Po tym, jak prawica doszła do władzy w 2005 roku PO i PiS podzieliły pomiędzy sobą elektorat, a tym samym całe społeczeństwo. Partia braci Kaczyńskich zyskała opinię gwałtownej, impulsywnej formacji pełnej pieniaczy. Media, a także sympatycy Donalda Tuska, wykreowali wyborcę Prawa i Sprawiedliwości jako osobę w podeszłym wieku, bez wykształcenia, noszącą moherowy beret i ciskającą obelgi na prawo i lewo.
Wyśmiewano rozgoryczenie i złość elektoratu PiS-u. Ukazywano ślepe ataki zwolenników i polityków tej partii. Bezlitośnie obnażano także fizyczną agresję względem ludzi o odmiennych poglądach:
Platforma Obywatelska w obliczu takiego zachowania oponenta nie musiała robić wiele. Wystarczyło pokazać się w mediach na zasadzie kontrastu: „Oni są agresywni, my – spokojni”; „Oni są głupi, my – inteligentni”; „Oni się kompromitują, my – odnosimy sukcesy”.
Metoda ta okazała się niezwykle skuteczna – Platforma Obywatelska zyskiwała w sondażach z dnia na dzień, aż do 2007 roku, kiedy to Tusk zdecydowanie wygrał przyspieszone wybory parlamentarne. Niektórzy ludzie i dziennikarze cieszyli się – wreszcie będzie spokój, wreszcie można zasnąć bez obaw, że ktoś nas kompromituje!
W kampanii prezydenckiej 2010 podział miał przebiegać wzdłuż tej samej linii: ONI – głupi, MY – inteligentni. Kandydaci PO już w tzw. wewnątrzpartyjnych prawyborach atakowali Lecha Kaczyńskiego i partię jego brata, chcąc sprowokować nerwową reakcję. Taki odzew był potrzebny, by pokazać się w mediach jako ostoja spokoju społecznego.
Tragedia Smoleńska zmieniła jednak wszystko. W wyborach do walki z Bronisławem Komorowskim stanął brat tragicznie zmarłego Prezydenta. Jarosław Kaczyński wydawał się łatwym celem – stosunkowo prosto powinno być go sprowokować, można przypomnieć okres rządów PiS-SO-LPR, wmówić ludziom, iż jest politykiem dzielącym społeczeństwo na dwie antagonistyczne części.
PiS jednak przewidział ten ruch. Kaczyński publicznie występuje rzadko, a gdy już to robi jest bardzo konkretny i nie atakuje nikogo. Jego sztab składa się z ludzi odbieranych dość pozytywnie nawet w nieprzychylnych mediach, składa się z ludzi, którzy nie raz udowadniali, iż nie są bezkrytyczni wobec prezesa partii. Politycy PiS-u także wyraźnie złagodnieli – na ataki odpowiadają propozycją pojednania, starają się wykazać bezsens sporów do jakich próbują doprowadzić oponenci.
PiS przeobraził się w Platformę Obywatelską z ostatnich lat. Politycy tej partii zdają się nie zauważać problemów, jakie sztucznie się przed nimi buduje, samemu zachowując wewnętrzny spokój, który z dumą wręcz manifestują. Tak jak kiedyś czynili to Tusk, Gronkiewicz-Waltz, Schetyna i Rokita, tak dzisiaj identyczną strategię wykorzystują Poncyliusz, Jakubiak, Giżyński i Kluzik-Rostkowska.
PO zaś zradykalizowała się. Jej politycy i sympatycy otwarcie odrzucają zasadę, którą proponuje Prawo i Sprawiedliwość, zasadę tzw. „spokojnej i rzeczowej debaty”. Wolą jak Kutz wyzywać żałobników od Mao Tse-Tunga za noszenie czarnych ubrań, czy wręczy obrzucać konkurentów najbrudniejszym błotem, jak zrobił to Władysław Bartoszewski, wyzywając polityków PiS od nekrofilów i pedofilów na łamach niemieckiej prasy.
Palikotyzacja polityki prowadzonej przez Platformę Obywatelską przenosi się także na elektorat tej partii. Polska inteligencja – na jaką promowano wyborców PO – zmoheryzowała się. Miast posługiwać się argumentami, elektorat Komorowskiego woli rzucać mięsem. Wszystkie przejawy odmienności myślowej piętnuje dziś na wszystkie możliwe sposoby, także fizycznie:
Złość, jaką czują zwolennicy PO, jest dokładnie tą samą goryczą, jaką przez ostatnie lata odczuwali wyborcy Prawa i Sprawiedliwości. Jest to jednocześnie ta emocja, która nie pozwalała partii Jarosława Kaczyńskiego przebić się do mediów z merytorycznym przekazem. Jeśli sytuacja, z którą dziś mamy do czynienia, utrzyma się do końca okresu wyborczego – PiS najprawdopodobniej wygra w cuglach.
W całej tej wojnie pomiędzy partiami, ale także w łonie ich elektoratów, najsmutniejszym, a zarazem najzabawniejszym jest fakt, że obie strony zdają się nie zauważać, iż są do siebie tak podobne, że z łatwością i niepostrzeżenie zamieniają się miejscami na politycznej scenie.
Inne tematy w dziale Polityka