Piotr Śmiłowicz Piotr Śmiłowicz
174
BLOG

Jak tuszowałem aferę hazardową

Piotr Śmiłowicz Piotr Śmiłowicz Polityka Obserwuj notkę 53

Skąd bierze się polityczny fenomen Platformy Obywatelskiej? Dlaczego po ponad dwóch latach rządów notowania tej partii utrzymują się na tak wysokim poziomie? Dlaczego media ciągle mówią o prawyborach prezydenckich w PO i transmitują debatę między Radosławem Sikorskim a Bronisławem Komorowskim?
Prawo i Sprawiedliwość od dawna zna odpowiedź na to pytanie. Media po prostu sprzyjają Platformie. Przede wszystkim media komercyjne, dominujące na rynku. Dlaczego sprzyjają? Wiadomo, ich właściciele wiążą finansowe plany z rządami PO. Czują się jak ryba w wodzie w ramach „rzeczywistości transakcyjnej”, którą konserwuje Platforma.
Z powodu stronniczości mediów obywatele nie zareagowali też na straszliwą aferę hazardową, która dawno powinna była zmieść ze sceny rząd Donalda Tuska i całą PO. Wśród innych dziennikarzy winny jest tu również niżej podpisany. Przynajmniej według Bronisława Wildsteina, który do takiego wniosku doszedł kilka dni temu na łamach „Rzeczpospolitej”, komentując mój tekst (zawsze wtedy, gdy zauważa on moje teksty i raczy z nimi polemizować, czuję się zaszczycony).
W tekście w „Newsweeku”, do którego Wildstein się odnosił, próbowałem odpowiedzieć na pytanie, dlaczego afera hazardowa nie przyniosła oczekiwanych przez opozycję skutków politycznych. Stawiałem tezę, że jednym z powodów jest już dziś dobrze rozpoznawana przez opinię publiczną medialna mistyfikacja, towarzysząca każdej takiej aferze. I to uodpornienie na medialne sztuczki mogło spowodować, że afera została wprawdzie dostrzeżona, ale we właściwych proporcjach. Ludziom wystarczył więc upadek Mirosława Drzewieckiego czy Zbigniewa Chlebowskiego i nie żądali już więcej politycznej krwi.
Wildstein się martwi, że właśnie przez takich dziennikarzy jak ja, piszących takie teksty, opinia publiczna nie reaguje na patologie życia publicznego. I że jest to przejaw upadku standardów, jakie powinny obowiązywać w „cywilizowanej demokracji”.
Ja przeciwnie, cieszę się. Bo to może być znak, że opinia publiczna uodporniła się na medialne nagonki i na prezentowany przez media uproszczony obraz świata.
Oczywiście ci, dla których udział w nagonkach jest dziennikarskim sposobem na funkcjonowanie, nie mogą się cieszyć. Może zatem nie należy się dziwić reakcji Wildsteina.

moje ulubione kolory to biały i czarny

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka