Zwiastunem do zaistniałych później zdarzeń była tablica postawiona w sali, w której odbywała się IX sesja Rady Miasta. Umieszczono na niej zdjęcia płońskiej młodzieży z wyjazdów zagranicznych, a powietrzu wyczuwało się powiew Hegla.
Nieposłuszny radny
Dla człowieka racjonalnie myślącego i umiejącego nie tylko czytać, ale i rozumieć tekst, który ma przed oczami, nie miało to kompletnie nic wspólnego z listem otwartym radnego Tucholskiego do mediów. Były kandydat na burmistrza, a być może te jego największym „przestępstwem”, odniósł się jedynie do podróży radnych i pana Pietrasika. Co do poruszenia przez niego tematu córek aktualnego burmistrza, to bez zwrócenia uwagi na kontekst zapisu Tucholskiego, można dojść do całkowicie mylnych wniosków.
Otóż nieposłuszny, jedynie właściwej opcji, radny, relacjonował wypowiedź pana burmistrza. Jest nadinterpretacją lub czystej wody manipulacja posądzanie go, aby w tej części swego listu do mediów, odnosił się w jakikolwiek sposób do wyjazdów płońskiej młodzieży za granicę. Cytujemy tu zdanie z tekstu Tucholskiego:
Zdanie nr 1-„W odpowiedzi usłyszałem, że korzyści są niepoliczalne, ale dowiedziałem się również ile to nasz burmistrz ciekawych miejsc odwiedził, co ciekawego zobaczył jak również to, że córki burmistrza dzięki wymianom międzynarodowym szlifowały sobie języki obce.”
Dalej Tucholski, w moim odczuciu, odnosi się do wyjazdów radnych i samego burmistrza pisząc:
Zdanie nr 2-„Wszystko w porządku, tylko, dlaczego za nasze pieniądze? Przecież burmistrz ma wysoką pensję, a radni diety. Niech, więc jeżdżą, ale za swoje”.
„Zdanie nr 1” jest streszczeniem wypowiedzi pana Pietrasika i nie ma w nim zawartego żadnego stanowiska Tucholskiego, które zawiera „Zdanie nr 2”, ale tyczy się jedynie „burmistrza”- który ma wysoką pensję oraz „radnych”- którzy mają diety.
Dodatkowo Tucholskiemu chodzi w gruncie rzeczy chyba o to, że wyjazdy rajców płońskich, które nie dają korzyści w postaci rozwoju gospodarczego opartego na powstaniu nowych miejscach pracy, mają wątpliwy sens.
Prawdziwe zatroskanie?
Nie ze wszystkim zgadzam się z Tucholskim. Kontakty samego burmistrza z jego zagranicznymi odpowiednikami, w mojej ocenie, da się to uzasadnić racjonalnie. Natomiast należałoby może zwrócić uwagę na ilość osób biorących udział w danej delegacji. Niewątpliwie młodzież powinna brać udział w wymianach międzynarodowych, o co zatroskanie wykazuje większość radnych miejskich. Jeżeli jest to prawdziwe, niech dany radny, czy radna zrezygnuje z własnej podróży. Zaoszczędzone w ten sposób środki finansowe przekaże dla młodzieży. Jeśli tak się nie stanie, czy to nie jest cynizm?
„Bonanza”
Powróćmy do wspomnianej tablicy, bohaterki IX sesji. To w sumie był dobry pomysł, bo można było sobie obejrzeć parę fajnych fotek z napisem: „WSPÓŁPRACA ZAGRANICZNA OD KUCHNI”. Ostatnie dwa słowa „od kuchni” nawiązywały do rozesłanego listu przez Tucholskiego: „Samorząd od kuchni.
Oszczędności PO Płońsku!”
Jedna z radnym rozpaczała nad słowem „PO”, że wielką litera i godzi to w partię, której jest członkiem, czyli Platformę Obywatelską.
Jeżeli wspomniana radna uważa PO za partię krzewiącą dyscyplinę finansową, to gratuluję jej obiektywizmu.
Jest ona bardzo aktywna na sesjach, zadając szereg pytań. O dziwo jej wątpliwości, jakoś są dostosowane do pozytywnych wyjaśnień urzędu miasta. Być może to czysty przypadek. Ale jeśli szanowna pani jest osobą tak wnikliwie analizującą rzeczywistość, to, czemu nie pojęła treści płynących z listu Tucholskiego?
Ale tak już bywa, kiedy za wszelką cenę chce się poprzez manipulację zrobić na kogoś nagonkę. Podstaw nie ma, a krucjata się rozpoczęła. PO ma w tym ogromne doświadczenie, co pokazała w stosunku do śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i kontynuuje w stosunku do jego brata.
PO zakończeniu rozdzierania szat radnej z PO, wydawało się, że sesja potoczy się dalej już bez poruszania problemu, który , jak pokazuje przeprowadzona wyżej analiza, niesłusznie przypisano Tucholskiemu.
Niestety na tym nie zakończyła się miejska „bonanza”. Swój „Manifest Marcowy” odczytał drugi członek, jedynie słusznej linii ideologicznej na świecie. Był to głos męski, ostry i delikatnie mówiąc, wzburzony. Przeczytał swe „orędzie do narodu” w takim tempie, że kto zdążył zanotować, może od dziś ogłosić się mistrzem świata w stenografii.
Dzięki Bogu w Polsce nie ma wolnego dostępu do broni, bo radny Tucholski musiałby zakładać na siebie zamiast podkoszulki, kamizelkę kuloodporną.
Równie ciężkie, jak radny Tucholski, miał życie na sesji pan burmistrz, gdyż został zasypany gradem pytań. I też zdążyć zanotować było je wszystkie było trudno.
-Strasznie „mało” pytań?- cicho zrecenzował Pietrasik. Tu burmistrz miał rację.
I tak atmosferze „zrozumienia” (list Tucholskiego) upływały obrady, aż dopłynęła do sprawy wody. Radni odrzucili podwyżkę za wspomniane już medium, ale i tak wejdzie ona w życie. Po co zatem głosować nad czymś, na co nie ma się żadnego wpływu? Ponadto, jeśli bieda w mieście będzie rosła, to Płońszczanie ograniczą kąpiele i rzeka Płonka może stać się polskim Gangesem.
Konkluzja
- Byłoby dobrze, gdyby radni miejscy pytania (poza tymi, które rodzą się na sesji) mieli przygotowane w formie pisemne oraz udostępnili je mediom poprzez przekaz elektroniczny po zakończonych obradach.
- Może warto, gdyby radni z Platformy Obywatelskiej poczytali nieco o neoliberalizmie, który jest światopoglądem, czyli religią. Być może dotychczasowi zwolennicy PO dostrzegają jedynie płaszczyznę ekonomiczną neoliberalizmu?
Ponadto z szacunku do szefa partii, wypada się zapoznać z tekstem napisanym własnoręcznie przez Tuska o Polsce, który poniżej cytuję:
DONALD TUSK POLAK ROZŁAMANY, ZNAK 1987, nr 11-12 [pełny tekst]
„ Polskość jako zadany temat... Wydawałoby się: tylko usiąść i pisać. A tu pustka, tylko gdzieś w oddali przetaczają się husarie i ułani, powstańcy i marszałkowie, majaczą Dzikie Pola i Jasna Góra, dziejowe misje, polskie miesiące, zwycięstwa i klęski. Zwycięstwa? Jak wyzwolić się z tych stereotypów, które towarzyszą nam niemal od urodzenia, wzmacniane literaturą, historią, powszechnymi resentymentami?
Co pozostanie z polskości, gdy odejmiemy od niej cały ten wzniosło-ponuro-śmieszny teatr niespełnionych marzeń i nieuzasadnionych rojeń?
Polskość to nienormalność - takie skojarzenie narzuca mi się z bolesną uporczywością, kiedy tylko dotykam tego niechcianego tematu.
Polskość wywołuje u mnie niezmiennie odruch buntu: historia, geografia, pech dziejowy i Bóg wie co jeszcze wrzuciły na moje barki brzemię, którego nie mam specjalnej ochoty dźwigać, a zrzucić nie potrafię (nie chcę mimo wszystko?), wypaliły znamię i każą je z dumą obnosić. Więc staję się nienormalny, wypełniony do granic polskością, i tam, gdzie inni mówią człowiek, ja mówię
Polak; gdzie inni mówią kultura, cywilizacja i pieniądz, ja krzyczę Bóg, Honor i Ojczyzna (wszystko koniecznie dużą literą); kiedy inni budują, kochają się i umierają, my walczymy, powstajemy i giniemy. I tylko w krótkich chwilach przerwy rozważamy nasz narodowy etos odrobinę krytyczniej, czytamy Brzozowskiego i Gombrowicza, stajemy się normalniejsi.
Jest jakiś tragiczny rozziew w polskości - między wyobrażeniem a spełnieniem, planem a realizacją. Jest ona etosem pechowców, etosem przegranych i zarazem niepogodzonych ze swą przegraną. Wolność jest w nim wartością najwyższą -
[----] [Ustawa z dnia 31 VII 1981 r. O kontroli publikacji i widowisk, art. 2 pkt 6 (Dz. U. nr 20 poz. 99, zm.: 1983 Dz. U. nr 44 poz. 204)] porywa się na czyny wielkie z mizernym zwykle skutkiem. Polskość w rzeczy samej jest nieadekwatną do ponurej
rzeczywistości projekcją naszych zbiorowych kompleksów. Piękniejsza od Polski, jest ucieczką od Polski tej na ziemi, konkretnej, przegranej, brudnej i biednej. I dlatego tak często nas ogłupia, zaślepia prowadzi w krainę mitu.Sama jest mitem.
Tak, polskość kojarzy się z przegraną, z pechem, z nawałnicami. I trudno, by było inaczej. "Czym jest nasze życie? - pisał Andrzej Bobkowski w Szkicach piórkiem (ile w nich trafnych uwag o polskości!). - Nawijaniem na kawałek tekturki krótkich kawałków nitki bez możności powiązania ich ze sobą. Gdzie mam szukać metryki urodzenia mojego dziadka? Gdzie odnaleźć ślad prababki? Do czego przyczepić cofającą się wstecz myśl? Do niczego - do opowiadań, prawie do legend tego kraju, który wynajął sobie w Europie pokój przechodni i przez dziesięć wieków usiłuje urządzić się w nim z wszelkimi wygodami i ze złudzeniem pokoju z osobnym wejściem, wyczerpując całą swą energię w kłótniach i walkach z przechodzącymi. Jak myśleć o urządzeniu tego pokoju ładnymi meblami, bibelotami, serwantkami, gdy błocą ciągle podłogę, rozbijają i obtłukują przedmioty? To nie jest życie - to ciągła tymczasowość życia motyla i dlatego w charakterze naszym jest może tyle cech przypominających tego owada. Jakim cudem mamy być mrówkami?..."
Gdy spisuję te luźne uwagi, czuję w każdym momencie, że coś umyka, że z wielkim trudem formułuję nawet banalne myśli. Refleksja zniekształcona jest nastrojem, emocją, a i te są zmienne. Bo choć polskość wywołuje skojarzenia kreślone przez
historię, jest ona także przecież dzianiem się, jest niepewnym spojrzeniem w przyszłość. I szarpię się między goryczą i wzruszeniem, dumą i zażenowaniem. Wtedy sądzę - tak po polsku, patetycznie - że polskość, niezależnie od uciążliwego
dziedzictwa i tragicznych skojarzeń, pozostaje naszym wspólnym świadomym wyborem.
Donald Tusk
( Źródło: http://unsinn.blox.pl/2008/08/DONALD-TUSK-POLAK-ROZLAMANY-ZNAK-1987-nr-11-12.html)
Inne tematy w dziale Rozmaitości