Piotr Sokołowski Piotr Sokołowski
334
BLOG

Szczyty hipokryzji

Piotr Sokołowski Piotr Sokołowski Rozmaitości Obserwuj notkę 9

 Śledzę informacje z naszego pięknego kraju regularnie, także chcąc nie chcąc, jestem już na wiele rzeczy uodporniony. Hipokryzja konserwatystów z PiSu, SP i nie tylko, to rzecz całkowicie normalna czy raczej typowa, bo normalnym ich zachowania nazwać nie można. Dotychczas często nurtowało mnie pewien problem. Jak to jest, że zdecydowana większość tradycjonalistów, a więc katolików, najbardziej w życiu ceni status społeczny (tzw. „dojście do czegoś”), czyli władzę, pieniądze czy karierę. Jak to się stało, że nauka Jezusa została przekształcona w stopniu tak dużym, że dzisiaj, rzeczywiste przekonania katolików stanowią wręcz jej przeciwieństwo i  dlaczego o wiele bliżsi nauczaniu Jezusa są katolicyzmu przeciwnicy, np. hipisi czy lewacy. Przecież praktycznie każdy włoski mafioso to katolik. Najbogatsi biznesmeni, też najczęściej są konserwatywni, a wielki biznes to nie jest szkółka niedzielna i chyba nikt nie powie, że etyka jest tam na pierwszym miejscu, co przyznają z radością lub bez, sami biznesmeni. Można na to powiedzieć, że kościół od zawsze z jednej strony zajmował się głoszeniem ewangelii, ale z drugiej, najczęściej stał na straży aktualnego porządku społecznego, często mówiąc nawet, że to dzieło samego boga (na przykład przeznaczając w kościele pierwsze ławy dla szlachty). Jednak mówić szczerze taka odpowiedź nie wyjaśnia wszystkiego. Dlaczego tylu katolików bardziej tak na prawdę ceni siłę i przewagę niż dobroć na przykład? Aby sprawę wyjaśnić należałoby odwrócić pytanie. Bo wydaje się to paradoksalne. Dlaczego ludzie, którzy deklarują wiarę w naukę Jezusa, nadstawianie drugiego policzka, miłowanie bliźniego, wybierają życie w świecie władzy, pieniądza, często przemocy i bezwzględnej rywalizacji, gdzie miłosierdzie to szybko karany grzech ? W świecie ciągłej walki każdego z każdym, gdzie interes jest ważniejszy od człowieka i do tego świata się dostosowują. Odpowiedź wydaje się trudna. Jednak gdyby zapytać, dlaczego ludzie mający takie życie, czy poglądy i system wartości, wierzą w religię to staje się to oczywiste. Otóż bez niej owo życie byłoby całkowicie bez sensu. Religia staje się jakimś azylem dobra, do którego można uciec w chwilach załamania. Czyli po prostu ludzie żyjący w bezwzględnym świecie, religii najbardziej potrzebują. I mówię tu nie o nauczaniu kościoła, który ideologią władzy, posłuszeństwa i bogactwa jest przesiąknięty do cna i wcale się z tym nie kryje, ale właśnie o naukach Jezusa. To dlatego nie ma nic dziwnego w tym, że ktoś chodzi co niedzielę do kościoła a w pozostałe dni tygodnia po nim wcale tego nie widać. Jest tu jeszcze element pokazania się jako osoby, która jednak jakieś wartości ma. Czyli coś w stylu: „może robię źle, ale przynajmniej w coś wierzę”. Oczywiście nie jest to jedyne podejście do religii (bo wielu wierzy bardziej w nauczanie kościoła niż Jezusa), ale jakże powszechne.

 

Ostatnim przejawem czystej hipokryzji, było założenie przez Beatę Kempę, zespołu sejmowego ds. walki z gender. Posłanka ta twierdzi, że nie należy podważać ustanowionej przez tradycję roli kobiety, czyli zajmowanie się domem i dzieckiem, podczas gdy sama wykonuje zawód, który od wieków jest zarezerwowany praktycznie tylko dla mężczyzn, czyli jest politykiem. Przecież gdyby nie to gender i podważenie rzekomej naturalności siedzenia w domu kobiet, nie mogłaby robić tego co robi. Przypomina to sytuację gdy o ideale nadczłowieka, czyli umięśnionym blondynie o niebieskich oczach, mówił ciemnowłosy kurdupel ze śmiesznym wąsikiem i fryzurze być może nadludzkiej, ale tylko w znaczeniu ironicznym. Przeszło to chyba tylko dlatego, że wierzono iż wódz ocenie w ogóle nie podlega, więc jest nad nadczłowiekiem, ale u Kempy nie wiem jak to wyjaśnić. To kompletny absurd.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości