Rekolekcje to czas:
- zadumy i zatrzymania się przy swoim własnym sercu, spojrzenie na nie oczami duszy,
- uleczenia zatrucia grzechem, to sakrament pojednania i pokuty,
- powrotu do światła radości z krainy mrocznego smutku etc.
Jakże smutne i zubożone jest życie ateisty, który wpadając w „logiczną” nielogiczność, neguje to, co pierwsze i najświętsze, Boga.
Osoba niewierząca odbiera sobie te chwile, kiedy do serca wlewa się delikatnie, ale z mocą, to, co najwspanialsze, woda życia, miłość.
Oddech duszy staje się wówczas głębszy, uwolniony od działania „złego”. To jest nowa jakość życia, nieosiągalna przez człowieka samego z siebie. Żal mi ateistów, ale i samego Boga, którego cierpienie jest dla osoby ludzkiej niewyobrażalne. Im, bowiem byt jest doskonalszy, tym bardziej odczuwa zranienie.
Uczciwy ateista, nie aprioryczny ślepiec, naprawdę zdumiałby się, co najmniej jeden raz, gdyby wysłuchał konferencji prowadzonych w dniach 3-7 marca AD 2011 w kościele św. Maksymiliana w Płońsku. Prowadzący nauki, ks. prałat Cielecki opowiedział o ostatnich badaniach nad cudem eucharystycznym z Lanciano (św. Hostie otoczyła tkanka ludzkiego mięśnia sercowego, a wino zamieniło się w krew w 1263 roku). Zbadano ciężar 5 zakrzepłych kropel krwi. Zarówno jednej, jak i pięciu jest taki sam. Jak to wytłumaczyć naukowo? Jak tkanka ludzka od 700 lat nie ulega rozkładowi?
Rekolekcjonista przedstawił historię jednego ze swoich egzorcyzmów. Miała ona miejsce w Polsce. Trzydziestoletnia kobieta, prawnik z zawodu, powróciła do rodzinnego domu. Pomalowała swój pokój z dzieciństwa w ciemne barwy. Zaczęła odnosić się w sposób niegodny do rodziców. Wtedy do kapłana, który, na co dzień mieszka w Watykanie, zwróciła się z prośbą o pomoc matka dziwnie zachowującej się kobiety.
Ksiądz Cielecki zalecił jej przeprowadzenie testu na córce, który da wstępną odpowiedź na pytanie, czy jest to zniewolenie?
Matka powróciła, opowiedziała zachowanie swego dziecka. Prałat zrozumiał wówczas, że ma do czynienia z opętaniem. Uzyskał zgodę biskupa. Następnie umówił się na odprawienie egzorcyzmu.
Kiedy zjawił się przed domem od razy zaczął modlitwę. Opętana zaczęła szaleńczo biegać po piętrze. Wprawiło to w osłupienie jej ojca, który nie rozumiał, co się z jego córką dzieje.
Zniewolona w pewnym momencie wyrwała drzwi od łazienki i nimi rzuciła, jak piłką. Egzorcyzm się powiódł. Córka została uwolniona, a jej tata już nie był sceptykiem.
Dla niektórych opętanie to średniowieczny zabobon, ale tylko dla niektórych, nie dla opętanych i ch bliskich.
Ostatniego dnia rekolekcji, w czwartek, ks. Cielecki opowiedział o swoim pobycie w Medugorje. Razem z grupą wiernych wybrał się tam z kopią obrazu Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, który w oryginale znajduje się w Niegowici, jego rodzinnej parafii. Właśnie przed tym obrazem w 1948 roku nowo wyświęcony ksiądz Karol Wojtyła wypowiedział po raz pierwszy znamienne słowa „Totus Tuus”. Dlatego mówi się o tym malowidle, że przedstawia Matkę Dobrego Początku.
Ksiądz Cielecki przed kościołem w Medugorje poczuł bijącą woń róż z obrazu. Współtowarzysze pielgrzymki tego zapachu nie doświadczyli. Prałat, kiedy weszli do autokaru, trzymając obraz, prosił Matkę Bożą, aby i im było to dane. Nagle kierowca zatrzymał się. Po autobusie rozniosła się różana woń i zaczęły w przestrzeni pomiędzy pielgrzymami pojawiać się róże. Jeden ze świadków tego wydarzenia, sceptyk z Rzymu, pułkownik, złożył ręce i zaczął się modlić. Od tej chwili nie był już sceptykiem.
Objawienia w Medugorje nie są jeszcze uznane przez Kościół Katolicki, nie dlatego, że je on neguje. Powód jest taki, że aby ocenić i uznać objawienie za prawdziwe, trzeba je zbadać po jego zakończeniu. W Medugorje trwają one nieustannie od 24 czerwca 1981 roku.
Ten czas refleksji naznaczony chwilami uniesień i wzruszeń jest trudnym do opisania, gdyż dotyczy sfery metafizycznej. Realnie odbierane działanie Ducha Świętego, było jak podróż do innej rzeczywistości, w której króluje miłość.
Ostateczne konkluzje są dwie:
- w Hostii jest żywy i prawdziwy Jezus Chrystus,
- zaufaj Maryi, Jego Matce.
Jakże smutne i zubożone jest życie ateisty. Ograniczenie się li tylko do materii, zuboża duchowo, ale i intelektualnie. Nazywanie wiary zabobonem jest potężnym nadużyciem, zważywszy na fakty, pomijając subiektywne odczucia, czy jakieś chcenia by czegoś nie było. Potęga miłości, którą za pośrednictwem ks. prałata Cieleckiego ukazał Bóg, rozbija w pył wszelkie zwątpienia i szarościom nadaje tęczowe kolory o zapachu róż.
Inne tematy w dziale Rozmaitości