Słowo wstępne
Tym mianem bywa określany kolarski klasyk Tour des Flandres. Rozgrywany jest od 1913 roku z inicjatywy dziennikarza Karela Van Wynendaele. Nic, zatem dziwnego, że ten wyścig jest sportowym wydarzeniem nr jeden w (jeszcze) Belgii.
Jak mówią fachowcy, kolarze jadący w tym morderczym klasyku, nie ma nic trudniejszego w sezonie. Kilkanaście podjazdów, około 10 kilometrowa gonitwa po „kocich łbach” niejednemu zawodnikowi prawie wybiła kolarstwo z głowy. Kręta i wąska trasa wiodąca po malowniczych terenach Flandrii obfituje w kraksy, które są tak częste, jak ostre zakręty na zwężającej się na nich trasie. Podjazdy po brukowanej nawierzchni mają dwa „plusy”. Albo pełno na nich kurzu, albo koła ślizgają się na mokrej nawierzchni. Jazda po takiej drodze wymaga perfekcyjnego opanowania roweru, dlatego ten wyścig wygrywają zawodnicy z dużym doświadczeniem. Nowicjusze zaś najczęściej wymieniają koła w swoich rowerach lub po powstaniu na dwie nogi, podnoszą pojazd, na którym poczuli chłód po zimie, jaki przekazała im właśnie w bezpośrednim kontakcie z ich ciałem ziemia belgijska.
Tak pokrótce można opisać sytuację zawodników, którzy ścigają się w Tour des Flandres, którego dodatkową atrakcją są notoryczne ucieczki. Z tego powodu, aby zająć dobre miejsce na mecie, trzeba mieć oczy dookoła głowy, albo jechać cały czas z przodu. A, że to pierwsze ludzi nie dotyczy, zostaje drugie.
Tegoroczny Tour des Flandres liczył 256 km, miał 18 podjazdów, w tym trzy od lat najsławniejsze w gronie kolarzy. Są nimi legendarne Muur – Kapelmuur oraz Boberg. Pierwszy z nich rozpoczyna się na 243 kilometrze. Jak mówią kolarze podczas tej wspinaczki kamera jednego nie jest w stanie wychwycić, zmęczenia mięśni, które odmawiają wtedy posłuszeństwa.
Do faworytów Tour des Flandres 2011 należy ubiegłoroczny triumfator Fabian Cancellara (Leopard Trek), który jest zdania, że aby wygrać, trzeba być cały czas z przodu. Tak właśnie szwajcar wygrał w 2010 roku. Prowadził przez ponad 30 km na czele grupy zasadniczej i na podjeździe im odjechał. Wprawiło to jego rywali w osłupienie. Po tak spektakularnej wygranej w minionym roku, nie dziwi fakt, że wszyscy, włączając w to kolarzy, na niego właśnie stawiają.
Sam Cancellara jest skromny, gdyż doskonale zna realia tego wyścigu oraz pamięta jak kilka lat temu tuptał z po bruku pod górę z rowerem na plecach. Nie ukończył wtedy klasyka.
Do faworytów tegorocznej imprezy zalicza się także:
- Philippe Gilbert (Omega Pharma-Lotto),
- Heinrich Haussler (Garmin-Cervelo),
- Thor Hushovd (Garmin-Cervelo),
- Tyler Farrar (Garmin-Cervelo),
- Alessandro Ballan (BMC),
- Filippo Pozzato (Katusha),
- Nick Nuyens (Saxo Bank-SunGard),
- Peter Sagan (Liquigas-Cannondale),
- Stjin Devolder (Vacansoleil-DCM Pro Cycling Team).
W tegorocznej belgijskiej „drodze krzyżowej” weźmie udział dwóch polskich kolarzy Michał Kwiatkowski, który ostatnio zajął doskonałą trzecią pozycję w silnie obsadzonym wyścigu De Panne oraz Jarosław Marycz.
3 kwietnia 2011 rozegrano chyba najbardziej niesamowity wyścig na przestrzeni kilkunastu lat. Tegoroczna edycja Tour des Flandres zgromadziła na trasie ponad 800 tys. widzów i grupkę „dzikich”, ale jak to stwierdził Pawlak „dziki też człowiek”. Z tej racji wypada ich dodać do ogólnej liczby widzów.
Kim jest ów „dziki”. To np. widz, który:
- biegnie za kolarzem i go serdecznie poklepuje po czterech literach,
- popycha z zza barierki, co może skończyć, i kończy się czasami upadkiem kolarza,
- leci obok zawodnika wykrzykując niewiadomo, co, przebrany za niewiadomo, kogo.
Generalnie „dziki” zawsze wyróżni się z rzeszy widzów, bo „dzikiego” mają widzieć w TV. Taka jest wrodzona „skromność” „dzikich”. Zresztą kolarze się do tego przyzwyczaili, przynajmniej tak twierdzą przed kamerami.
Wracając do samych zawodów, wszyscy specjaliści się pomyli w przedstawianiu scenariusza na ten klasyk. Choć w pewnym momencie zaczęło się przewidywanie wielu pozornie potwierdzać i Cancellara miał zwycięstwo prawie w kieszeni.
Ale po kolei.
Finałowa rozgrywka rozpoczęła się od ucieczki, z którą zabrali się: Roger Hammond (Garmin Cervelo), Jeremy Hunt (Sky), Stefan van Dijck (Veranda’s Willems), Mitchell Docker (Skil-Shimano) i Sébastien Turgot (Europcar). Na 60 km przed metą, peleton dogił ich i wtedy skoczył Sylvaina Chavanel. Następnie doszedł do niego Cancellara. Kiedy obaj powiększali przewagę i osiągnęli niewiele ponad minutę, wydawało się, że Cancellara ponownie wygra. A tu niespodzianka. Na morderczym podjeździe pod Muur-Kapelmuur, na 15 kilometrów przed kreską, z prowadzącej dwójki „uszło powietrze” i została dogoniona przez grupkę faworytów, w której jechał m.in. Philippe Gilbert (Omega Pharma – Lotto) Tom Boonen (Quick-Step), Aleksandro Ballan (BMC-Racing) czy Nick Nuyens.
Na zjeździe zaatakował Gilbert, jednak jeszcze przed ostatnim podjazdem pod Bosberg został doścignięty przez swoich rywali. W końcowych kilometrach, znów zebrał się Cancellara, którego atak rozbił prowadzącą grupkę. Mistrz Świata w jeździe na czas odjechał wraz z Chavanelem i Nuyensem i kręcili z niewielką przewagą nad Boonenem i kolegami.
W końcówce ponownie siły wstąpiły w Cancellarę, ale jakieś 50 metrów przed metą, Szwajcar prawie stanął, co pozwoliło wyprzedzić go Chavanelowi i Nuyensowi.
Tegoroczny Tour des Flandres wygrał Nick Nuyens (Saxo Bank Sungard) I jest to jego największy sukces w dotychczasowej karierze.
Wyniki Tou of Falnders 2011:
|
1
|
Nick Nuyens (Saxo Bank Sungard)
|
|
|
|
2
|
Sylvain Chavanel (Quickstep Cycling Team)
|
|
|
|
3
|
Fabian Cancellara (Leopard Trek)
|
|
|
|
4
|
Tom Boonen (Bel) Quickstep Cycling Team
|
|
|
|
5
|
Sebastian Langeveld (Ned) Rabobank Cycling Team
|
|
|
|
6
|
George Hincapie (USA) BMC Racing Team
|
|
|
|
7
|
Björn Leukemans (Bel) Vacansoleil-DCM Pro Cycling Team
|
|
|
|
8
|
Staf Scheirlinckx (Bel) Veranda’s Willems – Accent
|
|
|
|
9
|
Philippe Gilbert (Bel) Omega Pharma-Lotto
|
|
|
|
10
|
Geraint Thomas (GBr) Sky Procycling
|
|
|
Inne tematy w dziale Rozmaitości