Piotr Wójcicki Piotr Wójcicki
56
BLOG

Jazda

Piotr Wójcicki Piotr Wójcicki Polityka Obserwuj notkę 12
Zmarł mój opiekun naukowy, prof. Bronisław Geremek. Przez prawie dekadę spotykaliśmy się co tydzień, a czasami nadprogramowo, co służyło łajaniu mnie przez Profesora (nie byłem bowiem jego najzdolniejszym uczniem) i wytykaniu mi dzikich pomysłów. Profesor przekonywał mnie, że nauka nie polega na ekscentrycznych pomysłach, tylko na bardzo dużej samodyscyplinie pracy własnej. Bardzo trudno mu było mnie przekonać, zwłaszcza, że miałem 26 lat, a on już aż 45.
Bardzo z kolegą Wojtkiem B. (elektronikiem i mediewistą) wzruszaliśmy się jego brodą i sposobem mówienia. Pod wpływem tego stanu emocjonalnego byliśmy skłonni do podjęcia próby pogłaskania go czule po owej brodzie. Chyba się w nim szczerze i młodzieńczo kochaliśmy, po prostu.
Wydawał mi się absolutnym mistrzem intelektualnym. Słuchanie go było rozkoszą dla rozumu, duszy i uszu. Jego riposty, albo - jeszcze lepiej - koreferaty były tak błyskotliwe i oczywiste, że naraz wszystko stawało się jasne.
Śmialiśmy się z jego złośliwych dowcipów, ale trzeba sprawiedliwie przyznać, że i on szczerze się śmiał z naszych wiców, gdyż byliśmy sympatycznie  rozbrykanymi młodziakami.
Miałem szczęście do ludzi, którzy mieli wpływ na kształtowanie mnie: Geremek i Mazowiecki - bezpośrednio (miałem fest przełożonych, no nie?), a w inny sposób, także Michnik - czego chcieć więcej. Później nie we wszystkim się z nimi zgadzałem, nie potrafiłem ich traktować jako niewzruszone autorytety, ale dzięki tym osobom młodość miałem bardzo treściwą i niezwykle interesującą.
Taki spokojny i rozsądny Profesor, a jeździł z ułańską fantazją. Ostatni raz jechałem z nim, kiedy odwoził mnie do domu z oblewania doktoratu naszej koleżanki. Jak dał czadu na dole, to błyskawicznie wspiął się Belwederską w górę i zwolnił nieco dopiero na Placu Trzech Krzyży. Wtedy głęboko, ciężko i dość głośno westchnąłem
Profesor spojrzał na mnie zza kierownicy i spytał słodkim, łagodnym głosem: "No, co się stało, panie Piotrze, skąd to westchnienie?".
Teraz też wzdycham i tak mi zostanie.

Czas od debiutu w studenckim tygodniku "Sigma" w 1967 r. (pismo, przypinane do słupa, tkwiącego pośrodku Auli Spadochronowej na SGPiS) do ostatniego etatowego zajęcia w "Gazecie Prawnej" w 1999 r. minął nieprzyzwoicie szybko. Później już mogłem robić co mi się podoba, np. brać udział w fotograficznych projektach Grupy Twożywo oraz w innych takich przepięknych przedsięwzięciach. Muszę dodać, że jestem bardzo przyjaźnie nastawiony do samego siebie. Zapraszam na moje foto-blogi: FotoNETART oraz Piotr Wójcicki - Fotografia Zobacz koniecznie stronę Piotr Wójcicki - Długa Rozmowa Zapraszam do mojej niszy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka