Piotr Śmiłowicz Piotr Śmiłowicz
1497
BLOG

Odpowiadam Piotrowi Bratkowskiemu

Piotr Śmiłowicz Piotr Śmiłowicz Polityka Obserwuj notkę 10

Piotr Bratkowski opublikował na stronie "Newsweeka" polemikę z moim komentarzem Po co likwidować IPN?

na temat IPN IPN tak, ale niew wersji a la Kurtyka.

Choć taka publiczna wymiana zdań między kolegami redakcyjnymi nie jest może najlepszym pomysłem, to czuję się wezwany do tablicy. Tym bardziej, że Piotr Bratkowski zakończył swoją polemikę pytaniem do mnie.

Zawsze bardzo szanowałem Piotra Bratkowskiego za znakomite pióro. Dlatego czuję się trochę zaskoczony poziomem argumentów, jakich użył w polemice ze mną.

Bratkowski pyta, czy kierowany przez Janusza Kurtykę IPN wydałby książkę Cenckiewicza i Gontarczyka o Lechu Wałęsie, gdyby ten ostatni był sojusznikiem braci Kaczyńskich, tak jak w 1990 roku. To pytanie ahistoryczne. Równie dobrze można zadać pytanie, czy możliwy dziś byłby np. sojusz Adama Michnika z Andrzejem Gwiazdą przeciwko Lechowi Wałęsie, tak jak w 1981 roku.

Pytanie dotyka jednak istotnego problemu – braku odwagi zmierzenia się z trudną przeszłością byłego prezydenta. Odwagi tej zabrakło nie tylko samemu Wałęsie, ale na początku lat 90 niemal całemu obozowi „Solidarności” - od środowiska Unii Demokratycznej czy „Gazety Wyborczej” do braci Kaczyńskich. Bo mglista wiedza o tej przyszłości była już wówczas znana. Nikt nie chciał jej jednak drążyć. I jak dziś widać, źle się stało. Bo odbiło się to bardzo negatywnie na jakości prezydentury Lecha Wałęsy w latach 90.

Oczywiście nieco racji ma Piotr Bratkowski, że odwaga, na jaką zdobyli się w końcu Sławomir Cenckiewicz, Piotr Gontarczyk i Janusz Kurtyka była napędzana niechęcią do Lecha Wałęsy. Ma też rację, że prawda którą ujawnili światu była politycznie korzystna dla PiS i braci Kaczyńskich anno 2008 (rok wydania książki). Nie zmiena to jednak faktu, że była to prawda. Która – przynajmniej ja tak uważam – zawsze jest wartością, niezależnie od jej politycznych profitentów. Poza tym przecież nie raz dziennikarskie teksty o politykach były motywowane niechęcią do ich bohaterów. Albo niechęcią do faktu ukrywania przez nich prawdy. Mimo to były to często teksty potrzebne i wartościowe. Stosując rozumowanie Piotra Bratkowskiego, nie powinny się ukazać.

Dlatego Piotr Bratkowski lepiej by zrobił, gdyby nie kompromitował się sformułowaniami, że dotarcie do „wiarygodniej prawdy” o Wałęsie uniemożliwiły towarzyszące książce „kontrolowane przecieki” wypuszczane przez IPN oraz „atmosfera skandalu”. Jeżeli Piotrowi Bratkowskiemu to wszystko uniemożliwiło rzetelną lekturę książki i jej obiektywną ocenę, to bardzo mu współczuję.

Piotr Bratkowski podważa też mój pogląd, że w IPN dokumenty byłej SB są bezpieczniejsze niż w innych archiwach, bo obowiązują bardziej rygorystyczne procedury dostępu. Twierdzi, że mimo tych procedur, dokumenty byłej SB były „przedmiotem skandalicznej gry politycznej” i „wyciekały” z IPN.

Tu również nie mogę się z nim zgodzić. Otóż informacje wrażliwe, które ja miałem na myśli – dane o życiu intymnym, chorobach – jak dotąd na szczęście nie wyciekają. Procedury najwyraźniej działają. „Wyciekają” jedynie informacje o czyjejś współpracy z SB. A to akurat oznacza, że IPN spełnia swoje zadanie.

 

moje ulubione kolory to biały i czarny

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka