Niesamowita była reakcja niektórych dziennikarzy na raport prezydencki o WSI. Dostali niesamowitego amoku - np. TVN 24 gotowała się i pieniła niemal w takim samym rozgorączkowanym stopniu jak podczas zamachu terrorystycznego na World Trade Center.
Ton, brzmiący narzekaniami na niewielką odkrywczość rzeczonego dokumentu, na brak dowodów wspierających sformułowania w nim zawarte, na rzekomą miałkość stwierdzeń, wniosków i opisów rozczulił mnie jak dziecinkę. Dziennikarzom wtórowali zmobilizowani naprędce fatyganci, rozpaczający nad losem polskiego wywiadu i kontrwywiadu jakoby zdemolowanego doszczętnie przez niepoprawnych bliźniaków, wspieranych fachowo staraniami diabolicznego Antoniego Macierewicza. Rzecz jasna chór pokrzywdzonych, wymienionych w raporcie z nazwiska rozległ się wisielczym echem po dzikich ostępach Rzeczpospolitej Kaczyńskiej.
Tak to bywa, kiedy uczestnikom informacyjnego kankana brak solidnego background’u umysłowego i zawodowej sprawności warsztatowej. Przyjdzie sie do takich specyficznych juwenalii przyzwyczaić. Wicepremierzy Lepper i Giertych podzielili zgorszenie mediów i wsparli zniesmaczonych krytyków wywodami skomponowanymi, jak zwykle, jasno i uczciwie.
A tymczasem raport to raport, a nie np. wykaz dowodów w konkretnej sprawie. Nie wiem w jaki sposób można dojść do wniosku, że wymienione osoby zostały spostponowane samym faktem ich “wylistowania” i czego mianowicie miałyby dotyczyć hucznie zapowiadane pozwy przeciwko Kancelarii Prezydenta. Warto zauważyć, że nawet skorzy do wejścia w efektowne zwarcie prawnicy (widzący siebie w roli ewentualnych pełnomocników powodów) z naciskiem podkreślają, iż dopiero głeboko zastanawiają sie w jaki sposób ugryźć ów rąbek przepięknej procesowej materii.
Po dwóch-trzech dniach pracy bojowników pierwszej linii frontu antykaczyńskiego sprawa wygląda tak, jakby wszystkie zamiary, oczekiwania i starania kalekiej ”wadzy” trafił jeden przepotężny szlag. Przegraną przyklepano, zwiędłe kwiaty rozdano, można pójść do domu, aby z poczuciem intelektualnego opanowania kryzysowej sytuacji zadzwonić do “Szkła Kontaktowego” i pouczestniczyć w uczcie bogów.
I niewykluczone, że może już nikomu nie przyjdzie do głowy myśl, że inkryminowany raport spełnił dokładnie wszystkie oczekiwania jego twórców, potwierdził obawy dotyczące wojskowych służb specjalnych, wtrącających swoje obcesowe trzy grosze w strefy niezwykle delikatne z niedobrym przecież skutkiem. Ciekawe, co musiałoby być na stronach dokumentu, aby wstrząsneło opiniotwórzymi odbiorcami.
Wyznam z pokorą wyborcy PO i Tuska (można rzec - z pokorą strzępka ich elektoratu), że dla mnie ów wyśmiewany raport jest wystarczająco porażający. Wcale sobie i innym nie życzę mocniejszych wstrząsów.
PS. Dla amatorów wizualnych hopsztosów dodaję foto-kolaż, anegdotę obrazkową pt. "Demo".