepis. Może również prowadzić na przykład do niestosowania się do kościelnych zasad moralnych – bo to tylko przepisy.
6. Miłość, która konieczna jest u katolika jako pierwszorzędna, to miłość do Jezusa. Jeśli ktoś łamie reguły dane przez Kościół, to tę miłość rani. Swoją drogą, jak pisałem już przy innej okazji, każda zmiana w Liturgii (również Nowej) obarczona jest kategorią braku godziwości, czyli innymi słowy – mówiąc najprościej – jest grzechem. Stąd potrzebna jest interwencja. Grzech należy wytknąć. Zwłaszcza, że jest to grzech publiczny i może się rozprzestrzeniać. Jezus przygarniał do siebie osoby, które chciały przemiany. Kochał człowieka pomimo grzechu, ale ten ostatni jasno wskazywał.
7. Zarzut z mojej strony braku miłości bliźniego jest nietrafiony. Jeśli komuś na kimś zależy, to odniesie się do pewnych rzeczy krytycznie. Po to, by wskazać błąd, dając szansę poprawy. Liczę, że przeczytanie tego tekstu, pozwoli pewnym osobom inaczej spojrzeć na niektóre sprawy, które dzieją się w Kościele. Taka postawa nie ma nic wspólnego z postawą faryzeuszy. Oni, jeśli złapali kogoś na danym grzechu, to go kamienowali. Tych, których uważali za grzesznych w ogóle do siebie nie zapraszali. Odcinali się od nich. Ja się od nikogo nie odcinam. Zachowuję szacunek do każdej osoby, która robi coś niezgodnego z moim systemem wartości. Proszę zobaczyć, że miłość bliźniego polega właśnie na jednoznacznym wskazywaniu tego, co złe, zwłaszcza jeśli ma się co do tego moralną pewność. Czy Jezus, Bóg Który jest Miłością, gdy wyrzuca kupców ze Świątyni na chwilę przestaje kochać? Albo Kościół, jeśli przez wieki ogłaszał ekskomuniki, to też jako główną motywację podkreślał jasne wskazanie kacerzowi jego sytuacji, by miał możliwość przemyśleć swą postawę i ją zmienić. Nie ma Miłości, która ucieka w łatwe kompromisy.
8. Jestem człowiekiem głęboko obdarowanym przez Boga. Jeśli ktoś uważa, że dla mnie ważne jest wyłącznie przestrzeganie prawa, odsyłam do dwóch poniższych wpisów:
9. Moja postawa miałaby być nieewangeliczna, rzekomo nie wolno bowiem krytykować kogoś publicznie, należy najpierw napomnieć go w cztery oczy. Trzeba zauważyć, że Jezus uczył tak w sytuacjach grzechów ukrytych. Gdybym przykładowo wiedział, że jakiś ksiądz żyje z kobietą czy o tego typu rzeczach, albo o wewnętrznych problemach rodziny, powinienem działać zgodnie z zasadą: osobista uwaga, upomnienie z przyjacielem, doniesienie Kościołowi. Nie można jednak tej zasady bezpośrednio odnosić do rzeczy, która dzieje się publicznie i w której uczestniczą setki osób. Gdybym nawet powiedział o tym proboszczowi, to niewiele by to dało – zgorszenie stało się faktem na dużą skalę. Wydarzenia publiczne – przecież mogli być na nim obecni niewierzący, gdyby tylko chcieli – należy opisywać publicznie. Poza tym nie widzę zagrożenia dla Kościoła od strony niewierzących, ich po prostu Kościół w zakresie Liturgii nie interesuje. A jeśli będą z nim walczyć, to na pewno nie poprzez wytykanie nieścisłości w Liturgii, których raczej nie rozumieją.
10. Celem artykułu było wyrażenie żalu, że ta Wigilia Paschalna znana jako wspaniała, odbywa się właśnie w taki sposób i przestrzeżenie osób o właściwym wyczuciu liturgicznym, że nie warto się na nią wybierać, bowiem to, co się tam dzieje, ma już niewiele wspólnego z rzymską Liturgią. W dodatku jest to kult bardzo atrakcyjny. Wielu, którzy raz poszło na tę Liturgię, nie chce już chodzić na taką, która jest bliska temu, co daje Kościół. W ten sposób odbywa się niszczenie rzymskiej Liturgii. Być może ktoś za rok będzie chciał wybrać się na Liturgię do Saletynów, przeczyta wpis i pójdzie gdzie indziej.
11. Najbardziej absurdalnym, a zarazem najbardziej bolesnym zarzutem jest ten, jakobym w swoim wpisie atakował Kościół. Krótko tylko wyjaśniam swoje myślenie. Ja bronię Kościoła, przed ludźmi, którzy od wewnątrz chcą go zniszczyć. Atakowanie jakiegoś kapłana czy wspólnoty nie jest atakiem na Kościół. To znaczy może być, jeśli chce się to przenieść na cały Kościół i go ośmieszyć. Moją intencją jest natomiast chronić jego autentyczności. Widać to wyraźnie również w wielu innych wpisach, do których odsyłam.
12. Moim celem nie było obrażanie kogokolwiek. Rozumiem jednak, że pełna ironii i złośliwości konwencja, w której napisałem poprzedni wpis, mogła sprawić przykrość wielu zaangażowanym w omawianą Wigilię Paschalną. Wszystkich urażonych tonem mojego wpisu, przepraszam. Obrałem pewną konwencję, może nie najszczęśliwszą, miałem poczucie jednak, że walczę o bardzo ważną sprawę.
Jestem świeckim magistrem teologii katolickiej sympatyzującym z odradzającym się w Kościele ruchem tradycjonalistycznym. Tematy najbliższe mi na polu teologii, związane w dużej mierze z moją duchowością, to: liturgia (w tym historia liturgii), mariologia i pobożność maryjna, tradycyjna eklezjologia oraz szeroko pojęta tematyka cierpienia w odniesieniu do Ofiary krzyżowej Jezusa Chrystusa. Przez lata zajmowałem się także relacją przesądów do wiary katolickiej.
W życiu zawodowym zajmuję się redakcją i korektą tekstów (jestem również filologiem polskim) oraz pisaniem. Zapraszam na stronę z poradami językowymi, którą wraz ze współpracownikami prowadzę pod adresem JęzykoweDylematy.pl. Ponadto pracuję w serwisie DziennikParafialny.pl. Moje publikacje można odnaleźć w licznych portalach internetowych oraz czasopismach.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości