Piechuła Piechuła
843
BLOG

Czy Edmund Klich to nowy „dziadek z Wehrmachtu”?

Piechuła Piechuła Polityka Obserwuj notkę 13

 

Edmund Klich, polski wysłannik do Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego w związku z katastrofa smoleńską z 10 kwietnia, to zagadkowa postać. Wyrażał już głębokie niezadowolenie z działań rosyjskich śledczych, a także dozgonne zaufanie w wyniki i rzetelność śledztwa. Jaką rolę E. Klich odgrywa w kampanii prezydenckiej?

Edmund Klich w TVN24.pl, 23 kwietnia 2010: Edmund Klich nie pozostawia także suchej nitki na strategii, jaką nasza administracja przyjęła względem Rosjan. Szef komisji uważa, że w relacji ze stroną rosyjską pozostajemy dziś w kategorii petenta.
- Zasady są jasne. Projekt raportu (o przyczynach katastrofy) przygotowuje strona rosyjska, a my mamy 60 dni na odpowiedź i to wszystko. Oni mogą te nasze uwagi uznać, albo nie - zaznacza. Według Klicha takiej sytuacji można było uniknąć.

Edmund Klich, 21 maja 2010:To nie jest bezpośrednia presja, że musicie wylądować (...). Ale jeśli jest głos na minutę przed i osoba jest, to znaczy świadomość obecności tej osoby, już jest jakąś formą tego, że jednak jest ważna sprawa i należy się starać wylądować. Ja bym tak odebrał, gdybym pilotował ten samolot.

W ciągu miesiąca poglądy naszego wysłannika do MAK uległy diametralnej zmianie. Najpierw był polskim awanturnikiem, rozgoryczonym na panujący chaos i niekompetencję strony rosyjskiej. W ciągu niecałych 30 dni ewoluował w zadowolonego eksperta, dumnie współpracującego z przyjaźnie nastawiony i w zupełności otwartym państwem.

Edmun Klich jest ekspertem, który co prawda „wie wszystko” ale nie może powiedzieć – zabrania mu tego tajemnica śledztwa. Fakty może wyjawić dopiero po zakończeniu postępowania. Jednocześnie ten sam człowiek codziennie dostarcza nowych informacji mediom. Wczoraj, w programie "TerazMY!" zdradził, że w kabinie pilotów do samego końca znajdował się dowódca sił powietrznych gen. Andrzej Błasik. Zasugerował jednocześnie, że mógł być to element wywierający presję na pilotów prezydenckiej maszyny.

Dodał nawet, że presję mogła wywoływać także inna, niezidentyfikowana jeszcze osoba, która w kabinie pilotów była nieco ponad kwadrans przed katastrofą. Dzisiejsze „Fakty TVN” podały, że mógł to być ktoś z Kancelarii Prezydenta, albo nawet jakaś postawiona wyżej persona…

Swoisty spektakl insynuacji, który w istocie zmierza do rzucenia podejrzeń na śp. Lech Kaczyńskiego i ostatecznego obarczenia go winą za śmierć pozostałych 95 osób, wygląda na zaplanowane działanie.

Edmund Klich po publicznym poskarżeniu się na jakość śledztwa został wezwany na rozmowę z Donaldem Tuskiem. Po wizycie u premiera ogłoszono, że nasz akredytowany działał pod wpływem emocji, był wzburzony… wcale nie chciał powiedzieć tego, co wszyscy usłyszeliśmy. Od tej pory poglądy Klicha uległy zmianie:

Uważam, że jest wola pełnego wyjaśnienia. Mam dostęp do wszystkich informacji– zapewniał

W związku z tym nasuwają się pytania – co premier Donald Tusk powiedział/zaproponował Klichowi? Czy insynuacje, których dopuszcza się Edmund Klich, realizowane są na polityczne zamówienie? Czy – biorąc przykład z PiS z 2005 r. – Edmund Klich na kilkadziesiąt minut przed ciszą wyborczą poinformuje, że „w kabinie pilotów był Lech Kaczyński”?

Piechuła
O mnie Piechuła

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (13)

Inne tematy w dziale Polityka