Zgodnie z art. 32 ust. 1 ustawy zasadniczej w Polsce wszyscy są wobec prawa równi. To banał, ale znakomita większość uważa (albo przynajmniej sprawia takie wrażenie), iż w praktyce sprawy mają się zgoła przeciwnie. Czy słusznie? Weźmy pod uwagę ostatnio nagłośnioną sprawę kradzieży luksusowego lexusa, należącego do rodziny premiera Donalda Tuska - prawdopodobnie do jego żony.
Z informacji, które pojawiły się w mediach, można było dowiedzieć się, że dom premiera w Sopocie jest chroniony przez służby specjalne. W grę wchodzili więc nie tylko zwyczajni złodzieje, ale też np. służby specjalne obcych państw, które przecież mogły w ten sposób skompromitować SOP. Nic dziwnego, że oprócz policji, za robotę śledczą natychmiast zabrały się służby specjalne.
Po kilku godzinach policja odnalazła auto na jednym z gdańskich parkingów. Śledczy jednak nie odpuścili, lecz urządzili zasadzkę, albowiem - jeśli kradzieży dokonał wyspecjalizowany gang - złodzieje mogli wrócić za jakiś czas. Nic takiego nie nastąpiło, więc lexusa odstawiono pod dom premiera. Tymczasem śledczy dalej drążyli temat, by namierzyć śmiałków, którzy odważyli się na tak bezczelny ruch.
No i mamy sukces! Na gdańskim lotnisku zatrzymano 41-letniego byłego kryminalistę, którzy zamierzał odlecieć do Bułgarii. Mężczyzna był totalnie zaskoczony i nawet nie próbował stawiać oporu. Został doprowadzony przed oblicze prokuratora, który zawnioskował do sądu o tymczasowe aresztowanie na trzy miesiące, a sąd żądanie prokuratury natychmiast uwzględnił.
Dzięki przykładowi kradzieży samochodu rodziny premiera Donalda Tuska nietrudno zauważyć, iż - pomijając oczywiście udział służb specjalnych - przebieg poszukiwań auta w niczym nie odbiegał od codziennej pracy polskiej policji w takich sprawach. Każdy Polak, komu skradziono auto, może potwierdzić to z czystym sumieniem. Zresztą, jeśli w Polsce złodzieje dowiedzą się w jakiś sposób, że przestępstwo kradzieży zostało zgłoszone na policję, z reguły czym prędzej odstawiają je na jakiś parking i nawet dyskretnie powiadamiają o tym policję, bo doskonale wiedzą, że dziesiątki krążących po okolicy radiowozów prędzej czy później trafi na rzeczone auto. Również zupełnie naturalne jest, iż ciężkie przestępstwo kradzieży luksusowego samochodu musi wiązać się z aresztowaniem sprawcy przez sąd, a nie byle jakim dozorem policyjnym, pozbawieniem paszportu czy kaucją. Takie sankcje dobre są w wypadku kradzieży starego rowerka z placu zabaw, a nie poważnego auta. Każdy polski sąd doskonale o tym wie! Poza tym, w areszcie wydobywczym zawsze można wyciągnąć coś od sprawcy, więc nie wolno marnować takiej okazji.
I właśnie dlatego możemy spać spokojnie - polskie państwo czuwa, by nie stała nam się żadna krzywda, a typowy kazus działania organów państwa w sprawie auta rodziny Tusków stanowi piękny dowód na to, iż norma art. 32 ust. 1 Konstytucji RP nie jest martwa i działa w całej rozciągłości. Tylko złośliwcy mogą widzieć to inaczej.
https://wiadomosci.onet.pl/kraj/samochod-rodziny-donalda-tuska-odnaleziony-sukces-po-akcji-policji/hg1ph7z
https://wydarzenia.interia.pl/pomorskie/news-skradziono-samochod-rodziny-premiera-podejrzany-z-zarzutami,nId,22418899
1. Nie prowadzę bloga dla trolli, debili i "anonimowych" dziennikarzy oddelegowanych na odcinek. 2. Nie mam czasu na dyskusję z niekumatymi lemingami oraz z osobami, które używają dowolnych argumentów w dowolnej sprawie. 3. Proszę o powstrzymywanie się od ataków personalnych na innych blogerów oraz o merytoryczną dyskusję na główny temat notki.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka