WojciechWężyk WojciechWężyk
174
BLOG

Opozycja jak szaleni matematycy

WojciechWężyk WojciechWężyk Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Słuchając wypowiedzi polityków opozycji, odnoszę wrażenie uczestniczenia w seminarium szalonych matematyków. Na sali zebrali się znani profesorowie. Jeden z nich przyjechał nawet z zagranicznego uniwersytetu, gdzie przez kilka lat piastował funkcję visiting profesor, co daje mu pewną przewagę w szacownym gronie. Wiadomo, liznął wielkiego świata.

Sprawa jest poważna. Zadanie, którego poprawne rozwiązanie zadecyduje o przyszłości rzeczonych naukowców, brzmi następująco: czterech spedytorów chce dowieźć jak najwięcej towaru do magazynu w wyznaczonym terminie. Niestety żaden z nich nie posiada mapy, bo uważa, że nie ma ona znaczenia. Osie wagonów są przystosowane do odmiennego rozstawu torów. Oblicz, czy w celu uniknięcia katastrofy powinno się użyć jednego pociągu, czy kilku?

Na sali są obecni liczni asystenci i całe grono przedstawicieli konkurencyjnych szkół i zwalczających się metodologii, więc emocji nie brakuje. Z zaciekłością godną lepszej sprawy jedni przekonują drugich do użycia takiego, a nie innego algorytmu.

Każdy z naukowców przedstawia swoje wnioski. Wspólny pociąg jest najlepszym rozwiązaniem – przekonuje najważniejszy profesor. Nie ma znaczenia, dokąd jedzie. Ważne, że jak będzie jeden, to być może uniknie zderzenia z pozostałymi. Ale – tu wtrąca się dwóch habilitowanych co dopiero doktorów, którzy postanowili pracować razem przy jednym biurku – kilka pociągów może potencjalnie przewieźć więcej towaru. I nie ma problemu z rozstawem kół. W kącie pomieszczenia wierci się aspirujący naukowiec z prowincjonalnej szkoły wyższej. Ma spore ambicje, ale niestety niezbyt duże osiągnięcia (chociaż w swojej wąskiej specjalizacji odnosi od lat lokalne sukcesy). Chciałby coś powiedzieć, ale już raz zabrał głos i najważniejszy profesor bardzo się zdenerwował. Siedzi więc teraz cicho i przelicza kolejny raz wszystkie swoje ulubione wzory, które zresztą zna na pamięć. 

Musi być coś hipnotyzującego w tej matematyce wyborczej, która wciąga polityków w wir kalkulacji, algorytmów, mnożenia i dodawania. Ich koncentracja na różnorakich wariantach, optymalnych koalicjach, odwiecznym „kto z kim” zamiast „dla kogo i dlaczego”, stoi niejako obok realnego świata. Są tak oszołomieni szaleństwem obliczeń, że żaden z nich już nawet nie dostrzega, jak bardzo stają się one abstrakcyjne. Jak mocno teoretyczne wobec praktyki życia.

Buchalteria zwyczajnego człowieka wygląda przecież zupełnie inaczej. To ciągi zestawień opłat, rachunków, rosnących kosztów. To dodawanie wyzwań i dzielenie czasu. Do pomocy przy rozwiązaniu tych zadań nie pcha się zbyt wielu polityków. Może podświadomie czują, że tu na nic nie przyda się ich wiedza z zakresu mnożenia głosów i wpływów. Że w starciu z prawdziwymi problemami są po prostu niepotrzebni. Tak jak i my, wyborcy, nie jesteśmy do niczego potrzebni im. Przynajmniej na tym etapie.

Wracając do zadania, nad którym głowią się uczestnicy seminarium. Ma ono wiele zmiennych, ale każdego zwyczajnego człowieka poruszyłby brak mapy. Chodzi mi oczywiście o program wyborczy. Nie wiem jak Państwo, ale ja wciąż nie mogę doczekać się wizji lub chociażby zarysu pomysłu, który mógłby mnie przekonać do głosowania na którąś z partii. Pewnie jest na to za wcześnie, powie jakiś wyjadacz. Ostatnio rozmawiałem z osobą zaangażowaną w działania opozycji w Sopocie – przy czym, warto nadmienić, że to nie ta sama opozycja, co będąca w kontrze do rządu. Wspólne dla obu grup jest tylko dążenie do zmiany władzy. Otóż w trakcie tej pogawędki dowiedziałem się, że na program, który miałby przekonać ludzi do głosowania na to czy inne ugrupowanie konkurencyjne wobec rządzącego Sopotem prezydenta, jest jeszcze… za wcześnie. Zdaniem mojego rozmówcy wyborcy interesują się konkretami dopiero w trakcie kampanii. Wcześniej szkoda czasu – dodał pozbawionym wątpliwości tonem.

Cynik – pomyślałem z lekkim żalem, a potem spojrzałem na informacje z kraju. Jak się okazuje, pociągi jadą w rytm wesołej muzyki. Furczy aż miło. Czy któremuś z konduktorów przeszkadza brak mapy? Zapewniam, że nie. Ważne jest tylko, żeby znaleźć się w którymkolwiek ze składów.


www.wojciechwezyk.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka