Od pamiętnego wieczoru minęło już dwa tygodnie, także jak zwykle na osiedlu wszystko "rozeszło się po kościach". Mały został nawet doceniony przez pozostałych młodych mieszkańców dzielnicy za swoją odwagę, zuchwałość oraz dostarczenie tematu do opowieści i rozmów, w końcu prawie udana próba wyrolowania (nasi bohaterowi używali innego terminu też na wy... i dalej różne kombinacje) Spasłego, jest jakimś wyczynem, trzeba być nie lada desperatem żeby zdobyć się na taki krok, jednak zrobienie czegoś co każdy najchętniej zrobił by sam rodzi podziw. Inną sprawą jest to, że Spasły nie należał nigdy do najbardziej lubianych osobników, wszelkie kontakty z nim były ograniczane do minimum, czyli do załatwiania "trawki". Spasły uchodził za osobę nieobliczalną, wręcz niebezpieczną, poza tym jako jedyny na osiedlu miał kontakty z tzw. półświatkiem, w innym przypadku, przy takim podejściu do ludzi jego kariera dilera niechybnie dobiegła by końca na skutek jakiejś grupowej "przekopki" w wykonaniu niezadowolonych klientów, spontanicznie powołany osiedlowy UOKiK. Osobno, Spasły dał by radę praktycznie każdemu, ale jak wiadomo przy piętnastu napastnikach żadne mięśnie nie pomogą. Spasły też zdawał sobie sprawę, że cierpliwość jego klientów ma swoje granice, pomimo swojej przewagi jaką zapewniały mu znajomości, wiedział, że jego sąsiedzi z samokontroli nie słyną, poza tym zasada aby nie współpracować z policją czasem była łamana przez "nieznanych sprawców", ogólnie każdą zasadę traktowano raczej jako "ogólne wytyczne", rzadko dochodziło do kar za ich łamanie. Tak więc nie ścigał już Małego, stwierdził, że ten cios był wystarczającą sygnałem dla reszty. W końcu nie zrobił tego dla przyjemności ale po to by odstraszyć innych od tego rodzaju pomysłów. Niestety strach jaki budził na osiedlu czasem też przeszkadzał w robieniu "interesów". Byli ludzie, którzy za wszelką cenę chcieli zdobyć jego względy, zapewniało to pewną ochronę oraz co ważniejsze lepszą jakość oraz ilość kupowanego "towaru", co dawało im z kolei przewagę nad osobami będącymi chwilowo w niełasce Spasłego (zaliczał się do nich między innymi Mały), mogli im załatwiać, a wiadomo, że mało kto robi to bezinteresownie. Poza tym ludzie tego pokroju mieli specyficzną cechę charakteru polegającą na bezwarunkowej uległości wobec osób pokroju Spasłego. Także nie wynikało to tylko z ich interesowności ale ze zwykłej chęci "podlizania się" osobie, powszechnie uważanej za silną, mającą jakąś władzę. Abstrahując od przyczyn tego niezbyt akceptowanego społecznie zachowania, nawet dla głównego zainteresowanego czyli Spasłego często okazywało się ono "niedźwiedzią przysługą". Tak było i tym razem. Do opisanej wyżej grupy osób należał niejaki Śliski, który nie był darzony zbyt dużą sympatią w swoim środowisku, było to w pewnym sensie uzasadnione. Miał on nieznośną cechę polegającą na braku szacunku do innych osób, nie wszystkich, tylko tych, które nie były dla niego zagrożeniem, z tego powodu dość często dopuszczał się drobnych oszustw wśród znajomych, do jego występków należało między innymi: podbieranie trawki gdy ktoś ją przy nim zostawił, nieoddawanie długów na czas lub w ogóle, podczas załatwiania komuś marihuany zawsze uszczknął coś dla siebie "bez wiedzy" zainteresowanego, a potem, aby nie być podejrzanym o "przycinanie" domagał się wspólnego spalenia jakiejś ilości bo przecież narażał się dla tej osoby, jednak o ile takie kłamstwa mają krótkie nogi to na tym osiedlu nóg tych praktycznie nie mają w ogóle, no ale Śliski był czasami "jedyną opcją" aby "coś zmotać" tak więc do tej pory nikt mu nie wygarnął prosto w twarz (ani słownie ani fizycznie) swoich pretensji. Poza tym był wielokrotnie oskarżany o większe przewinienia (tutaj już musiał odbyć kilka poważnych rozmów ale nigdy do niczego się nie przyznał) takie jak kradzież telefonu na imprezie czy opróżnianie portfeli odprowadzanych przez siebie pijanych kolegów, jednak nigdy mu tego nie udowodniono. Tego typu występki były na osiedlu w pewnym sensie normą także Śliski był w miarę tolerowany przez większość choć niezbyt lubiany (co objawiało się komentarzami w stylu "idzie ten chwiej" czy "patrzcie kto idzie", "widzę zadowolony z siebie dalej, pogwizduje jeszcze sobie frajer", "na tej dzielni to już żadnych zasad nie ma"), poza tym miał on dobre kontakty ze Spasłym także był w swoim odczuciu nietykalny. Jednak jedyna rzecz, która chroniła go od pobicia będącego na osiedlu symbolicznym odrzuceniem czyli układ ze Spasłym, na skutek nadgorliwości w podlizywaniu się miała wkrótce się skończyć. Spasły wiedział, że takie a nie inne traktowanie klientów może mieć dla niego opłakane skutki. Nikt otwarcie nie stawi mu oporu ale anonimowy telefon na policję może wykonać każdy kto ma do niego jakiś żal, czy chcący zająć jego miejsce, a takich osób było wiele. Tym co go chroniło była jedna z ważniejszych zasad dzielnicy, która zabraniała wszelkich kontaktów z policją. Jednak jak już pisałem wcześniej szacunek do zasad nigdy nie był mocną stroną mieszkańców osiedla, także Spasły zaczął popadać w paranoję, wiedział, że na przykład Mały czy Suchy nigdy w zemście nie zadzwonią na policję, ale było wiele osób o mniej "szlachetnych" charakterach. Szczyt jego paranoi (wspomaganej amfetaminą) nieszczęśliwie dla niego zbiegł się z plotką jaka powstała na osiedlu, właściwie jej twórcą nieświadomie został Mały. Otóż Śliski Szedł pewnego razu ulicą w kierunku bramy Spasłego w wiadomym celu. Nagle zobaczył siedzących tyłem do niego na ławce Suchego i Małego. Ludzie pokroju Śliskiego nigdy nie darują sobie okazji do podsłuchania takiej rozmowy szczególnie, że mógł zostać poruszony temat jego "patrona" czyli Spasłego. Śliski oczywiście wiedział wszystko o wydarzeniach sprzed dwóch tygodni. Niestety jego niezbyt bystry umysł nie zorientował się, że rozmowa naszych bohaterów dotyczy gry komputerowej. Brzmiała ona mniej więcej tak:
- Ciągle Cię te pały łapią. Powiedział zdziwiony Suchy. - Ja się po prostu staram nie rzucać w oczy a jak coś to się kitram.
Śliski od razu skojarzył jego wypowiedź z wydarzeniami sprzed pół roku gdy w wyniku akcji policji Mały dostał wyrok w zawieszeniu za posiadanie jednej setnej grama czyli de facto popiołu, który pozostał w lufce (mieszkańcy osiedla bardzo rzadko byli łapani z ilością przekraczającą zawartość lufki czy jointa, ale o tym później).
- Ta psiarnia jest masakryczna, w ogóle nic nie mogę zrobić bo od razu mnie zawijają i wszystko od początku. Żalił się Mały.
- A jeszcze gorszy jest ten knur, co go spotykam to dostaję bęcki ale na szczęście policja się nim zajmie, słyszałem, że już niedługo.... Śliski na swoje nieszczęście nie doczekał do końca zdania ale natychmiast pobiegł w kierunku Spasłego, a brzmiało ono w całości tak:
-A jeszcze gorszy jest ten knur, co go spotykam to dostaję bęcki ale na szczęście policja się nim zajmie, słyszałem, że już niedługo, Zeniu mówił, że w następnej misji.
Chodziło oczywiście o grę GTA, która była na osiedlu niezwykle popularna, ale jak już mówiłem, chęć przypodobania się Spasłemu była u Śliskiego silniejsza niż zdrowy rozsądek. Po drodze, nowo powstała plotka została oczywiście ubarwiona o nowe szczegóły, które były wynikiem dedukcji Śliskiego, gdy zdyszany zadzwonił do drzwi Spasłego rozmowa wyglądała tak:
- Siema Spasły..... wywalaj mandżur...... psy tu będą.
- Jakie psy, mówiłem, żebyś nie przychodził do mnie do domu...
- Ale za chwilę tu kominiarze wjadą, wywal wszystko.
- O tej godzinie? Oni zwykle rano, skąd to wiesz?- Spasły zaczął na skutek spełniającej się paranoi tracić pewność siebie.
- Mam stuprocentowo pewne informację, nie mogę powiedzieć.
- Dobra Śliski to zawijaj się stąd.
- Nara. Pamiętaj kto Cię ostrzegł Spasły.- rzekł dumny z ze swojej postawy
- Jasne, mam u ciebie dług.
Jak na ironie, już niedługo role się odwróciły ponieważ dłużnikiem i to mającym nie tylko dług wdzięczności ale finansowy został Śliski. Na dodatek Spasły został pośmiewiskiem całej dzielnicy. Zwykle w takich sytuacjach dilerzy pozbywają się dowodów w mniej widowiskowy sposób niż wyrzucając podzieloną na 300 jednogramowych woreczków trawkę przez okno na dziesiątym piętrze i to przy silnym wietrze. Potem okazało się, że miał on zatkaną toaletę, a ponieważ zwykł on wybierać najprostsze rozwiązania, niekoniecznie najbardziej efektywne, tak więc wybrał okno. Niejedna siedząca na ławce "ekipa" (między innymi Suchy i Mały) otrzymały przysłowiową mannę z nieba w postaci darmowych woreczków marihuany, które przez ładnych kilka godzin leżały w najrozmaitszych zakamarkach okolic bloku, z którego zostały wyrzucone. Widok "nie wiadomo skąd wiedzących(od Śliskiego, ktory sam kiedyś zadzwonił do Spasłego gdy tego przeszukiwała policja, w pierwszym zdaniu wyjawiając jednemu z policjantów cel telefonu, tak więc teraz Śliski chciał się zrehabilitować, dodatkowo być autorem plotki, tak więc wysłał smsa tym razem zakodowanego do jednej z osób, dalej informacja rozeszla się lotem błyskawicy, a chcący zobaczć widowisko na własne oczy mieszkańcy pojawili się w okolicy)" o całym wydarzeniu osób, (czas ich pojawienia się w okolicy- około 10 minut od rozmowy Suchego i Małego a 2 od "poinformowania" Spasłego) dodatkowo wzmocnił jego pogardę dla swoich klientów. Gdyby to było jedzenie a dwadzieścia kilka osób biegających nerwowo pod oknem Spasłego i co chwila się schylających, obserwowała osoba postronna natychmiast zadzwoniła by do Unicefu z prośbą o pomoc tym ludziom. Jednak Spasłego ten widok nie śmieszył, "hieny, frajerzy" zaklął w myślach i wiedząc, że już nic nie da się zrobić zamknął okno. Potem jak zwykle w takich sytuacjach położył się na łóżku i "czysty" czekał na rozwój wydarzeń a był on ciekawszy niż się spodziewał...
Inne tematy w dziale Rozmaitości